Reklama
Zły wiek

Świat według Korczaka, część 5

„Dla jutra lekceważy się to, co je dziś cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla jutra, którego ani nie rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia, wiele lat”.

Wzrusza nas widok małego dzidziusia przytulanego przez rodzica. Pochylamy się nad noworodkiem i przykładamy jego stópkę do swojej ręki, śmiejąc się, że mniejsza od dłoni. Takie oczarowanie kruszynką szybko jednak mija. I nawet nie do końca wiadomo dlaczego.

Kiedy zacznie?

Rodzice w pierwszym roku życia bacznie obserwują swoje pociechy śledząc ich poczynania. Dobrze robią, bo na takim etapie życia można zauważyć jakieś nieprawidłowości w rozwoju malucha. Czujność jest więc wskazana. Bywa jednak, że zamiast czujności dorośli urządzają swojej pociesze niekończące się zawody, odliczając sekundy i niecierpliwie zastanawiając się, kiedy wreszcie dotrze na metę. Kiedy zacznie siadać? Raczkować? Kiedy chodzić?

Reklama

Opieka i wychowanie dziecka do 12. miesiąca zamienia się w odhaczanie zdobytych przez niemowlę umiejętności.  Potem wcale nie jest łatwiej. Mówi, ale nie wszystkie głoski, idzie do szkoły - niestety, jeszcze nie czyta. Pisze - co z tego, skoro z błędami. Nie potrafi wiązać butów.

Lista wymagań

Lista wymagań i życzeń rodzicielskich jest naprawdę długa. Tak naprawdę nigdy się nie kończy. Rodzic przyjmuje rolę wymagającego nauczyciela, który sprawdza i odpytuje. Dorosłemu wydaje się, że jak czegoś nie przypilnuje, to coś nigdy się nie wydarzy. I zamiast być ze swoim dzieckiem i cieszyć się nim w każdej chwili, pędzi gdzieś, wyobrażając sobie, co będzie za miesiąc, rok, 10 lat...

W ten właśnie sposób rodzice pozbywają się jednego ze swych najważniejszych przywilejów - pierwszeństwa do bycia ze swoim dzieckiem. Często odstępują ten przywilej dziadkom, a ci - mądrzejsi o pokolenie - mają więcej cierpliwości i czasu, by cieszyć się chwilami spędzonymi z wnukami i doceniać ich codzienną obecność.

Za duży i za mały 

Centrum handlowe. Między sklepami stoi kolorowa, nieduża karuzela. Pięcioletnia dziewczynka wybiera słonia i siada na nim wygodnie. - Mamo, mamo, chcę się przejechać - woła.

- Córeczko jesteś już za duża! - odpowiada kobieta, ściąga dziecko z uśmiechniętego słonia i zbiera je do perfumerii obok. Mija zaledwie kilka minut, gdy rezolutna dziewczynka podglądając inne panie zaczyna psikać perfumami na drobną rączkę. Mama upomina ją patrząc surowo: - Amelko! Zostaw! Jesteś na to za mała.

Jakie to musi być trudne dla tego kilkuletniego człowieka, zrozumieć sens rodzicielskich uwag. Jak to możliwe, że w tak krótkiej chwili można być za małym do jednych rzeczy, ale za dużym do innych.

Pianino na pohybel

- Nigdy nie lubiłam grać na pianinie - opowiada jedna z moich koleżanek. - Rodzice zapisali mnie na lekcje, bo uważali, że to będzie dla mnie dobre. A ja patrzyłam tylko w okno, jak inne dzieci grają w piłkę - wspomina już dorosła kobieta. I dodaje: - Nigdy nie rozumiałam ich argumentów, które brzmiały: "Zobaczysz, za 10 lat nam podziękujesz'". Po pięciu jej odpuścili, a ona nigdy więcej nie zasiadła do instrumentu. Znalazła inną pasję, dzięki której jest szczęśliwa.

Bo czy my, jak byliśmy mali, przyjmowaliśmy podobne argumenty? "Kiedyś zrozumiesz", "kiedyś się przekonasz", "zobaczysz kiedyś, jak to jest" - każdy chyba słyszał w dzieciństwie takie zapewnienia.

Mistrzyni Wu Dang konta bileterka

Pamiętam czasy, kiedy seans w kinie był wielkim wydarzeniem. Na ekrany weszła właśnie "Mistrzyni Wu Dang". Słoneczne lato, wakacje u dziadków i kino "Grażyna". Z moimi dwiema najbliższymi przyjaciółkami pobiegłyśmy po bilety na film, w którym kobiece wcielenie Bruce’a Lee pokazywało nam jak żyć.

Pani bileterka sprzedała nam upragnione wyjściówki. Kiedy jednak przyszło do ich kasowania, ostentacyjnie oznajmiła, że na seans nas nie wpuści, bo nie mamy 15 lat.

Pękało mi serce, więc co sił w nogach pobiegłam do mamy. Mama, jak to mama, wzięła moją stronę. Stwierdziła, że legitymacje miałyśmy i bileterka mogła nie sprzedawać nam wejściówek, skoro wiek na to nie pozwalał. Natomiast jeśli już sprzedała, powinna być konsekwentna i nas wpuścić.

Mama zrobiła kasjerce karczemną awanturę, wskutek której kobieta wpuściła i mnie, i moje koleżanki, sycząc tylko przez zaciśnięte zęby: "Zobaczy pani, co z nich wyrośnie". Jedna z moich koleżanek jest nauczycielką, druga pracuje w urzędzie. Chyba wyszłyśmy na ludzi.

Tu i teraz 

Nie myślmy za dużo o przyszłości naszych dzieci, bo i tak do końca jej nie przewidzimy. Myślmy o ich dniu dzisiejszym, jakie są tu i teraz. Cieszmy się, gdy są malutkie i możemy nosić je na rękach, i bądźmy dumni, kiedy dorastają. 

Posiadanie dziecka jest jak podróż przez piękną i nieznaną krainę. Idąc pieszo zobaczymy niezwykłe zjawiska przyrody, dzikie zwierzęta i egzotyczne rośliny. Możemy je podziwiać z bliska i się nimi zachwycać. Możemy również wybrać inną drogę i wsiąść w pociąg, który szybko przeniesie nas z punktu A do punktu B. Punkt A nazywa się dzieciństwem, B - dorosłością. Podróż trwa na tyle krótko, że ze zdziwieniem zapytamy: to już?     


Monika Szubrycht

Zdanie pochodzi z książki Janusza Korczaka pt. "Jak kochać dziecko. Dziecko w rodzinie".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy