Reklama

Wystarczy jedno słowo

Jednym z naszych problemów, dla mnie wręcz o narodowej skali, jest brak umiejętności przepraszania. Jakby od wypowiedzenia jednego, magicznego słowa ubyło nam wartości. A powinno być odwrotnie.

Przyznanie się do błędu, przeproszenie, świadczy nie tylko o kulturze osobistej, ale przede wszystkim o dojrzałości. Nie ma człowieka, który nie popełniałby błędów. Na nich w końcu się uczy, dzięki nim zmienia się, idealnie by było, gdyby na lepsze.

Bywa jednak, że pomyłka budzi w ludziach frustrację tak dużą, że zamiast posypać głowę popiołem, wyładowują swą złość na innych, najczęściej najbliższych im osobach.

Widziałam mnóstwo dorosłych karcących swoje dzieci i pokrzykujących, ale od wielkiego dzwonu zdarza mi się usłyszeć takiego, który mówi do syna, czy córki "przepraszam". Ci nieliczni są na tyle świadomi, że dziecko traktują jak człowieka, z należnym mu szacunkiem.

Reklama

Nie chce przejść przez gardło

- Zauważyłaś mamo, że ludzie wolą mówić "sorki", albo "sorry" zamiast "przepraszam"? - zwróciła uwagę moja córka. Może rzeczywiście tak jest. Może łatwiej nam posłużyć się obcobrzmiącym słowem, bo łatwiej je wypowiedzieć i nie niesie takiego ciężaru emocjonalnego, jak "przepraszam".

Słowo "przepraszam" dotyczy każdej dziedziny naszego życia. Wydaje mi się, że ciężko je wypowiedzieć również ze względu na doświadczenia wyniesione ze szkoły. Cały system edukacji opiera się na ocenianiu. Dobra jest zazwyczaj jedna odpowiedź, ta wskazana przez nauczyciela, wyuczona przez ucznia, ostateczna. Błędy zaznacza się na czerwono. Błąd jest czymś złym, skazuje na gorszą ocenę.

Nikt nie powie: "Świetnie, że popełniłeś pomyłkę. Dzięki niej wiemy, nad czym mamy pracować". Potknięcie nie motywuje, ale osłabia. Każdy chwali za rezultat, nie za starania. Tymczasem dziecko, któremu trudniej przychodzi nabywanie pewnych umiejętności, jest z góry skazane na porażkę, chociaż daje z siebie dużo więcej, niż bardziej utalentowany w danej dziedzinie kolega. Nie ocenia się pracy - ocenia się wyniki.

Przyznać się do błędu 

Wierzę, że gdyby udało się odzyskać porażce właściwe miejsce w naszym życiu, byłoby nam łatwiej. Każdy może odnieść sukces, ale też każdego może spotkać niepowodzenie. Nie trzeba gloryfikować ani jednego, ani drugiego. Miło jest oczywiście, gdy nam się powiedzie, czujemy się docenieni przez innych i spełnieni. Ale z kolei poczucie sromotnej porażki, którą odczuwamy w danej chwili, po miesiącu, czy dwóch okazuje się zupełnie bezsensowne.

Jeżeli chcemy, by nasze dziecko czuło się dobrze z samym sobą, nauczymy je przyjmować i sukcesy, i niepowodzenia. Nauczymy też, że wypowiedzenie słowa "przepraszam" nie jest żadną ujmą, ani plamą na honorze.

A lekcję tę pojmie bardzo szybko, gdy zobaczy, że i my umiemy tak postępować.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy