Reklama

Przecież ci tylko pomagam

Poczucie sprawstwa... Nadmierna kontrola...

Jedna ze znanych modelek żaliła się na łamach prasy kolorowej, że jej narzeczony wymagał od niej, by kładła się spać o 22, dbając podobno o to, aby wyglądała świeżo, atrakcyjnie i nie miała podkrążonych oczu. Chciał też, żeby na imprezy nakładała wybrane przez niego sukienki.

Jak się pewnie domyślacie związek ten nie przetrwał długo. Ale dorosła osoba w takiej sytuacji - nadmiernej kontroli czy nadmiernego "zaopiekowania" - sama może podjąć decyzję i np. odejść. Dziecko nie ma takich możliwości i dlatego jego reakcje są inne.

Reklama

Dla nas dorosłych taka nadmierna kontrola może czasem wydawać się nawet swego rodzaju "ubezwłasnowolnieniem". Czy czasami i nam nie zdarza się takie "nadmiarowe zaopiekowanie" dzieckiem?

Zorganizujemy wszystko, zaplanujemy, a potem pozostaje tylko "wykonać". Zaplanujemy cały tydzień, sprawdzimy zadania domowe, poinstruujemy, jak i co najlepiej zrobić, z kim się spotykać, z kim nie, wydzielimy czas na wszystko, kupimy sami potrzebne naszym zdaniem rzeczy i dziecko nie będzie już musiało o niczym myśleć i decydować. Chcemy mu pomóc, bo jest młode i niedoświadczone - aby miało dobre życie i odniosło sukces.

Mateusz Kusznierewicz - żeglarz, mistrz olimpijski - opowiadał nam kiedyś o rodzicach, którzy w czasie kursów żeglarskich pływają motorówkami wokół łódek swoich dzieci, obserwując przez lornetki, udzielając porad w trakcie lub po zajęciach. Robią tak, mimo że wysłali dzieci na profesjonalny kurs żeglarski, pod opieką profesjonalnych instruktorów.

Czy jestem zbyt krytyczna? Oni "przecież tylko pomagają". Pytanie, czy dzieci czują się wówczas jeszcze dziećmi, czy marionetkami, za których sznurki pociągają rodzice?

Już pierwsze powojenne badania psychologiczne dowodziły, że dzieci poddane nadmiernej kontroli rodziców były "spokojne, dobrze ułożone i nieoporne". Z jednej więc strony konsekwencją nadmiernej kontroli może być zbytnia uległość, ale ten sam sposób wychowania może wpędzić dzieci w inną skrajność, tzn. złość i bunt przeciwko całemu światu.

Ich wola, poglądy, naturalna potrzeba decydowania choćby w małym stopniu o własnym życiu, wszystko to zostaje stłumione. Jedynym sposobem, w jaki mogą odzyskać poczucie autonomii, jest ucieczka w bunt i arogancję. Co dziwne, bunt niekoniecznie może być skierowany wprost przeciwko rodzicom, czasami pojawia się on np. w szkole, wobec nauczycieli czy kolegów.

W kontekście nadmiernej kontroli i braku poczucia sprawstwa specyficzna wydaje się sytuacja dzieci niepełnosprawnych - czy to ruchowo, czy intelektualnie. Tutaj dość często zdarza się, że rodzice zupełnie bezwiednie otaczają je nadmierną opieką. Wyręczają je w wielu sprawach, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Mają dobre intencje.

Dziecko jest niepełnosprawne i wydaje się oczywiste, że przecież samo nie jest jeszcze w stanie nałożyć butów, postawić talerza na stół, umyć zębów. Ważne jest to słowo "jeszcze", ale w którym momencie jest "już"? Jak to zauważyć, jak nie przeoczyć? Nie zawsze przecież dziecko jest w stanie powiedzieć i przypomnieć: "Mamo, ja sam".

Traktujemy dziecko jako młodsze niż faktycznie powinniśmy. To samo dotyczy też dzieci pełnosprawnych, jednak niepełnosprawne są na to jeszcze bardziej narażone.

Może okazać się, że jeśli rodzice przeoczą moment, w którym dziecko powinno już zacząć robić coś samo, to potem jest bardzo trudno to wypracować. Rodzice przestają być czujni i uważni w ciągłym pośpiechu, między tysiącem terapii, a wizytami u lekarzy lub zajęciami pozalekcyjnymi. Zabiegani, zestresowani rodzice stają się nastawieni zadaniowo, a najważniejszym zadaniem staje się, by szybko wyjść z ubranym i nakarmionym przez nich dzieckiem. Decydujemy za nie, kiedy musi zjeść, aby zdążyć na umówione zajęcia, co ma zjeść, bo czasami porozumienie w tej kwestii jest trudne lub niemożliwe.

Grafik dnia także jest z góry ustalony. Czas wolny dziecka jest symboliczny, o ile w ogóle istnieje. Często też jest prościej samemu o czymś zdecydować, a jeśli dziecko nie mówi, to trudno jest mu samemu zwrócić uwagę na jego własne preferencje, własne oczekiwania i potrzeby. A rodzic w pędzie życia nie poświęca wystarczająco dużo czasu, aby się tego dowiedzieć. Albo nawet nie pomyśli, że jest to istotne. Nie docenia potrzeb swojego dziecka, a jemu samemu trudno je wyrazić.

Oczywiście, sytuacja rodziców dzieci niepełnosprawnych jest trudna. Nikt nie jest przygotowany na urodzenie takiego dziecka, nawet jeśli sam podjął taką decyzję w okresie ciąży. Rodzice tracą wówczas coś, co nazywamy instynktem rodzicielskim. Nie wiedzą, jak postępować, myślą, że zdroworozsądkowe metody, jakie znają, nie zadziałają, szukają pomocy u specjalistów.

Czasem mogą złapać się na tym, że po reakcji otoczenia widzą, że zabrnęli za daleko. Wycierają nos chusteczką 8-latkowi z zespołem Downa na podwórku i wtedy zauważają, że jego koledzy dziwnie na to patrzą. Ich zachowanie nie jest dostosowane do społecznych oczekiwań. Przecież dziecko samo umie już wytrzeć nos lepiej lub gorzej, ale pojawiają się wątpliwości: czy dobrze to zrobi, czy zauważy, że w ogóle jest taka potrzeba, czy ma chusteczkę?

Tylko czy za 18-latkiem także będą biegać z chusteczką, czy będzie siedział zasmarkany, bo rodzice nigdy go tego nie nauczyli lub co gorsza nauczyli, że katar, to przecież sprawa mamy, a nie jego? W przypadku dzieci niepełnosprawnych skutkiem nadmiernego zaopiekowania będzie brak samodzielności i nadziei na choć minimalnie niezależne życie.

Możemy to nazwać nadopiekuńczością, która nie pozostawia miejsca na "poczucie sprawstwa", którego każde dziecko potrzebuje jak powietrza. Wolność dziecka jest wówczas ograniczona, jego potrzeby jako człowieka nie są zaspokojone. Pozbawiamy je autonomii. Nie są dziwne wówczas bunt i sprzeciw jako jedne z reakcji, o których pisaliśmy.

Każdy ma chęć decydowania o sobie, podejmowania wyborów, choćby wydawałyby się one z naszego punktu widzenia mało istotne, np. czy zjem chleb z serem, czy z szynką, czy pójdę do domu drogą A, czy B? Ale to właśnie decyzje na miarę dzieci. I one potrzebują, aby się z nimi liczyć.

Dla Interia.pl: autorki bloga PsychologiaPrzyKawie.pl

Psychologia przy kawie
Dowiedz się więcej na temat: psychologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy