Reklama

Porażka rodzicielska

Każdy rodzic ma w sobie strach. Może nie do końca uświadomiony, ale jednak. Lęk ten związany jest z porażką dużego kalibru - rodzicielską.

Co by było, gdyby moje dziecko robiło coś, czego nie akceptuję? Zachowało się - jednym słowem - jak nie moje?

Pewnie każdy dorosły ma swoją pulę rzeczy nieakceptowalnych. Jeden będzie czuł zawód, jeśli jego dziecko nie będzie studiowało medycyny, tylko pedagogikę. Drugi poczuje rozczarowanie, kiedy pociecha rzuci swoją pracę i wyjedzie w podróż dookoła świata.

Zastanawiałam się, co mnie zabolałoby najbardziej, a dotyczyło moich dzieci. W końcu głoszę wszem i wobec, że powinny iść własną drogą, dokonywać swoich wyborów, być inni od nas (wiadomo, że lepsi). Jest kilka rzeczy, na których mi zależy. Uczę tego swoje dzieci właściwie od urodzenia. I jeśliby z tej nauki nic nie wyniosły, byłaby to moja osobista porażka. Rzecz jasna - rodzicielska.

Reklama

Oto lista pięciu rzeczy, których zaniechanie złamałoby mi serce.

1. Pomoc. W różnych odsłonach. Kiedy ktoś ma atak padaczki, zasłabnie, bądź jest uczestnikiem wypadku. Moje dzieci były świadkami takich sytuacji. We wszystkich uczestniczyliśmy aktywnie, czy to wzywając pogotowie, czy pomagając poszkodowanemu. To samo dotyczy drobnych rzeczy, jak choćby pomocy starszej osobie przy wyjściu z tramwaju, przytrzymaniu drzwi pani, która pcha wózek z dzieckiem.

2. Ocena. Moja religia jest lepsza, mój kolor skóry, mój dom, moje przekonania - nie wyobrażam sobie, by tak kiedyś mówiły moje dzieci. Usłyszę takie słowa? Znaczy, nie nauczyłam ich tolerancji, nie pokazałam, że każdy z nas jest inny, ma prawo do własnych poglądów.

3. Zaburzenia. Są dysfunkcje, które widać gołym okiem. Kiedy ktoś jeździ na wózku inwalidzkim, widzimy, że ma problemy z narządem ruchu. Są jednak zaburzenia ukryte, nierozpoznawalne dla większości społeczeństwa. Ktoś mówi do siebie w tramwaju i pasażerowie uśmiechają się pod nosem, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Nie widzę nic śmiesznego w tym, że ktoś ma problemy psychiczne i nie radzi sobie z rzeczywistością, jak większość z nas. Pamiętam sytuację, jak pewien pasażer komunikacji miejskiej wygłaszał dziwne stwierdzenia dotyczące Kościoła. Wszyscy odsuwali się od niego, jakby był trędowaty. Moja córka zapytała wtedy szeptem: "Mamo, jakie pan ma zaburzenie?". Nie oceniała, chciała wiedzieć.

4. Zwierzęta. Nie jest zabawne ciągnięcie kota za ogon ani szarpanie psa za uszy. Nie spotkałam się z takim zachowaniem u moich dzieci i wierzę, że tak im zostanie. Znęcanie się nad słabszymi - czy to ludźmi, czy zwierzętami - uznaję za patologię. Wierzę, że moje dzieci też.

5. Miłość. Wiecie dlaczego lord Voldemort nie mógł pokonać Harry’ego Pottera? Bo matka tego ostatniego kochała go tak bardzo, że nawet po swojej śmierci otaczała syna ochroną. A ponieważ moja córka jest fanką książek J.K. Rowlig, czasami śmieję się, że nawet gdy już będzie mieć 80 lat, a jej brat 84, nie uwolnią się od mojej miłości. Ta bowiem jest na wieki. Wierzę, że moje dzieci zawsze będą to czuły. Jeżeli kiedykolwiek zwątpią, poniosę porażkę na całej linii.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy