Reklama

Plaga XXI wieku

​Przed każdymi świętami kwitniemy w niekończących się kolejkach, by wybrać jak najlepsze kąski. Dbamy o świąteczne dopieszczenie kubków smakowych dzieci i całej rodziny, która zasiądzie do suto zastawionego stołu. Niestety nie chcemy uczyć się na własnych doświadczeniach i rokrocznie powtarzamy ten sam błąd: i kupujemy, i gotujemy/pieczemy za dużo.

Nikt w tym czasie nie liczy kalorii, szarżujemy - mocno obciążając organizm. Cierpi wątroba i cały układ pokarmowy. Objadanie się bez umiaru to nie tylko kłopot ze wzrostem wagi. U osób w podeszłym wieku obciążonych chorobami przewlekłymi przejadanie się to wzrost poziomu cholesterolu i eskalowany do granic wytrzymałości poziom cukru we krwi. Alkohol, który nierzadko towarzyszy świątecznemu biesiadowaniu, podnosi poziom ciśnienia tętniczego.

Kto czuje się po świętach wypoczęty i tryska energią? Niewielu. Przejedzeni, ociężali i rozleniwieni, wracamy niechętnie do codziennych obowiązków. Zjadanie nadmiernych racji pokarmowych jest tożsame z wyrzucaniem jedzenia do kosza. Jedno i drugie jest jego marnowaniem, z tym, że w pierwszym wariancie to własne ciało sprowadzamy do roli kosza na śmieci. Niesmaczne porównanie? Cóż - wyobraźmy sobie całą świąteczną ucztę z poziomu pojedynczej komórki naszego organizmu - może wtedy przestaniemy się oburzać i zastanowimy nad kolejną dokładką.

Reklama

W wielu domach przedświąteczne: "Nie ruszaj, to na Święta", już w pierwszym poświątecznym dniu zmienia się automatycznie w: "Zjedz, bo się zepsuje". Możemy się pośmiać, objeść ponad miarę, albo znaleźć inne rozwiązanie. W tym roku mamy już piątą odsłonę akcji - podziel się posiłkiem z bezdomnymi: podzielmysie.pl.

To nie jedyna z możliwych dróg niesienia pomocy. Niestety dzielenie się żywnością, zwłaszcza na masową skalę, nie jest wcale przysłowiową "bułką z masłem". Dobre chęci nierzadko spalają się w gąszczu urzędowych wymogów, których trzeba dopełnić, aby zgodnie z prawem przekazać jedzenie. Nawet duże sieci handlowe wyrzucają przeterminowane produkty zamiast przekazać je (z kończącą się datą przydatności do spożycia) potrzebującym, bo wymogi biurokratyczne skutecznie zniechęcają.

Warto skorzystać z doświadczeń tych, którzy przetarli już szlaki. Nie czekajmy aż żywność stanie się nieapetyczna czy pojawi się pleśń - jest wtedy toksyczna. Przejrzyjmy to, co zostało ze świątecznego stołu i zdecydujmy, co zjemy, co możemy zamrozić, a co chcemy przekazać innym. Dobro wraca, nawet to najmniejsze. Ci, którzy naprawdę potrzebują pomocy rzadko o nią proszą. My mamy możliwość poczuć się lepiej ze świadomością, że dołożyliśmy maleńką cegiełkę do bezinteresownej pomocy drugiemu człowiekowi. Nigdy nie wiemy, kiedy my będziemy jej potrzebowali. Życie szlifuje i uczy pokory, niejednego już strąciło z pantałyku, więc może zamiast oceniać wyciągnijmy rękę w stronę słabszego. 

Ewa Koza, dietetyk, autorka bloga mamsmak.com 

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: marnowanie jedzenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy