Reklama

Opieka douli

Doula to z języka greckiego kobieta, która służy. I służy rzeczywiście – radą i wsparciem drugiej kobiecie. Łączy w sobie cechy przyjaciółki, zaprawionej w bojach matki oraz specjalistki do spraw okołoporodowych.

W mniej tolerancyjnych kręgach bywają nazywane niespełnionymi położnymi, płatnymi przyjaciółkami, a nawet naciągaczkami żerującymi na naiwnych. Jednak dla rodzących, które z ich wsparcia skorzystały, doule są jak dobre anioły. Kto ma rację?

Ta, która służy

Kim właściwie jest tajemnicza i nieco kontrowersyjna doula? Najczęściej to doświadczona matka, która w trakcie swojego życia zawodowego asystowała przy dziesiątkach, jeśli nie setkach narodzin. Dlatego niewiele jest w stanie ją zaskoczyć, żadna sytuacja związana z porodem jej niestraszna. Na ogół nie ma ona wykształcenia medycznego, bo też takiego wcale mieć nie musi.

Reklama

Nie podejmuje decyzji na własną rękę, ale do niej należy głos doradczy. Nie wchodzi w kompetencje położnej, ani jej nie zastępuje. Wspierająca i niedyrektywna, jest mistrzynią drugiego planu.

To praca, określana jako powołanie czy misja, którą powinna wykonywać wyłącznie osoba o określonej konstrukcji psychicznej i cechach charakteru. Na pewno nie może być obciążona traumatycznymi przeżyciami z własnego porodu, narzucająca się, ani drażniąca młodą matkę swoim zachowaniem czy poglądami. A jaka powinna być doula idealna? Ciepła, oddana, cierpliwa, wyrozumiała i spokojna. Konieczne, a zarazem kluczowe jest porozumienie między nią a młodymi rodzicami. Jeśli tej chemii nie ma, trzeba zrezygnować z pomocy danej osoby i szukać dalej.

Doula zaspokaja zupełnie inne potrzeby niż szpitalny personel, inne są też jej obowiązki. Przed porodem oswaja lęki, rozwiewa wątpliwości położnicy, odbywa z nią długie rozmowy, odpowiada na pytania. Gdy akcja porodowa rozkręci się na dobre, otrze twarz podopiecznej, potrzyma ją za rękę, napoi, pochwali za postępy, wykona masaż, zainspiruje do prawidłowego oddychania, będzie pełnić też rolę łącznika między medykami a rodzącą.

Razem z nią i jej partnerem, o ile będzie obecny, stworzy zgrany zespół. Nie będzie forsować swoich pomysłów, tylko podąży za rodzącą. Często kobieta, która już raz skorzystała z takiej opieki, decyduje się na nią ponownie, przy oczekiwaniu na kolejne dziecko.

W zależności od indywidualnych ustaleń, doula może towarzyszyć ciężarnej przez niemal cały okres ciąży i przeżywać ten czas razem z nią, a także etap połogu, bowiem zazwyczaj taka pomoc nie kończy się z chwilą przyjścia dziecka na świat, może ona towarzyszyć młodej rodzinie dłużej. W innym wariancie pojawia się dopiero na krótko przed porodem.

Wymierne korzyści

Obecność douli to wciąż rzadkość na oddziałach położniczych. Są lekarze, którzy na dźwięk tego słowa otwierają oczy ze zdumienia, ale nie brak też takich, którzy współpracę z fachową opiekunką rodzącej bardzo sobie cenią.

Jak wynika z badań cytowanych przez Onlinelibrary.wiley.com noworodki, których mama korzystała z omawianej pomocy, uzyskują wyższą punktację w skali Apgar. Co więcej, poród taki średnio trwa krócej i rzadziej towarzyszą mu komplikacje. Ponadto, kobieta wspierana przez doulę szybciej nawiązuje głęboką więź emocjonalną z dzieckiem.

Młode pierworódki (i nie tylko one) często panicznie boją się porodu. Przerażać je może wszystko po kolei: bolesne skurcze, moment kulminacyjny, możliwe komplikacje, medyczne procedury,  a potem także pierwsze karmienie, niepowodzenia laktacyjne, noworodek płaczący, jak im się wydaje, nieustannie i z niewiadomych powodów, etc. W związku z tym po prostu przydałaby się im osoba, która odpowie na każde pytanie, pomoże przez swoje działania oraz kojącą obecność. Taka opiekunka pomoże utrwalić w podopiecznej pozytywny obraz porodu i sprawić, żeby w rzeczywistości był on jak najlżejszy.

Doula ma czas i ogromną cierpliwość, a to najcenniejsze, co może ofiarować rodzącej. Rutynowani członkowie szpitalnego personelu ze zrozumiałych względów nie będą mogli poświęcić akurat tej jednej pacjentce tyle uwagi, ile pewnie by chciała, ponieważ w kolejne czeka pięć innych, którymi trzeba się zająć.

Szarlataneria?

Dla niektórych korzystanie z usług douli to kolejna kosztowna fanaberia, przecież ciężarna kobieta ma partnera, matkę, przyjaciółki, położną - po co jej jeszcze doula? Wszak równie dobrze i zupełnie za darmo można rodzić z kimś bliskim. A profesjonalne wsparcie zapewni np. prywatna położna.

Mimo wszystko nie każda ciężarna życzy sobie, by przyjaciółka, czy nawet matka oglądały ją w takiej sytuacji. Jednocześnie chciałaby, żeby ktoś się nią zaopiekował, uzupełnił opiekę medyczną. Zwłaszcza, jeśli to pierwsza ciąża. Może się też okazać, że partner, który deklarował obecność u boku ukochanej, jednak zrezygnuje, bo uzna, że poród rodzinny to zbyt wiele jak na jego wytrzymałość.

Czy zatem doulowanie to wymysł, kolejna nowomoda obliczona na kasowanie pieniędzy niedoświadczonych rodziców? Wbrew pozorom ta jeszcze niedoceniana profesja nie jest wynalazkiem naszych czasów. W przeszłości porody w obecności doświadczonych matek, niekoniecznie spokrewnionych z położnicą były standardem. Dziś za usługi douli trzeba oczywiście zapłacić. Ile? Pakiet obejmujący dwa lub trzy spotkania mające miejsce przed porodem, opiekę podczas porodu oraz wizyty po porodzie to średnio 1000 – 1200 zł. Te liczby mogą wzrosnąć, jeśli ciężarna zechce np. częstszych spotkań.

Osoby niechętnie spoglądające na omawianą profesję twierdzą, że na swoich stronach internetowych doule będą pisać peany na cześć wykonywanego fachu i samych siebie, przecież nikt nie powie, że jego praca jest bezwartościowa. Nie brak też głosów twierdzących, że dodatkowa osoba, nieposiadająca medycznego wykształcenia, kręcąca się wokół łóżka położnicy, to tylko kłopot. Jak zostało wspomniane, doula nie zastępuje położnej, ale prywatna położna może wystąpić w podwójnej roli.

Jednak należy mieć na uwadze fakt, że doświadczona doula nie jest przypadkową osobą, która bazuje tylko na własnym, jednostkowym doświadczeniu. Została wyszkolona i ma bogatą praktykę. Podstawowe szkolenie z doulowania trwa… 3 dni. Jednak profesjonalistki na nim nie poprzestają. Aby uzyskać certyfikację muszą odbyć trzyletni staż zwieńczony egzaminem, w trakcie którego zobowiązane są stale podnosić kwalifikacje m.in. poprzez udział w szkoleniu specjalistycznym z zakresu opieki przedporodowej, opcjonalnie uczestnictwie w szkole rodzenia (nie jako kursantka), bądź kursie instruktorki. Oprócz tego uczestniczą w kursie doradcy laktacyjnego lub pokrewnym oraz poszerzają wiedzę za pomocą odpowiednich lektur.

Zdaniem nieprzekonanych do takiego rozwiązania, doula stanowi kolejną obcą osobę, która towarzyszy bardzo intymnemu przeżyciu. Zwolennicy tej formy opieki odpowiadają, że doula ma stać się przyjaciółką domu i rodziny, z którą pracuje, tylko czy aby na pewno zostanie nią po trzech spotkaniach?

Koniec końców, w Polsce niewielki odsetek rodzących decyduje się na taką pomoc. W pierwszej kolejności z powodów ekonomicznych – jest tyle wydatków, że wizja wyciągania z portfela kolejnych pieniędzy, tym razem na duchowe wsparcie ciężarnej, nie przekonuje wszystkich. Wiele przyszłych mam uznaje taką opiekę za bezcelową, skoro mają z kim rodzić. Niemniej, każda z nas może na własną rękę podjąć decyzję, czy taki rodzaj wsparcia nam odpowiada, czy nie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy