Reklama

Ty też masz prawa

Dziś porozmawiamy o asertywności, stawianiu granic oraz o miłości do samego siebie. Bez odpowiedniego zbilansowania tych cech, nie uda się stworzyć zdrowych relacji z otoczeniem.

Gosia

Od Świąt minął ponad miesiąc, a Gosia wciąż ze łzami w oczach wraca do tamtych dni. Inaczej wyobrażała sobie ten magiczny czas. Miała żal do męża. Znowu postawił na swoim. Dlaczego ona i dzieci muszą cierpieć? Nie potrafiła pojąć, jak mężczyzna, który świata poza nią nie widział, mając to, czego tak bardzo pragnął, przestał to doceniać.

Bogusia

Bogusię oglądając wieczorem film, przeszedł dreszcz. Zdrady, zdrady, wszędzie zdrady. Są tematem przewodnim książek, filmów, seriali... A może to ona zaczęła ostatnio częściej myśleć o niewierności mężczyzn i tym samym ukierunkowuje uwagę na ten temat.

Reklama

Marek

W Marku zaczęło coś pękać. Coraz bardziej przemęczony, sfrustrowany, dający się wszystkim bez reszty. W zasadzie nigdy nie widział w tym nic dziwnego. Dlaczego teraz przystanął i zastanawia się nad sobą?

Gosia

Gdy Gosia poznała swojego przyszłego męża, wiedziała, że jest po rozwodzie, że ma córeczkę, którą kocha nad życie. Nie stanowiło to dla niej problemu. Wręcz przeciwnie, widząc, że jest dobrym ojcem, wiedziała tym samym, że jest dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, nie wyobrażała sobie, by mogła zabronić mu kontaktów z córką. Widziała, że jest wolnym mężczyzną, ale ma zobowiązania wobec dziecka.

Bogusia

Bogusia ceniła w mężu jego empatię. Zawsze wrażliwy na potrzeby wszystkich wokół. Zanim ktokolwiek poprosił o pomoc, już wyciągał pomocną dłoń. Miał złote serce. Ale ostatnio koleżanki zaczęły zwracać uwagę, że powinna być bardziej czujna. "On z dobrego serca wszystkim pomaga, a baby tylko czekają, by znaleźć pretekst i faceta uwieść... Ty to głupia i naiwna jesteś"- słyszała.

Marek

Marek rano zawoził dzieci do przedszkola, potem pędził do pracy. Po pracy po dzieci, zakupy, obiad. Taki mieli układ. Żona rozwijała się naukowo. Był z niej dumny i wiedział, że musi mieć spokój. I tak cud, że urodziła w międzyczasie dziewczynki. Cuda się zdarzają, nie dość, że zaszła w ciążę, pomimo tego, że odkładała to wciąż na później, to na dodatek zdarzyło się podwójne szczęście - bliźniaczki.

Gosia, Bogusia, Marek 

Gosia, Bogusia i Marek. Trzy osoby, które nie umiały zadbać o własne granice. Widziały innych i ich potrzeby, nie widząc swoich. Zawsze stawiały innych ponad swoje dobro. Gdyby nie przyjaciele, koleżanki, terapeuta, nie wiadomo jak daleko by zaszli.

Gosia

Gosia nie tylko akceptowała to, że mąż co drugi weekend spędzał z córką, ale zaczęła również akceptować to, że zaczął w pewnym momencie zaniedbywać ich wspólne dzieci. Oczywiście szalał z radości, gdy urodził się pierwszy, a potem drugi synek, ale później zachowywał się tak, jakby chciał wynagrodzić córce fakt posiadania innych dzieci. Córka stała się dla niego pępkiem świata. Pewnie dlatego, że nie docenia się w życiu tego, co ma się na wyciągniecie ręki. To, co się ma na co dzień nie jest dla nas tak cenne jak to, czego nie mamy. Dlatego pewnie, gdy nastolatka zaproponowała, by wspólnie wyjechali w święta na Wyspy Kanaryjskie, nie zastanawiał się długo, nie pomyślał o żonie i dzieciach. Po policzku Gosi popłynęły łzy, gdy koleżanki w pracy opowiadały o rodzinnych świętach... Nie tak wyobrażała sobie tę Wielkanoc.

Bogusia

Tego dnia Bogusia miała potwornie stresujący dzień w pracy. Marzyła, by wreszcie wrócić do domu. Chyba stres spowodował, że rozwinęła się jakaś infekcja. Nie weszła po drodze nawet do apteki, tylko co sił biegła do domu. Chciała przytulić się do męża. Wiedziała, że zadba o nią i kupi wszystko, co ona potrzebuje. Przekraczając próg domu, odebrała smsa - "Kochanie, nie czekaj z obiadem". "Potem Ci wszystko wyjaśnię"- usłyszała, gdy zadzwoniła, informując o swoim fatalnym samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Mąż przejął się bardzo, ale wytłumaczył, że musi pomóc żonie przyjaciela, który jest za granicą, a jej po raz n-ty w tym miesiącu coś się znowu zepsuło...

Marek 

W Marku coś zaczynało pękać. Był potwornie przemęczony. W pracy podczas rozmowy z coachem usłyszał, że musi znaleźć chwilę dla siebie. Gdy powiedział żonie, że chce dla równowagi psychicznej pomyśleć o sobie i swoich potrzebach i chciałby raz w tygodniu chodzić na basen, poczuł się, jakby prosił o rzecz niemożliwą do zdobycia. A przecież chciał tak niewiele. Musi coś robić dla siebie, bo zwariuje. Żyje w ciągłym tempie i ze słowami wciąż brzmiącymi w głowie: muszę, muszę, muszę...

Umiejętność postawienia granic, to dla niektórych osób sztuka. Nie stawiają ich, bo nie chcą zrobić przykrości, nie chcą być egoistami, nie chcą stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało... A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące rożnie, ale mające ten sam sens: "Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej". Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.

Dla Interia.pl: autorki bloga PsychologiaPrzyKawie.pl

Psychologia przy kawie
Dowiedz się więcej na temat: psychologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama