Reklama

Zrobię to za ciebie

Chcemy, aby nasze dzieci wyrosły na porządnych i samodzielnych ludzi, takich, którzy poradzą sobie bez nas w dorosłym życiu. Mając tak szlachetne intencje i cele robimy jednak czasem coś, co tak naprawdę nas od nich oddala.

Nadopiekuńczość polegająca na nadmiernej ochronie dziecka przed porażką i przykrością, a także wyręczaniu dziecka z różnych obowiązków i zadań zwiększa tylko jego niepewność i zależność,  powoduje także brak motywacji do podjęcia wysiłku.  

Mamy swoje powody

"Marta ma tyle nauki. Ciągle musi coś odrabiać, a jeszcze przygotowuje się do olimpiady. Nie mam serca jej jeszcze zaganiać do roboty domowej. Musi kiedyś odpocząć, przecież nie mogę wymagać tyle od dziecka..."

"Prosiłam Maćka tyle razy, ale bez efektu. Czasami coś zrobi, ale byle jak i po długim czasie. Dlatego wolę zrobić to sama. Jest szybciej i lepiej".

Reklama

"Napisałam za niego w końcu to wypracowanie, bo on siedział nad tym i kompletnie mu nie szło. Dzięki temu wpadnie mu lepsza ocena".

"U nas w domu sprząta pani. Mój syn nie musi tego robić".

"Nie zmuszam Zosi do kupowania w sklepie, bo ona jest na to zbyt nieśmiała".

"Odprowadzam ją do szkoły mimo, że jest w piątej klasie. Boję się, na myśl, że miałaby sama przechodzić przez ulicę".

To typowe tłumaczenia rodziców, którzy podejmują decyzję, aby zwolnić dziecko z jakiegoś działania. Robimy coś za dzieci z różnych powodów - bo tak jest łatwiej, bo nie mamy czasu, bo martwimy się, lub nie wierzymy w to, że sobie poradzą. Niekiedy kieruje nami lęk przed własną samotnością, świadomością, że nie jesteśmy już dzieciom tak bardzo potrzebni.

Wielu z nas myśli, że na tym właśnie polega bycie dobrym rodzicem, że w ten sposób chronimy dzieci przed krzywdą. 

Przestają w siebie wierzyć  

Odrabiamy za dzieci lekcje, sprzątamy ich pokój,  zbyt długo pomagamy w zabiegach higienicznych, nie przydzielamy lub zwalniamy z obowiązków domowych, strofujemy za niedokładne wykonanie zadania zupełnie nie zdając sobie sprawy jak to wpłynie na dzieci. A może wpłynąć negatywnie. Nasze wybory niosą określone konsekwencje.

Nadopiekuńczość rodziców odbiera dzieciom szansę na naukę samodzielności. Dzieci pozbawiane możliwości treningu różnych umiejętności gorzej sobie radzą i przestają w siebie wierzyć. W efekcie coraz mniej się starają i próbują, unikają odpowiedzialności, mają kłopoty z podjęciem decyzji.

A my przez to coraz bardziej się o nie boimy i ciągle krążymy w pobliżu, bo wciąż "musimy pomagać" - koło się zamyka! 

Pozwól mu działać  

Wypuszczenie dzieci spod parasola ochronnego okazuje się czasem dużo trudniejszym zadaniem dla rodziców niż dla ich pociech, bo dla nas ciągle są na coś "za małe". Tymczasem już od małego powinniśmy przygotować dziecko, do podejmowania przemyślanych decyzji, których konsekwencji będzie świadome.

Dzieci uczą się pewności siebie wtedy kiedy w nie wierzymy, chwalimy i doceniamy i wtedy, gdy coś im się nie udaje, ale mogą wyciągnąć wnioski z własnych niepowodzeń.

To do nas należy wspieranie dziecka, uczenie niezależności i samodzielności, przygotowanie na wyzwania życia codziennego, aby mogło poradzić sobie w życiu bez nas, poza domem w różnych środowiskach: w szkole, na ulicy i podwórku.

Jeśli jesteś rodzicem nadopiekuńczym spróbuj dać dziecku więcej okazji do samodzielnego działania, nie staraj się tak bardzo, zamiast robić coś za swoją pociechę pokaż jej, że wierzysz, że sobie sama poradzi. Samodzielne dzieci są pewniejsze siebie, ale pamiętaj, że  niezależnie od  wieku nadal potrzebują twojej miłości, wskazówek i wsparcia.     


Małgorzata Kamińska, psycholog

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wychowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy