Reklama

Zajęcia dodatkowe – konieczność czy moda?

Kiedy powinniśmy zapisać na nie dziecko, po czym poznać, co będzie dla niego najlepsze, i jak uniknąć błędów, podpowiada dr Magdalena Śniegulska, psycholog dziecięcy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Olivia: Dziś chyba nikt nie wątpi, że dziecko powinno chodzić na aikido, balet, robotykę.

Magdalena Śniegulska: - Dyskutowałabym z takim postawieniem sprawy. Oczywiście, nie ma co zastanawiać się nad sensem posyłania dziecka na takie zajęcia, jeśli rodzic jest przekonany, że w ten sposób należycie wypełnia swoją rolę. Byłoby dobrze, aby uświadomił sobie, że dziecko niewiele straci, jeśli czasem się ponudzi, że zajęcia nie mogą odbywać się kosztem czasu spędzonego z rodzicami. Bo wtedy przynoszą więcej szkód niż pożytku.

Kiedy więc potrzebne są takie zajęcia?

Reklama

- Sprawdzą się, jeśli będziemy wiedzieli, jaki cel chcemy osiągnąć. Najlepiej, jeśli jest nim zaspokojenie naturalnej ciekawości dziecka. Przychodzi moment, że mama i tata, choćby nie wiem jak się starali, już nie wystarczają. Często dotyczy to już przedszkolaka. Nie bójmy się, że dziecko jest za małe.

- Ono jest już wtedy gotowe na nowe środowisko – śmiało wchodzi w relacje z innymi dziećmi, zadaje pytania. I jeśli chodzi na zajęcia, w których mogą uczestniczyć rodzice, często zapomina o ich obecności. Ale bywa też tak, że takie dodatkowe rozdzielenie z rodzicami stanowi zbyt duże obciążenie. To znak, że musimy wymyślić inny rodzaj zabawy. Formę zajęć trzeba dostosować do potrzeb przedszkolaka.

Jak poznać, co dziecko interesuje?

- To akurat nie jest trudne, bo zwykle ono samo pokazuje kierunek. Jedne fascynują się dinozaurami, inne nowinkami technicznymi. Jeśli dziecko wciąż domaga się, by ktoś mu czytał, prosi, by puszczać mu audiobooki, albo uwielbia oglądać książki w księgarni, dobre będą dla niego zajęcia językowe czy teatralne. Wystarczy dziecko bacznie obserwować.

W wieku szkolnym wybiera już samo?

- W tym czasie zajęcia dodatkowe mogą pełnić inną funkcję, wspierającą poczucie własnej wartości. Przydają się one dzieciom, które mają problem z harmonijnym rozwojem: z dysleksją, uczącym się wolniej od innych, mniej sprawnym fizycznie. Gdy dziecko idzie do szkoły, staje się ona kluczowym elementem jego życia i głównym punktem odniesienia. Wiedza, że jest słabe z matematyki albo z WF-u, zaczyna przysłaniać mu wszystko inne. Wtedy zajęcia dodatkowe, poza środowiskiem szkolnym, stają się potrzebne. Bo rodzic może powiedzieć: „Co z tego, że jesteś kiepski w liczeniu. Nikt nie opowiada historyjek tak pięknie jak ty!”.

- To niesłychanie ważne, bo jeśli dziecko długo funkcjonuje tylko w jednej grupie, dostaje etykietkę, której naprawdę trudno mu się później pozbyć. Nauczyciele i koledzy oceniają je zawsze w podobny sposób.

A jeśli chce chodzić tam, gdzie koledzy?

- Nie protestujmy, nawet jeśli dobrze wiemy, że to nie dla niego. Lepiej, by samo się o tym przekonało. Grupa rówieśnicza jest w tym wieku ważna i jej opinia liczy się dla dziecka najbardziej. Poza tym, może te zajęcia polubić i odkryć w sobie talent, o którym nie mieliśmy pojęcia.

Co zrobić, gdy po dwóch razach powie, że ma dość?

- O tym należy porozmawiać z dzieckiem wcześniej. Zapytać: „Czy jesteś pewien? Mogą być takie chwile, że będziesz zmęczony i nie będzie ci się chciało”. Trzeba dziecku uświadomić, że będzie musiało zmierzyć się z konsekwencjami swojego wyboru. I umówić się z nim, że będzie na zajęcia chodziło do końca semestru. Ale pamiętajmy, że są dzieci, które mają kłopot z odnalezieniem siebie.

- Chcą czegoś, pragną się zaangażować, ale nie wiedzą, w co i jak. Potrzebują więcej czasu, dużej różnorodności i muszą się sprawdzić w różnych aktywnościach. Jednak nie należy bez końca godzić się na wszystko. W pewnym momencie trzeba powiedzieć: „Stop!”. Takie usztywnienie postawy bardzo często pomaga dziecku w podjęciu decyzji.

Może też chce w ten sposób pokazać, że woli zostać w domu?

- Jeśli zajęcia wybrał rodzic, dziecko prawdopodobnie nie ma odwagi, by się sprzeciwić. Podobnie, jeśli koledzy na takie zajęcia chodzą. Dziecko może się wstydzić przyznać, że mu to nie odpowiada.Rozmawiała: Iwona Milewska

Ważne! Pozwólmy na spotkania z kolegami

Na nic zda się znajomość języka chińskiego czy programowania, jeśli dziecko nie nauczy się rozmawiać z ludźmi. Nie wiadomo, co będzie bardziej potrzebne za 20 lat: nauki ścisłe czy języki obce. Pewne jest jedno: zawsze będzie współpracować z ludźmi. Musi więc umieć budować dobre relacje z nimi, być wrażliwym na drugiego człowieka. Nie nauczy się tego na lekcjach ani na zajęciach dodatkowych. Tę umiejętność dadzą mu codzienne spotkania z kolegami z sąsiedztwa, nudne obiady rodzinne z kuzynami, odwiedziny u babci. Pozostawmy dziecku na to trochę czasu!


Olivia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy