Adrien Brody

Adrien Brody, jeden z najciekawszych aktorów młodego pokolenia w Hollywood, urodził się w 1973 roku w Nowym Jorku. Świat usłyszał o nim, kiedy Roman Polański powierzył mu rolę Władysława Szpilmana w filmie "Pianista".

W 2003 roku Brody otrzymał za tę kreację Oscara, dzięki czemu został najmłodszym laureatem w kategorii "najlepszy aktor pierwszoplanowy" w historii Amerykańskiej Akademii Filmowej.

Brody wciąż szuka roli, która dorównałaby jego oscarowej kreacji. Jak zapewnia, w doborze repertuaru nie kieruje się tylko wysokością gaży. Często podejmuje się ryzykownych wyzwań. Aktor od dawna zdaje sobie sprawę, że nie pasuje do wizerunku gwiazdora kina. Traktuje to jednak w równej mierze za swój atut, co przekleństwo. Przede wszystkim pragnie pozostać wiernym swojej pasji - poszukiwaniu ról, pozwalających nawiązać z widownią dialog.

Kolejną produkcją Brody'ego jest thriller "Obłęd" ("The Jacket") Johna Maybury'ego, który debiutuje na ekranach polskich kin 12 maja 2005 roku. Na planie aktorowi partnerują m.in. Keira Knightley, Kris Kristofferson, Jennifer Jason Leigh, Daniel Craign i Kelly Lynch.

Z okazji premiery filmu, Adrien Brody opowiada o współpracy z Romanem Polańskim, dumie z Oscara, muzyce, jaką tworzy i o realizacji thrillera "Obłęd".

Miałeś okazję pracować z wieloma utalentowanymi reżyserami o zupełnie odmiennym stylu: Romanem Polańskim, Terrencem Malickiem, Barrym Levinsonem, Kenem Loachem, Spikem Lee oraz M. Night Shyamalanem. Czy jest coś, co łączy tak różnych twórców jeśli chodzi o podejście do aktora?

Z punktu widzenia aktora, ważna jest nie tylko wiedza na temat technicznych aspektów produkcji filmu - jasna wizja tego, jak całość ma być inscenizowana i fotografowana. Najlepsi reżyserzy potrafią jasno określić, czego od aktora oczekują, ale także pozostawiają mu swobodę w tym, jak ma zinterpretować swoją postać.

Roman Polański jest znany ze swojej precyzyjności. Musiałem się do tego przyzwyczaić, aby dostosować się do jego wizji, a jednocześnie pozostać wiernym swoim przekonaniom. Inaczej nie byłbym wiarygodny w swojej roli.

Praca z Romanem była na początku dość trudna, gdyż nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tak wielkim przywiązaniem do szczegółów tworzenia postaci. Szybko przekonałem się, że Roman ucieleśnia wiele, jeśli nie większość, cech mojego bohatera. Nie miałem okazji spotkać się z Władysławem Szpilmanem, ale Polańskiego cechuje ta sama energia i instynkt samozachowawczy. Udało mu się wiele przetrwać i jest o tyle bogatszy w doświadczenia.

Jest jednocześnie bardzo inteligentnym i twórczym człowiekiem, więc starałem się od niego "ukraść" tyle, ile tylko był skłonny mi dać, a był bardzo hojny. Mimo że nie jego grałem, to właśnie na nim wielokrotnie się wzorowałem. Pozostawił mi przy tym wiele swobody.

Wspomniałeś o umiejętności przetrwania, która jest chyba szczególnie bliska każdemu aktorowi. Opowiedz o swoich zmaganiach z tym zawodem.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas