Reklama

Trudne życie perfekcjonisty

Perfekcjoniści wcale nie mają na swoim koncie więcej sukcesów niż inni ludzie.

Wiele od siebie wymagasz, wciąż podnosisz poprzeczkę. Ale choć wkładasz we wszystko mnóstwo serca i wysiłku, efekty nie zawsze są fantastyczne. Powiemy ci, dlaczego tak się dzieje. I jak osiągać więcej, robiąc mniej.

Zrywasz się o świcie. Ćwiczysz, a potem robisz śniadanie dla rodziny. Talerze układasz równiutko na świeżo wyprasowanym obrusie. Robiąc synowi kanapki do szkoły, wpadłaś na pomysł, żeby powycinać rzodkiewki w zabawne wzorki. Może chętniej je zje? Teraz tylko makijaż i możesz już biec do pracy.

Lecz kiedy wracasz do domu, po twoim porannym entuzjazmie nie ma śladu. W biurze szef znowu się do ciebie przyczepił. A przecież tak się starasz, ciągle zostajesz po godzinach! W dodatku syn nawet nie tknął kanapek. Jesteś zła i zmęczona, ale zaciskasz zęby, bo czeka cię jeszcze masa roboty....

Reklama

Trud nie zawsze się opłaca

Perfekcjoniści we wszystko, co robią, wkładają ogromny wysiłek. Niestety, rzadko są z siebie zadowoleni. Zawsze przecież można coś jeszcze poprawić, doszlifować. Być może teraz kiwasz głową ze zrozumieniem. Nauczono cię cenić takie podejście. Podziwiasz ludzi dążących do mistrzostwa. Sama chcesz taka być.

Oczywiście, w pragnieniu doskonałości nie ma nic złego. I wspaniale, że ty też starasz się ze wszystkich sił. Ale perfekcjonizm ma swoją ciemną stronę. Oznacza życie w stresie i ciągłym zmęczeniu. Poza tym trud nie zawsze się opłaca. Może zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego twoja roztrzepana koleżanka awansowała, a ty nie. I czemu przyjęcie, które przygotowywałaś przez tydzień, nie było aż tak udane.

O dziwo, perfekcjoniści wcale nie mają na koncie mniej porażek niż inni ludzie. Ale ponieważ pracują dwa razy ciężej, mocniej je przeżywają, a nawet przypłacają depresją. Sukcesy nie poprawiają im humoru, bo nigdy nie są wystarczające. Zaraz, zaraz, czegoś tu nie rozumiesz...

Czy nie powinno być tak, że im więcej zachodu, tym lepsze rezultaty? Otóż nie zawsze tak się dzieje. Zanim podpowiemy ci, jak wrzucić na luz, dowiedz się, co komplikuje życie tym, którzy stawiają sobie bardzo wysokie wymagania.

Zdradliwe szczegóły

Pedanci nie odnoszą zbyt wielu sukcesów, ponieważ pracują wolno, a czasem nie kończą rozpoczętej pracy. W skrajnych przypadkach w ogóle powstrzymują się od działania. Bo myślą, że jeszcze nie są dość dobrzy. Albo wciąż wyczekują na odpowiedni moment. To nie wymówka, ich dosłownie paraliżują wyzwania.

Dlatego uchodzą za opieszałych, choć w rzeczywistości są tytanami pracy. Gdy już się do czegoś zabiorą, w nieskończoność szukają pomyłek w tekście, godzinami prasują niewidoczne zagięcia na koszuli, sprawdzają wszystko po kilka razy.

Ty napiszesz jedno sprawozdanie, podczas gdy twoja koleżanka odda w tym samym czasie trzy. Nieważne, że niechlujne i z błędami. To ona zrobi na szefie lepsze wrażenie i zyska opinię efektywnej. Niesprawiedliwe? Owszem! Niestety, przesadne skupienie na detalach czasem zabija efekt.

Warto zmienić nastawienie

Perfekcjonistom bardzo przeszkadza to, że z reguły są pesymistami. Nie tylko dlatego, że nie zadowala ich nic, co zrobią. Chcąc wyłapać błędy, rozmyślają o problemach, które wcale nie muszą się pojawić. Są jak ludzie, którzy jadąc na wakacje, wolą na wszelki wypadek spakować do walizki torbę leków, zamiast dmuchanego materaca i piłki plażowej.

Dlatego mawia się, że perfekcjonizm to przeciwieństwo szczęścia. Może znasz to z własnego doświadczenia? Byłaś zbyt zmartwiona złymi prognozami pogody, żeby cieszyć się urlopem. Na miejscu wprawdzie nie padało, ale odpoczynek wcale nie okazał się udany, bo dostałaś pokój bez widoku na morze. Przyznaj, że z takim nastawieniem ciężko się żyje. Dlatego najwyższa pora je zmienić.

80 proc. to twoje nowe 100 proc.!

Teraz rozumiesz, dlaczego sumienność nie zawsze przekłada się na efekty i zadowolenie z życia. Co możesz z tym zrobić, skoro drobiazgowość jest twoją drugą naturą? Poznaj zasadę zwaną 80/20. Polega na tym, że odtąd za 100 proc. uważasz 80 proc. Jeżeli na coś przeznaczałaś na przykład 100 minut, teraz pilnujesz, żeby zmieścić się w 80.

Dawniej, zanim oddałaś raport, sprawdzałaś go cztery razy. Od jutra czytaj tylko dwa. Postaraj się stopniowo zmniejszać swoje zaangażowanie w codzienne zadania. Uwierz, że nawet najprostszą czynność można wykonywać dowolną ilość razy i wciąż znajdować jakieś niedociągnięcia. To bardzo ważne wiedzieć, kiedy przestać.

Pójdzie ci łatwiej, jeżeli narzucisz sobie czasowy rygor. Zamiast myśleć o tym, że obiad musi zachwycić gości, załóż, że masz na jego ugotowanie dwie godziny. Niech patrzenie na zegarek będzie ważniejsze od dopieszczania potraw. Możesz nawet ustawić sobie stoper, jak uczestnicy zawodów kulinarnych. I choćby cię korciło, żeby przygotować jeszcze jedną sałatkę, odpuść.

Dobrze byłoby, gdybyś z góry wyznaczyła sobie maksymalny czas na różne zajęcia. Na przykład: sprzątanie – godzina, prasowanie – półtorej, nadrabianie zaległości z biura – dwie godziny. Na początku możesz czuć się trochę nieswojo i stresować się, że ktoś zarzuci ci niestaranność. Nie obawiaj się! Zdążysz ze wszystkim i przekonasz się, jak wiele detali umyka uwadze otoczenia.

Urok małej improwizacji

Jeśli na myśl o ewentualnej wpadce robi ci się słabo, proponujemy ci eksperyment. Spróbuj zrobić coś bez przygotowania. Zaproś gości na ostatnią chwilę, choć w lodówce pusto, a w mieszkaniu bałagan.

Z dnia na dzień namów bliskich na wycieczkę, mimo że zawsze planujesz wyjazdy z dużym wyprzedzeniem. Przekonasz się, że w spontanicznym działaniu jest siła i radość. Zobacz wartość niedoskonałości. Zostaw bazgroły dziecka na ścianie, a jeśli do zupy wpadła ci przypadkiem jakaś przyprawa, spróbuj, może wyszło z tego coś pysznego.

Nawet Michael Jackson, który zamęczał otoczenie dbałością o szczegóły, raz zrobił wyjątek. Podczas nagrywania piosenki „Beat It!”, ktoś głośno zapukał do studia. Ekipa struchlała, bo nagranie trwało już kolejny dzień. Tymczasem Jackson uznał, że ten hałas pasuje do utworu, i postanowił stukanie zostawić. Do dziś wszyscy zachwycają się tym fragmentem piosenki.

Najlepsze życiowe wskazówki

Jako perfekcjonistka unikasz ryzyka i dlatego najbardziej lubisz robić to, na czym świetnie się znasz. Ale zamiast w kółko szlifować te same umiejętności, spróbuj czegoś nowego. Nie musisz od razu robić rewolucji. Wystarczy, że zaczniesz od małych kroków, na przykład od zmiany rozkładu dnia.

Zawsze po pracy jedziesz na zakupy, a potem odwiedzasz mamę? Przełam rutynę i zmień tę kolejność. Może po jakimś czasie odważysz się na coś więcej i zapiszesz na ćwiczenia pilates? Potraktuj to jak rozrywkę, a nie wstęp do zdobycia najwyższego stopnia wtajemniczenia. Nie musisz nikomu nic udowadniać ani z nikim rywalizować.

Gdy zaczynasz czegoś się uczyć, zawsze popełniasz błędy. Nie traktuj pomyłek jak katastrofy. To są najcenniejsze życiowe wskazówki.

Warto dzielić się obowiązkami

Nawet gdy padasz z nóg ze zmęczenia, nie dajesz się nikomu wyręczyć. Bo kiedy kurze ściera twoja córka, trzeba po niej poprawiać. A gdy pozwoliłaś zrobić obiad mężowi, kawałki ciasta znalazły się na suficie.

To oczywiste, że nikt tak jak ty nie zadba o dom, ale może raz w tygodniu weźmiesz sobie wolne, a rodzina przejmie twoje obowiązki? Pamiętaj, że odpoczniesz, tylko pod warunkiem że przestaniesz ich nadzorować i udzielać rad. Najlepiej, żebyś powiedziała, czego oczekujesz, a potem (jeżeli nie umiesz się powstrzymać od zaglądania im przez ramię) wyszła z domu.

To nieważne, jak będą wyżymać mop i w jakiej kolejności ustawią kieliszki w kredensie, ważne, byś po powrocie zastała porządek. Gwarantujemy ci, że nawet jeśli na początku znajdziesz coś do poprawki, twoja domowa ekipa szybko nabierze wprawy i będziesz z niej dumna.

Podobnie w pracy. Kiedy czujesz, że zmęczenie daje ci się we znaki, poproś o pomoc. To zwykła koleżeńska przysługa.

Czy to się komuś spodoba?

Perfekcjoniści mają skłonność do niepotrzebnego oceniania siebie i innych. Robią tak nie z poczucia wyższości, tylko dlatego że sami żyją w lęku przed osądem. W duchu wciąż zadają sobie pytania: „Czy to wystarczy?”, „Czy to się spodoba?”... Nic dziwnego, że bez przerwy wydają opinie.

Pomyśl jednak, o ile milsze byłoby twoje życie, gdybyś niczego nie wartościowała. Zrób następujące ćwiczenie: przez kilka dni nie oceniaj niczego. A jeżeli już musisz, rób to wyłącznie wtedy, kiedy zamierzasz coś pochwalić. Zapomnij na moment, że istnieją takie przykre słowa jak: beznadziejny, do niczego, okropny.

Ugryź się w język, gdy chcesz powiedzieć: „Na twoim miejscu zrobiłabym to inaczej” albo: „Ten kotlet nie jest przyprawiony”. Nie dość, że zobaczysz świat w jaśniejszych barwach i zjednasz sobie ludzi, to sama w końcu przestaniesz być dla siebie surowym krytykiem.

Maja Nowierska


Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy