Reklama

Urodziła 11 dzieci. Dla niej to wciąż za mało

Courtney Rogers niemal cały czas jest w ciąży. Kolejne pociechy przychodzą na świat co roku, a plany są naprawdę ambitne. Razem z mężem Chrisem chcą mieć ich 12, 14 lub nawet więcej. Jak wygląda życie rekordowej rodziny i z czego najczęściej muszą się tłumaczyć?

Każdy ma prawo do własnej opinii, ale w tym przypadku zdania są wyjątkowo podzielone. Jedni nie kryją zachwytu i kibicują młodym rodzicom, a inni bezlitośnie krytykują ich życiowe wybory. Choć Courtney i Chris nikogo nie krzywdzą, niektórzy i tak chcą ich zawstydzić. Tylko dlatego, że wybrali mało popularny sposób na życie.

Dom rekordowej rodziny z amerykańskiego stanu Nowy Meksyk już dziś ledwo mieści wszystkich członków, ale wyjątkowo płodni małżonkowie planują kolejne pociechy. Od kilkunastu lat kompletują niezwykłą drużynę, która ostatni raz powiększyła się pół roku temu. Biorąc pod uwagę ich dotychczasową historię, kolejne dziecko powinno pojawić się już niedługo.

Reklama

36-letnia mama uwielbia stan błogosławiony i zazwyczaj kilka miesięcy po porodzie znowu ogłasza radosną nowinę.

Courtney i Chris Rogers poznali się przez wspólnych znajomych w 2007 roku, kiedy wzięli udział w kościelnym obozie. Oboje pochodzą z wielodzietnych rodzin, więc szybko znaleźli wspólny język. On ma dziewięcioro rodzeństwa, a ona sześcioro. Razem postarali się o jeszcze większą gromadkę.

Zaledwie rok później para stanęła na ślubnym kobiercu. Panna młoda miała wtedy 23 lata, a jej przyszły mąż 19. To był ich pierwszy związek. Nie mieli żadnych doświadczeń z płcią przeciwną, zachowując cnotę dla wybranka.

Para szybko zaczęła realizować swoje największe marzenie, jakim jest duża rodzina. 11 lat temu na świecie pojawił się ich pierwszy syn, a pół roku temu do Rogersów dołączyła maleńka Caris. Pomiędzy nimi jest jeszcze sporo dzieciaków. Wszystkie noszą imiona zaczynające się od litery C.

Clint (11 lat), Clay (9), Cade (8), Callie (7), Cash (6), Colt i Case (5), Calena (4), Caydie (3), Coralee (2), Carris (6 miesięcy) – 11 dzieci urodzonych przez 13 lat małżeństwa. Doświadczona mama przyznaje, że od dnia ślubu niemal cały czas jest w ciąży. Najdłuższa przerwa trwała dziewięć miesięcy.

Wszystko wskazuje, że to wciąż nie koniec. Amerykanie mówią wprost: chcemy więcej! Plan minimum zakłada 12 pociech, ale nie jest to sztywny limit. Para mówi nawet o czternastce. Całkiem możliwe, że na tym nie poprzestaną, bo uwielbiają swoje życie. I to pomimo codziennych trudności.

Rodzina wydaje na jedzenie równowartość 5-6 tysięcy złotych miesięcznie. To dla nich spory wydatek, dlatego jakiś czas temu wprowadzili plan oszczędnościowy. W efekcie dzieci noszą wyłącznie używane ubrania, a Courtney raz na jakiś czas wyprzedaje nagromadzone w domu przedmioty.

Rogersowie mieszkają na farmie, która jest ich domem, a także miejscem nauki dla pociech w wieku szkolnym. Rodzice sami uczą swoje dzieci, co pozwala zbudować jeszcze silniejszą więź. Mimo to wciąż słyszą uwagi, że przesadzili z ilością i na pewno nie są w stanie zapanować nad chaosem.

"Nie rozumiem tego typu zarzutów. Jestem z nimi 24 godziny na dobę i poświęcam uwagę każdemu" – wyznała jakiś czas temu mama. Od niej wiemy również, że większość potomków urodziła siłami natury, a dwa razy konieczne było cesarskie cięcie. Dwukrotnie również poroniła.

Courtney uwielbia być w ciąży. Podobno nigdy nie czuła porannych nudności, ani innych efektów ubocznych. Nie lubi za to antykoncepcji, bo idea przyjmowania pigułek wydaje jej się nienaturalna. Choć jest mocno wierząca, decyzji tej nie tłumaczy względami religijnymi.

Rodzina już teraz zastanawia się, jakie imię nadać dwunastemu dziecku, które dopiero planują. Na pewno będzie na literę C i to jedna z nielicznych pewnych rzeczy w życiu Rogersów. Przy tak dużej gromadzie często muszą improwizować, ale sprawia im to ogromną radość.

Ich losy możemy śledzić na Instagramie. Profil "Little house in the high desert" zgromadził już 20 tysięcy obserwatorów.


***
Zobacz także:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama