Reklama

Takie są chłopy

„Takie są chłopy” – milion razy słyszałam to zdanie, z ust różnych kobiet. Ocena płci przeciwnej wyrażana w tak jednostronny sposób to refren powtarzany od pokoleń. Najwyższy czas pomyśleć o zmianie.

Ciocia X ma zdanie na każdy temat. Zna się na wszystkim lepiej, niż przeciętny zjadacz chleba. Kiedy więc córka zapytała ją o rzecz związaną z komputerem, ciocia odpowiedziała z wrodzoną pewnością siebie, że takie sprawy nie powinny jej interesować, bo jest dziewczynką, a ta działka należy do męskiego świata. "Nieprawda" - zaoponowała siedmiolatka. - "Mój tata pokazuje mi różne rzeczy na komputerze, tak samo jak mojemu bratu". I pomaszerowała do pokoju, w którym znajdowali się panowie, by również odkrywać tajniki informatyki.

Ciocia ze swoim oburzeniem została sama, bo nie potrafiła w porę znaleźć ciętej riposty. Ja z kolei uświadomiłam sobie, jak często kobiety same wyznaczają granice oddzielające świat męski od żeńskiego.

Reklama

Niezadowolone żony 

"Jak mu nie napiszę drukowanymi literami to zapomni", "Ile razy ma kupić mleko, zawsze wybiera złe", "Pranie wieszam sama, bo on oczywiście nie potrafi tego zrobić, jak trzeba" - lista męskich przewinień ciągnie się w nieskończoność. Najgorsze, że większość składa się z rzeczy naprawdę banalnych, które na dobrą sprawę nie wpływają na nasze codzienne wspólne życie, tylko stają się błahymi pretensjami, często podważającymi umiejętności drugiej osoby.

Dopóki złośliwe uwagi są wygłaszane w towarzystwie koleżanek, nic złego się nie dzieje. Każdy z nas ma jakieś wady. Być może mówiąc o nich, odbieramy im ciężar gatunkowy. Z pewnością jest to udowodnione i poparte badaniami, dlaczego narzekamy na swoich partnerów, tylko ja do takich badań nie dotarłam. Koleżeńskie szeptanie z pewnością nikomu nie szkodzi. Niestety, często odbywa się ono w obecności milczących świadków - dzieci.

Na własną szkodę

Mówiąc źle o ojcach naszych dzieci działamy na własną szkodę. Potem, gdy chcemy wyjść same do kina, dziwimy się, że maluchy nie chcą z nimi zostawać. Albo, że dzieci o każdą rzecz pytają nas, nie tatusiów. A przecież przez miesiące i lata wmawiałyśmy pociechom, że my wszystko robimy lepiej. Nie trudno więc zgadnąć, że odpowiedzi będą szukały właśnie u nas.

To kobiety w dużej mierze budują ojcowski autorytet. Nie strasząc słowami: "Zobaczysz, co będzie, jak tata wróci", ale codziennymi, małymi gestami, które pokazują, że szanujemy drugą osobę. Nie musimy zgadzać się ze wszystkim, co mówią nasi partnerzy. To nic złego, jeśli mamy różne zdania na dany temat. Źle dzieje się wtedy, gdy z góry zakładamy, że mamy rację i nie potrafimy prowadzić dialogu.

Przykład uczy

Dziecko nie słyszy słów, które do niego mówisz. Dziecko widzi, co robisz i obserwując bierze z ciebie przykład. To, jak z sobą rozmawiamy, jak rozwiązujemy konflikty i w jaki sposób się do siebie zwracamy jest dla niego najlepszym drogowskazem. Za zamkniętymi drzwiami niezmiennie uczymy nasze pociechy, czy mają być dobrymi partnerami dla drugiej osoby, czy wiecznie wszczynającymi kłótnie awanturnikami. Poza domem pokazujemy im, jak mają odnosić się do obcych. Bo dzieci nigdy nie zapomną, że wchodząc do sklepu powinny mówić "dzień dobry", jeśli będą to widziały na co dzień, u osób, które są dla nich największym autorytetem.

Mama i tata 

Każdy rodzic kocha swoje dziecko najlepiej, jak umie. Każde dziecko jest w połowie i mamy, i taty. Nie mówmy nigdy źle o drugim rodzicu. Bo to tak, jakbyśmy źle mówili o połowie naszego dziecka. A przecież kochamy je w całości.      


Monika Szubrycht

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy