Reklama

Odmówiono jej cesarskiego cięcia

„Cesarka na życzenie” budzi wiele kontrowersji. Nie można jednak zaprzeczyć, że zazwyczaj operacja ta wykonywana jest z powodu istniejących wskazań medycznych, a przeprowadzona w porę ratowała życie i zdrowie niejednego dziecka. Czasem jednak los pisze inne scenariusze. Przekonała się o tym Liza Walter-Larregui ze Staten Island w stanie Nowy Jork.

Kobieta jest przekonana, że autyzm zdiagnozowany u jej syna, wywołany jest traumatycznym porodem. Lekarze odmówili wykonania cesarskiego cięcia, mimo że wcześniej powiedziano jej, że przez wzgląd na swą budowę anatomiczną nie powinna rodzić naturalnie.

Pacjentka miała usłyszeć od swojego lekarza, że jej kanał rodny jest zbyt wąski. Pogodziła się z perspektywą porodu-operacji, jak mówi, przede wszystkim przez wzgląd na dobro jej mającego się urodzić dziecka.

Nieprawidłowe wymiary kanału rodnego stanowią jedno z możliwych wskazań do przeprowadzenia cesarskiego cięcia, zwłaszcza, jeśli dziecko jest duże.

Reklama

Mimo to, w omawianym przypadku stało się inaczej. W noc przed planowaną operacją Liza zaczęła krwawić. Gdy dotarła do szpitala okazało się, że rozwarcie szyjki macicy wynosi już 4 centymetry. Kobieta otrzymała leki, które miały powstrzymać czynność skurczową:

- Po prostu nie mieli wtedy dla mnie ani czasu, ani miejsca - podsumowuje.

Gdy dyżurujący lekarz podjął decyzję, by zająć się rodzącą, podjął niefortunną decyzję o podjęciu próby porodu siłami natury. 35-latka otrzymała znieczulenie zewnątrzoponowe. Akcja przedłużała się, a położnik, który miał zaopiekować się Lizą i wykonać cesarskie cięcie był nieuchwytny.

Po kilku godzinach kobieta czuła, że coś jest nie w porządku. Mimo ogromnego bólu zmuszono ją do parcia i kontynuowania porodu. Później od medyków dowiedziała się, że dziecko oddało smółkę, po czym zachłysnęło się zanieczyszczonymi nią wodami płodowymi, co było przyczyną wystąpienia u niego zaburzeń oddychania.

Poród zakończył się zabiegowo, konieczne okazało się użycie próżnociągu. Nowo narodzony chłopiec miał wysoką gorączkę i trafił na oddział intensywnej terapii noworodków.

Dziś syn Lizy ma siedem lat. Rozpoznano u niego autyzm. Jego mama przyczyn takiego stanu upatruje we wszystkim tym, co musiał przejść - ciężkim porodzie z komplikacjami, niedotlenieniu i wysokiej temperaturze.

- Według naukowców oraz autorów inicjatywy Safe Birth Project, szczególnie ciężkie przypadki zespołu aspiracji smółki mogą być przyczyną niedotlenienia mózgu, co często prowadzi do nieodwracalnych zmian i zaburzeń rozwojowych - mówi.

I choć kobieta przyznaje, że "niczego by w swoim synu nie zmieniła", nadal nie może zrozumieć, dlaczego niektórzy pracownicy służby zdrowia dehumanizują przyszłe matki traktując je przedmiotowo:

- My, kobiety musimy być adwokatami naszych dzieci i nas samych. Niestety, często okazuje się, że jesteśmy sprowadzane do kolejnej karty w dokumentacji medycznej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy