Reklama

Sześcioraczki w plenerze

Internauci chętnie podpatrują, jak rozwijają się najsłynniejsze polskie wieloraczki (i pierwsze sześcioraczki) - czyli rodzeństwo z Tylmanowej. Urocza załoga zmienia się z miesiąca na miesiąc i zdobywa kolejne sprawności. Aż miło popatrzeć!

Mama maluszków od wielu miesięcy prowadzi instagramowe konto, na które trafiają zdjęcia prezentujące urywki codzienności tej niezwykłej rodziny. Pani Klaudia oszczędnie i umiejętnie dawkuje fotografie, by choć po części zaspokoić ciekawość 150 tys. obserwujących, a przy okazji zachować maksimum prywatności. 

Nie da się ukryć, że Malwinka, Kaja, Nela, Zosia, Tymek, Filipek i ich starszy brat Oliwier to wyjątkowo fotogeniczne dzieci. Za kilka lat wszystkie zdjęcia staną się dla nich cenną pamiątką i okazją do odbycia fascynującej podróży w przeszłość.

Reklama

Sześcioraczki robią się coraz bardziej ruchliwe i coraz trudniej uchwycić w kadrze całą szóstkę! Co to będzie, jak zaczną chodzić? W komentarzach pod zdjęciami nie brak słów wsparcia od rodziców bliźniąt, którzy dobrze wiedzą, jak to jest, gdy wydaje się, że rąk jest zawsze za mało. Podziwiają rodziców całej siódemki i nazywają ich bohaterami dnia codziennego. Pani Klaudia powtarza, że w jej odczuciu wszyscy rodzice, niezależnie od liczby dzieci, są bohaterami.

Malwinka, którą rodzina nazywa czule "niespodzianką" (zarówno lekarze, jak i rodzice sądzili, że dzieci będzie pięcioro!), potrzebowała specjalistycznej opieki nieco dłużej. Sześcioraczki, urodzone jako wcześniaki w 29. tygodniu, do domu wracały "etapami" - najpierw te, które osiągnęły już odpowiednią wagę i które były już na to gotowe. Malwinka urodziła się jako ostatnia i najmniejsza, ważyła zaledwie 890 gramów. Ze szpitala, co zrozumiałe, wyszła jako ostatnia, przekroczywszy wagę czerech kilogramów. Póki co nie dogoniła jeszcze rodzeństwa, które siedzi samodzielnie, ale i na nią przyjdzie czas!

***

#POMAGAMINTERIA

Pięć rodzin, pięć dni i piętnaście wymagających treningów. Obóz Muay Thai, którego pierwsza edycja odbyła się w zeszłym roku, jest szansą dla młodzieży w spektrum autyzmu na poznanie smaku zdrowej rywalizacji, wygranej, a czasem także porażki. Jak mówią organizatorzy: "To, że nasi podopieczni nie utrzymują kontaktu wzrokowego z rozmówcą, nie znaczy, że nie mają nic do powiedzenia. Sport uczy nas szacunku do siebie i każdego rywala. Jeśli tego nie zrozumiesz, oddalasz się od mety". Organizacja tegorocznej edycji wciąż stoi pod znakiem zapytania, jednak dzięki ludziom dobrej woli szanse na wyjazd z każdym dniem rosną. I ty możesz pomóc! Sprawdź szczegóły

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy