Reklama

Ucieczka Agnieszki

Dzisiaj zajmiemy się dwoma ciekawymi zagadnieniami psychologicznymi. Nasza historia wyjaśni, czym są efekt aureoli i Pigmaliona, czyli samospełniającego się proroctwa.

W pierwszym roku pracy trafiła do mnie Agnieszka, szesnastolatka, która pomimo upływu lat mocno zapisała się w mojej pamięci. Często myślami powracam do dnia, w którym przyszła do mnie jej wychowawczyni, prosząc o pomoc. Powiedziała, że jej uczennica, wówczas chodząca do trzeciej klasy gimnazjum, do niedawna osiągająca bardzo dobre wyniki w nauce, zaczęła w ostatnim roku uzyskiwać coraz słabsze oceny, a od miesiąca wagaruje. 

Po zdiagnozowaniu objawów dziewczyny, wiedziałam, co było przykrywką jej zachowania, czyli wagarów. Nauczyciele, co jest zrozumiałe, widzieli tylko wierzchołek góry lodowej. Tak zwykle bywa, że w pierwszej kolejności rzuca nam się w oczy zachowanie drugiego człowieka. Wychowawcę niepokoił fakt, że uczennica wagaruje, dostrzegł to, że opuściła się w nauce, ale nie mógł dotrzeć do tego, co kryło się głębiej. O tym, co wiedzieli rodzice, ale nie chcieli mówić. 

Reklama

Agnieszka "szła" przez szkołę z etykietką bardzo dobrej, zdolnej uczennicy, a taką osobą nie była. Miała przeciętny iloraz inteligencji, pomimo, że sprawiała inne wrażenie (czysta, schludna, modnie ubrana, zawsze przygotowana do lekcji, posiadająca bogate słownictwo). Trudno było uwierzyć, że ta dziewczyna z dobrego domu, której rodzice wykonywali prestiżowe zawody, może nie pasować do ramki, w której chcieliśmy ją widzieć. Zadziałał w tym wypadku efekt aureoli polegający na tym, że mamy tendencję do automatycznego przypisywania cech osobowościowych na podstawie pozytywnego lub negatywnego wrażenia. Pierwsze wrażenie bardzo ciężko zmienić. Agnieszka sprawiała bardzo dobre wrażenie. 

Stanęło przede mną wówczas trudne zadanie do wykonania. Zdawałam sobie sprawę, że niełatwo będzie mi, młodej osobie, przekonać nauczycieli, że ta szesnastolatka nie jest tą, którą chcieli w niej widzieć. Oni dostrzegali osobę zdolną, traktowali ją jako bardzo dobrą uczennicę i myślę, że między innymi to przez pierwsze lata nauki szkolnej było czynnikiem wpływającym pozytywnie na Agnieszkę. Zadział w tym wypadku tzw. efekt Pigmaliona będący odmianą samospełniającego się proroctwa. Polega on na tym, że ludzie wykazują tendencję do zachowywania się zgodnie z tym, czego oczekują od nich inni. Niestety, im dalej w las, tym więcej drzew i zarówno praca rodziców, jak i wiara nauczycieli w możliwości dziewczyny nie wystarczyły. 

Zaprosiłam wówczas na rozmowę jej rodziców. Nie było to dla mnie łatwe zadanie. Zręczniej jest powiedzieć ludziom, że ich dziecko jest zdolne, ale leniwe, niż odwrotnie. Ich reakcja, mnie osobiście, nie zaskoczyła. Pękli... Mama popłakała się, ale nie dlatego, że obwieściłam im złą nowinę. Okazało się, czego mogłam się tylko domyślać, że oni doskonale zdawali sobie sprawę z problemów córki. Wiedzieli, czym spowodowane są słabsze wyniki w nauce, wiedzieli, dlaczego zaczęła wagarować. 

Rodzice dziewczynki nie mogli pogodzić się z tym, że ich dziecko jest przeciętne. Oni, inteligentni, odnoszący sukcesy, oczekiwali, że ona też taka będzie. Od momentu, w którym zorientowali się, że Agnieszka nie jest dzieckiem zdolnym, robili wszystko, co w ich mocy, aby pracą nadrabiać to, co było jej deficytem. Presja rodziców była wielka. Problemy zaczęły pojawiać się pod koniec klasy drugiej, a w klasie trzeciej nie była już w stanie unieść obciążenia. W domu wytężona praca, a ona uzyskiwała coraz słabsze wyniki, w końcu zaczęła wagarować... Rodzice jednak bronili się przed szczerą rozmową z nauczycielami. Wstyd, strach przed przyklejeniem etykietki, trudno powiedzieć... Szkoda, gdyż w szkole poprzeczka była postawiona za wysoko. Uczennica nie była w stanie do niej doskoczyć. 

Uczucie żalu, złości, bezradności doprowadziły w końcu do ucieczki w postaci wagarów. Dobrze się stało, że były to tylko wagary. Na szczęście po rozmowie, którą przeprowadziłam z rodzicami nastolatki, zrozumieli, że za moment ich córka mogłaby wpaść w depresję, uzależnienie, pojawiłyby się myśli samobójcze. Oni wówczas zrozumieli, do czego mogła doprowadzić ich ambicja i presja, jaką wywierali na dziecku. A ilu rodziców jest takich, którzy nie chcą zrozumieć. 

Reasumując, pamiętajmy jako rodzice, że nauczycielom zależy na informacjach, które mamy o swoim dziecku, nie po to, by mieć je w szachu, ale po to, by mu pomóc. Szczerość jest niezmiernie istotna, jeżeli chcemy grać w jednej drużynie, której celem jest dobro naszego dziecka. 

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób

Autor: PsychologiaPrzyKawie.pl

Psychologia przy kawie
Dowiedz się więcej na temat: psychologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy