Reklama

Złap oddech!

Do tej pory wszystko robiłaś na 100 proc. Piątkowa studentka, świetny pracownik, idealna przyjaciółka i fajna żona. Tak wiele ról i wszystko dało się pogodzić. I to bez większych wyrzeczeń i kosztów.

Codzienne obowiązki nie sprawiały większego problemu i na wszystko jakoś starczało czasu, nawet na hobby i zwykłe leniuchowanie. W końcu jednak nadszedł ten moment, kiedy do głosu doszedł uśpiony dotąd instynkt. W domu pojawiło się dziecko, a potem drugie. Twój świetnie zorganizowany świat stanął na głowie.

Wielkie szczęście, ale i wielki niepokój: jak sobie poradzę? "Nie ogarniam! Ratunku!" - kiedy w głowie coraz częściej odzywa się wołanie o pomoc, może to być sygnał, że żyjesz pod zbyt wielką presją. Dotyczy to także pozostałych domowników. Jeśli pośpiech i napięcie na stałe zagościło w waszym domu, pora działać zanim codzienne życie zamieni się w koszmar.

Reklama

Poprzeczka w dół

Zewsząd słychać: "No załóż wreszcie te buty! Jak można się tak guzdrać. Znowu się spóźnimy!". "Jedz szybciej, daj tą łyżkę, znowu cię muszę nakarmić, bo inaczej nie zdążymy". "To twoja wina, że w domu jest wiecznie bałagan, samo się nie sprzątnie a ty nic mi nie pomagasz!" Dostaje się każdemu - i mężowi, i dzieciom.  Pośpiech  i chęć sprostania ustalonym wcześniej normom daje się we znaki całej rodzinie. Wkładasz wiele wysiłku w to, aby utrzymać dotychczasową organizację dnia codziennego, ale przy dzieciach jest to raczej niemożliwe. Im szybciej to sobie uświadomisz, tym lepiej dla wszystkich.

Czas na nowo określić priorytety. Być może z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Być może trzeba będzie obniżyć poprzeczkę. Ciężko teraz wywiązać się ze wszystkiego na 100 procent. Ale czy mniej perfekcyjne wykonanie rzeczywiście musi być problemem?

Czy przyjaciółka obrazi się lub straci do ciebie zaufanie, jeśli tym razem nie skorzystasz z propozycji spotkania? Czy coś się stanie, jeśli tym razem zostawisz brudne naczynia w zlewie, albo okruszki na kuchennym blacie? Czy twoje spóźnienie to katastrofa, której skutki będą widoczne jeszcze przez wiele tygodni? Czy twoja samoocena ucierpi na tym, jeśli od czasu do czasu zrezygnujesz z popisów kulinarnych i po prostu zamówisz pizzę do domu?

Nie szukaj winnych

Nie przenoś presji jaką odczuwasz, aby wywiązać się ze swojego ambitnego planu na innych domowników, bo to, co się dzieje, rzadko wynika z ich złej woli i winy. Z pewnymi faktami trzeba się pogodzić - twoje dziecko tak już ma, że potrzebuje na coś więcej czasu, że trudniej mu się skupić, że myśli o czymś innym.

Wieczne poganianie, krzyki i niezadowolenie z twojej strony nie rozwiążą problemu, przeciwnie mogą spowodować nowe. Nie dając sobie rady z tak dużym napięciem i wygórowanymi oczekiwaniami rodzica, dziecko może reagować psychosomatycznie - pojawią się bóle brzucha, wymioty, tiki lub inne problemy z zachowaniem.

Ucierpi także relacja z mężem, bo zaczniecie się o wszystko kłócić i obwiniać, że nie jest tak, jak powinno... Na spokojnie ustal z mężem, co jest ważne bardziej, a co mniej. Być może na nowo trzeba będzie określić, kto i jak wykona określone zadania. Jeśli dotąd robiłaś wszystko sama, najwyższa pora rozejrzeć się za jakimś wsparciem - spróbuj poprosić czasem o pomoc koleżankę, babcię, opiekunkę lub sąsiadkę. Kiedy wszystkiego robi się za dużo, próbuj jakoś ułatwić sobie życie.

Zamiast wymagać dużo więcej od innych, zacznij tworzyć bardziej realistyczne plany. Obserwuj ile i w jakim tempie jesteście w stanie coś zrobić i... pogódź się z tym. Skupiając się tylko na obowiązkach i perfekcyjnym wykonaniu zadania, możesz stracić z oczu to, co naprawdę ważne - bliskie i dobre relacje z rodziną. Zadbaj o siebie i swój czas z rodziną. Odpoczynek i relaks to nie jest coś, z czego możesz zrezygnować, aby wyrobić się z obowiązkami.


Małgorzata Kamińska  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rodzice
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama