Reklama

Ta opowieść się nie kończy

X Festiwal Muzyki Filmowej /Robert Słuszniak dla KBF /materiały prasowe
Reklama

Co się stanie jeśli przestaniemy marzyć? Świat czeka zagłada. Kraina Fantazji przestanie istnieć.

Kto był dzieckiem w latach 80. nie może nie pamiętać "Niekończącej się opowieści" w reżyserii Wolfganga Petersena. Fabuła filmu ma dwóch głównych bohaterów.

Bastian żyje w realnym świecie. Atreyu, młodego wojownika, poznajemy dzięki książce, którą czyta Bastian. W pewnym momencie okazuje się, że czytelnik ma wpływ na losy postaci powieści. A jeśli czytać przestanie, wymyśleni bohaterowie znikną, ich krainę czeka zagłada.

Choć od premiery filmu minęło ponad 30 lat, akurat w tej kwestii nic się nie zmieniło. Jeżeli przestaniemy czytać, przestaniemy wyobrażać sobie pewne rzeczy. Jeżeli zaniedbamy wyobraźnię, nie tylko będziemy głupsi, ale także mniej szczęśliwi. Bo żeby spełniać marzenia, trzeba najpierw zacząć marzyć.

Reklama

O "Niekończącej się opowieści" zapomniałabym pewnie, gdyby nie Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie. Na koncert z muzyką na żywo i filmem w tle, poszłam ze swoją córką. Jest akurat w wieku, w którym byli główni bohaterowie, jednym słowem - najlepszym. Bo choć oglądała opowieść kilka lat wcześniej, pamiętała ją głównie - jak większość z nas - z piosenki Limahla.

Dopiero na miejscu dowiedziałyśmy się, że tak naprawdę dyskotekowy hit, był nagrany do amerykańskiej wersji produkcji. Oryginalną ścieżkę dźwiękową stworzył niemiecki kompozytor Klaus Doldinger.

I tu na słuchaczy czekała niespodzianka. Gdy orkiestra zaczęła grać piosenkę do napisów końcowych, na scenie pojawił się kompozytor ze swoim saksofonem. Choć Doldinger skończył 81 lat, zagrał z pozostałymi muzykami z nie mniejszym wigorem. Na zakończenie wzruszająco wszystkim podziękował. Nic dziwnego, że dostał owacje na stojąco, bo koncert orkiestry Sinfonietta Cracovia i chóru Cracow Singers pod batutą Christiana Schumanna był po prostu wyjątkowy.

A ja? Wracałam sobie z córką, rozmawiając o tym, że przecież wszystko jest możliwe. I, że cudownie by było, żeby do domu na swoim grzbiecie zawiózł nas Falcor, smok i pies zarazem, który zawsze się uśmiecha. W końcu mówią o nim Szczęściarz.  

Zapowiadając koncert, dziennikarka RMF Classic, Jadwiga Polus powiedziała: "Nikt z nas nie jest za duży, by nie móc wracać do dzieciństwa". I tak właśnie jest.

Monika Szubrycht

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy