Chcą mieć dzieci, ale nie mężów

Ewa ma 35 lat. Od trzech jest matką Adasia. Adaś ma tylko mamę. Ojca nie znał nigdy i nigdy nie pozna, bo Ewa zdecydowała, że będzie samotną matką. Od początku do końca.

Samotne macierzyństwo nie jest już dziś piętnowane
Samotne macierzyństwo nie jest już dziś piętnowane 123RF/PICSEL

Wiele jest sytuacji, które prowadzą do tego, iż kobiety same wychowują swoje dzieci. Rozstania, tragiczne wypadki, rozwody, niechciane ciąża, ale również, coraz częściej - świadome wybory kobiet. Samotnych, nie chcących wiązać się z żadnym mężczyzną, ale posiadających tzw. "instynkt macierzyński", lub, jak mówią same, "egoistyczną chęć posiadania kogoś bliskiego, bez potrzeby zakładania obrączki".

Miłość własna

Ewa* mieszka w Warszawie. Jest prawniczką. Zawsze była osobą bardzo ambitną, perfekcyjną, niezależną. Pochodzi z wielodzietnej rodziny, dobrze sytuowanej, jak sama mówi, bez żadnych dysfunkcji i patologii.

Ewa jest singielką, starą panną, panną z dzieckiem - jak kto woli. Nie przykłada dużej wagi do nazewnictwa, którego ludzie używają w stosunku do jej osoby. Nigdy nie była w związku z mężczyzną dłużej niż pół roku. - Nigdy nie wierzyłam w bajki o księciu i idealnym związku. Koleżanki w szkole średniej zakochiwały się średnio co pół roku, ja wolałam uczyć się historii, żeby zdać na moje wymarzone prawo. Chłopcy w moim wieku mało mnie interesowali. Pryszczaci, niemęscy, rozmawiający tylko o tym, kto wypił więcej piw i kto zaliczył najlepszą laskę w szkole. Spotykanie się z rówieśnikami było dla mnie stratą czasu i nerwów - wspomina czasy szkoły średniej.

Później przyszedł okres studiów. Tam Ewa poznała jednego z wykładowców, w którym, jak jej się wówczas wydawało, zakochała się. Był doktorantem w katedrze prawa cywilnego na Uniwersytecie Warszawskim. - Ale to chyba nie była miłość. To znaczy, on głównie kochał siebie, a ponieważ byłam swego czasu bardzo atrakcyjną, wysoką, szczupłą blondynką, byłam dla niego dowodem na to, że on sam jest ideałem - uśmiecha się młoda samotna mama.

Ewa nadal jest bardzo atrakcyjną kobietą. Szczupła, powyżej 170 cm, kręcone blond włosy do ramion, niebieskie oczy, zgrabna sylwetka. Od trzech lat prawie wszędzie pojawia się w towarzystwie synka Adasia. - I chociaż mężczyźni zawsze mało mnie interesowali, i od razu uprzedzę pytanie: nie, nie jestem lesbijką, to odkąd pamiętam, chciałam być mamą. Mieć kogoś, kim będę się opiekować, komu pokażę świat, będę go chronić i być częścią jego życia - wyznaje kobieta.

Przebudzenie

Jednak Ewa przez wiele lat nie miała czasu nie tylko na związki, ale i na myślenie o dzieciach. Studia, później aplikacja, staże, praktyki, własna kancelaria. - I obudziłam się w swoje 31. urodziny z myślą, że jeśli chcę spełnić swoje marzenia o macierzyństwie, muszę coś zrobić! - wspomina.

I zrobiła. O ojcu Adasia nie mówi dużo. Mężczyzna nie wie, że nim jest. Ewa poznała go kilka lat temu w związku ze swoją pracą. Zafascynował ją. Zaradny, męski, przystojny, opiekuńczy. Ma rodzinę: żonę i dwójkę dzieci. Ewa uwikłała się z romans z nim w jednym celu. - Chciałam zajść w ciążę. Z kimś, kogo znam, cenię i, jakkolwiek egoistycznie by to nie zabrzmiało, z kimś, kto ma dobre geny. I udało się - wyznaje.

Zaraz po tym, jak zaszła w upragnioną ciążę, Ewa zakończyła romans. - Nie było to trudne, bo on mieszka w innym mieście. Czy go kochałam? To chyba za dużo powiedziane. Dobrze się przy nim czułam, ale nigdy nie snułam wizji bycia razem, rozbijania jego związku. Zresztą i on chyba nie zamierzał nigdy odchodzić od rodziny. Czy nie przeszkadza mi, że mam dziecko z kimś, dla kogo byłam tylko "skokiem w bok"? Nie. Bo to ja ten skok sprowokowałam w dobrze znanym mi celu - przyznaje prawniczka.

Mamo!

Ciąża Ewy przebiegła podręcznikowo. Żadnych problemów, zaburzeń, niepewności. - Jakby mój organizm czuł, że właśnie na to czekał te 32 lata! Adaś urodził się śliczny i zdrowy. Cud, mój mały, osobisty cud! Nie posiadałam się ze szczęścia, kiedy pielęgniarki pokazały mi go po raz pierwszy - wspomina Ewa.

Co z rodziną? Jak jej bliscy zareagowali na to, że będzie samotną mamą? - Rodzicom powiedziałam prawdę. Że chcę mieć dziecko, ale nie chcę mieć męża. Nie byli oczywiście zachwyceni, ale teraz nie wyobrażają sobie mnie bez Adasia. Znajomi? Cóż, tu zdania są podzielone. Ale przyjaciele są po to, żeby wspierać człowieka, nawet podczas jego najgłupszych, ich zdaniem, decyzji życiowych. Więc wspierają. Nikt jednak nie wie, kim jest ojciec Adasia - mówi młoda mama.

- Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś czeka mnie trudna rozmowa z moim synem na temat jego ojca. Nie wiem, co mu wtedy powiem. Nie wiem, czy skłamię, czy wyznam prawdę. Pewnie przemilczę pewne rzeczy. Ale tak naprawdę pomyślałam o tym tylko raz, kiedy Adaś po raz pierwszy powiedział do mnie "mamo". Zdałam sobie sprawę, że nie będzie miał do kogo mówić "tato" - uśmiecha się Ewa. - Ale ani razu nie żałowałam tej decyzji. Uważam, że każdy z nas ma prawo do szczęścia. Dla mnie szczęściem jest Adaś i choć wiele osób uważa, że postępuję egoistycznie, jestem pewna, że mogę być dobrą matką. I ojcem jednocześnie. Czy mi się uda, dowiem się zapewne za kilkanaście lat...

Ewa, w swoim postępowaniu i decyzjach, choć dla wielu nie do przyjęcia, nie jest jednak odosobniona. Renata, 25-letnia marketingowiec w jednej ze stołecznych firm, ma podobne podejście do bycia mamą. - Chcę mieć dzieci. Bardzo. Oczywiście chciałabym też męża, ale jeśli nie spotkam kogoś, z kim bezwzględnie chciałabym spędzić życie, to trudno. I tak będę chciała mieć dziecko. Nawet za cenę bycia samotną matką - przyznaje.

W jednej osobie

Sylwia to zupełnie inna historia. Widziana z innej perspektywy niż warszawska. Sylwia ma 29 lat, pracuje w jednym z hoteli w jednej ze znanych turystycznych miejscowości na północy Polski. Ma siedmioletnią córeczkę Anię, którą kocha nad życie. A matką została "z przypadku".

- Spotykałam się z wieloma mężczyznami. Raz byłam w stałym związku, ale mój narzeczony zdradził mnie z jedną z moich koleżanek. Zerwaliśmy zaręczyny. Po nim, nie byłam już z nikim na poważnie. Za to często zdarzało mi się sypiać z rożnymi mężczyznami - wyznaje młoda kobieta. - Dlaczego? Nie wiem, po prostu, tak się zdarzało. Nie myślałam wtedy o konsekwencjach swojego postępowania. Głupie to było, ale cóż, jak to się mówi: "Gdyby młody wiedział, gdyby stary mógł..." - uśmiecha się.

Kiedy Sylwia dowiedziała się, że wpadła, przyszło otrzeźwienie. - Zdałam sobie sprawę, że moje życie teraz kompletnie się zmieni... Może to dziwne, ale nagle poczułam się bardzo odpowiedzialna za to dziecko, które miało się urodzić... Nie wiem, może to była dla mnie swego rodzaju pokuta, za te hulanki w młodości - zastanawia się.

Największym wsparciem dla Sylwii była jej starsza siostra. Mężatka, szczęśliwa. Bo rodzice przez jakiś czas byli na Sylwię wściekli. Że przynosi wstyd rodzinie, że będzie miała nieślubne dziecko. Teraz już o tym nie pamiętają, bo Ania to zdolne i piękne dziecko. Ale na początku było trudno.

- Ostatnie miesiące ciąży i pierwsze po porodzie spędziłam u siostry. Pomagała mi opiekować się Anią, kiedy ja wróciłam do wieczorowego liceum i zdawałam maturę. Później pomogli rodzice. Dziś mieszkam z córeczką na swoim, to znaczy wynajmuję mieszkanie, pracuję, Ania chodzi do szkoły - mówi Sylwia. - Raz zapytała, gdzie jest jej tata. Powiedziałam, że są dzieci, które nie mają tatusiów, ale przez to mamy kochają ja za dwoje rodziców - wspomina.

Sylwia na razie z nikim się nie spotyka, z uprawianiem przypadkowego seksu też już skończyła. Chociaż od pół roku adoruje ją kelner z hotelu, w którym pracuje. Czy ma szanse? - Nie wiem. Radzę sobie z byciem mamą i tatą w jednej osobie, ale może kiedyś Ani będzie potrzebne wsparcie kogoś innego... Poza tym, ten kelner to bardzo miły i dobry człowiek. Nie może mieć swoich dzieci, dlatego rozwiódł się z żoną... Wie, że mam Anię. Może dlatego mnie tak adoruje... Może byłby dobrą pomocą przy jej wychowaniu - zastanawia się Sylwia...

I jak tu szukać?

Sytuację samotnych matek w kontekście poszukiwania partnera, zbadał Instytutu Monitorowania Mediów w ramach projektu Kompas Social Media.

"Ja chcę kogoś spotkać, kogo pokocham, cale życie marzyłam o miłości, a teraz nie dość, ze mam te plany odsunąć na co najmniej kilka lat, to jeszcze będę wtedy naprawdę stara i kto mnie zechce, stara, gruba, z dzieckiem? Wiadomo, że takie sytuacje się zdarzają, że samotne matki spotykają fajnych facetów, ale ja jako niebrzydka singielka na takiego nie trafiłam, to co dopiero po dziecku, o parę lat starsza i z dzieckiem przy boku. Jak nawet pójść na randkę? Już nie wspomnę, że taki związek musi być trudny, ktoś musi akceptować dziecko, dziecko musi akceptować kogoś. Ja z pewnością nie jestem osobą, której dziecko by dyktowało warunki, ponieważ dziecko prędzej czy później wyfrunie z domu, a matka ma prawo ułożyć sobie życie...." - wpis ten umieściła na jednym z for internetowych Iza - kobieta, która odkryła, że zaszła w ciążę w wyniku przelotnego romansu. Jej obawy zostały przez innych, licznie komentujących post, internautów zrozumiane, ale też rozwiane - w opinii forumowiczów matka-singielka nie jest skazana na wieczną samotność.

Nie jest to jedyny post na temat rodzicielstwa w pojedynkę - z analizy Instytutu Monitorowania Mediów wynika, że w ciągu roku - od 1 maja 2011 do 1 maja 2012 roku - pojawiło się ok. 13,5 tys. publikacji na temat samotnego macierzyństwa. W Polsce aż 11 proc. osób żyjących bez partnera wychowuje samotnie niepełnoletnie dzieci. Zdecydowana część z nich to kobiety, które - mimo różnych doświadczeń - są otwarte na nowy związek i chcą znaleźć szczęście u boku odpowiedzialnego mężczyzny, który będzie potrafił zaakceptować ich rodzinną sytuację.

Z happy endem?

"Mam znajomą, która urodziła na studiach, ale dziewczyna się tak zaparła, że dziekanki nawet nie wzięła. Podziwiam ją, bo też była sama. Z dzieckiem chodziła na egzaminy - pilnowałyśmy jej córeczki, jak zdawała. Dała radę, ale było jej naprawdę ciężko. Do tego facet ją zostawił, więc miała tylko nas - koleżanki z akademika. A teraz jest szanowanym geodetą, zarabia kupę kasy, ma męża - jest szczęśliwa. A można o niej powiedzieć, ze naprawdę SAMA doszła do wszystkiego" - napisała Gosia - jedna z internautek, wpisując się w szeroki nurt optymistycznych historii o dzielnych mamach singielkach. Internauci opowiadają o koleżankach, przyjaciółkach, krewnych i ich szczęśliwych relacjach. Na wszelkiego typu forach można też znaleźć osobiste wyznania kobiet, którym udało się stworzyć nowy związek "po przejściach".

"Oboje mamy synów w wieku 14 lat..." - zaczyna opowieść dotyczącą swojej nowej relacji Magda - kolejna z internautek. Samotne matki po 30. mają łatwiej - wynika z publikacji internautów. Mężczyzna z przeszłością i kobieta po przejściach, rozwody i/lub dzieci na koncie - na bazie podobnych doświadczeń łatwiej zbudować nowy związek. Internauci zauważają, że zmienia się podejście do rodziny: "Żyjemy w XXI wieku - rodzina nie musi być od razu małżeństwem, osobiście znam długoletnie szczęśliwe pary żyjące "na kocią łapę", są też szczęśliwe panny czy rozwódki rodzące dzieci, będące szczęśliwymi tzw. samotnymi matkami".

Zdarzają się też sytuacje wyjątkowe - na jednym z for pojawiło się ogłoszenie mężczyzny, który szuka kobiety z dzieckiem, ponieważ sam nie może mieć potomstwa, a - jak deklaruje - dorósł już do założenia rodziny.

Dziecko najważniejsze

"Boisz się być sama? Nie będziesz sama, bo masz dziecko" - taki komentarz znalazł się pod postem, w którym młoda kobieta opowiadała o nieudanym małżeństwie, w którym trwa ze względu na dziecko. Zdecydowana większość komentujących sugerowała rezygnację z małżeństwa, zapewniając, że bycie samotną matką jest lepsze niż trwanie w złej relacji. "Dzieci są najważniejsze" - deklarują internauci. Samotne matki zapewniają, że dbają o to, by kandydat na nowego partnera został przez dziecko zaakceptowany. Internauci sugerują ostrożną integrację, zwłaszcza gdy nowy partner też ma dzieci. Mama - singielka partnera powinna wybierać z podwójną ostrożnością, ponieważ decyduje w ten sposób nie tylko o swoich losach - wynika z analizy zarówno zwierzeń matek, jak i przychylnym im internautów.

Samotne mamy wobec swoich potencjalnych partnerów mają jednak dużo większe oczekiwania niż kobiety bezdzietne. Oprócz miłości i zaufania, niezwykle ważna jest dla nich relacja partnera z dzieckiem. Wybierają mężczyzn, którzy potrafią pogodzić dwie role.

Aneta Zadroga

*imiona bohaterek na ich prośbę zostały zmienione

Nie tylko dawca spermy

Dziecko ma prawo znać swojego ojca. I być z nim w kontakcie. Podobnie, jak mężczyzna ma prawo wiedzieć, że został ojcem i powinien mieć szansę pokazania, że jest odpowiedzialnym rodzicem. Jeśli kobieta traktuje mężczyznę tylko jako dawcę spermy, to coś jest nie tak

EksMagazyn: Dużo samotnych kobiet zgłasza się z prośbą o adopcję?

Beata Stawiarska, psycholog i dyrektor Publicznego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Krakowie: - Zgłaszają się kobiety między 35 a 45 rokiem życia. Nie jest ich wiele. Czasem są po rozwodzie, czasem po kilku nieudanych związkach, które nie okazały się trwałe, ani nie zaowocowały dzieckiem. W Polsce dziecko może adoptować małżeństwo albo osoba samotna. Konkubinaty nie mają takiego prawa. Jak wszyscy, którzy przymierzają się do adopcji, także te kobiety myślą o dziecku jak najmłodszym i zdrowym, do wieku szkolnego czyli ok. 5- 6 lat. Ponieważ jest zasada, że różnica wieku między adoptowanym, a adoptującym musi być odpowiednia, zakłada się, że kobieta np. czterdziestoparoletnia powinna adoptować dziecko starsze. Ponieważ dzieci do 7. roku życia znajdują pełne rodziny, samotne osoby brane są pod uwagę w drugiej kolejności.

Jakie dzieci trafiają do kobiet w takiej sytuacji?

- Na pewno te starsze, te, dla których nie możemy zaproponować rodziny pełnej, zgodnie z zasadą, że lepiej by dziecko miało jednego rodzica, niż żadnego, lub tkwiło w placówce.

Dobór dziecka musi być bardzo staranny, bo osobie samotnej trudniej radzić sobie z problemami rodzicielskimi. Sytuacja osoby samotnej, która chce zostać mamą adopcyjną, jest podwójnie trudna w porównaniu z rodziną pełną ze względu na to, że po pierwsze jest w tym drugim szeregu, dłużej czeka na propozycję dziecka, a po drugie - musi przeformułować myślenie o sobie jako o rodzicu dziecka starszego czyli np. 7 - 10 letniego.

Dziecko nie może mieć poważnych problemów rozwojowych ani skomplikowanej sytuacji emocjonalnej, bo to zbytnie obciążenie dla jednej osoby, a nam zależy na powodzeniu adopcji. Ważne jest też to, czy samotna kobieta ma wsparcie rodziny, czy w razie problemów będzie mogła zwrócić się o pomoc np. do swoich rodziców lub rodzeństwa.

W jaki sposób wpływa na nas wychowanie bez ojca?

- Sytuacja, w jakiej się wychowujemy, bezwzględnie ma wpływ na to, jak funkcjonujemy w życiu dorosłym. Jeżeli dziecko wychowuje się w rodzinie pełnej, będzie funkcjonowało inaczej niż to, które wychowuje się w rodzinie niepełnej. A kiedy mówimy "inaczej", to jednak wydaje się lepiej. Dziecko pojawia się na świecie w efekcie związku mężczyzny i kobiety. Wychowanie dziecka też wymaga współdziałania tych dwóch osób. Ważne jest, by dziecko miało odpowiednie wzorce mężczyzny i kobiety. To kluczowa sprawa. Wychowanie w rodzinie jest ważne dlatego, że stanowi matrycę zachowań i postaw, które później powtarzamy w naszym dorosłym życiu i przekazujemy dalej - naszym dzieciom. Oczywiście, nie bezkrytycznie, ale bardzo mocno korzystamy z tych wzorów. Jeśli samotna kobieta wychowuje dziecko, to nie ma ono wzoru ojca czy męża, a co za tym idzie, w przyszłości może mieć trudności z relacjami z mężczyznami, z wyborem partnera.

Co może zrobić kobieta w takiej sytuacji?

- Samotna matka nie żyje w próżni i powinna zadbać o taki wzorzec. Może stać się nim jej ojciec - dziadek dziecka lub brat. Jeśli kobieta ma świadomość, że taki wzorzec drugiej płci jest jej dziecku potrzebny, to bardzo dobrze. Nie jest prawdą, że sytuacje odbiegające od normy, z którymi zetknęliśmy się w dzieciństwie, które nas ranią, sprawiają, że jesteśmy wobec nich bezradni. Człowiek jest elastyczny, posiada pewien potencjał aktywności i wiele rzeczy może nadrobić, wypracować, zmienić. Nie demonizowałabym, że samotne macierzyństwo jest strasznym nieszczęściem dla wychowywanego dziecka, ale oczywiście korzystniej jest wychowywać się w pełnej rodzinie. To truizm, ale tak już jest.

Skąd bierze się pragnienie posiadania dziecka mimo braku partnera?

- Trudno mi uogólniać, bo podejrzewam, że decyzje bohaterek tekstu wynikają z indywidualnej sytuacji każdej z nich, z ich życiowej drogi, a uogólnianie bardzo spłaszcza problem. Sądzę, że decyzja "Chcę urodzić i wychować dziecko sama od początku do końca" - jest efektem historii życia kobiety. Pojawia się pytanie - dlaczego nie udało jej się stworzyć stałego związku, nawiązać i utrzymać trwałych relacji z mężczyzną?

A co z ojcem takiego dziecka?

- Możemy mieć dwie podstawowe sytuacje: jedna, gdy kobieta rodzi dziecko, a jego ojciec nie podejmuje swojej roli, nie interesuje go los dziecka. Matka wtedy jest niejako zmuszona do samotnego macierzyństwa. I druga sytuacja - gdy kobieta, rodząc dziecko, podejmuje decyzję, że chce wychować je samodzielnie, bez udziału mężczyzny w jego codziennym życiu. Samotne macierzyństwo nie jest dla niej zaskoczeniem, podjęła taką decyzję.

Dziecko ma prawo znać swojego ojca...

- I być z nim w kontakcie. Podobnie, jak mężczyzna ma prawo wiedzieć, że został ojcem i powinien mieć szansę pokazania, że jest odpowiedzialnym rodzicem. Jeśli kobieta traktuje mężczyznę tylko jako dawcę spermy, to coś jest nie tak. Bo jeśli dziecko jest dla mnie ważne, to ważny jest też moment, w którym się poczęło. Mówi się o tym, że dzieci mają być owocem miłości, a jak jest tutaj? Mężczyzna jest tu traktowany przedmiotowo. Kobieta realizuje potrzebę posiadania dziecka, traktując przedmiotowo tego człowieka, dzięki któremu została matką. To nie jest w porządku.

Dlaczego stosunek matki do ojca jest tak ważny?

- Stosunek matki do ojca jest ważny, bo dziecko będzie pytało o tatę. Skąd się wzięło? Dlaczego matka akurat tego mężczyznę wybrała? Co odpowie matka: "Bo wydawało mi się, że będzie fajnym dawcą genów"? A jeśli jest fajny, to może dziecko chciałoby go poznać? Matka traktująca mężczyznę tylko jako sprawcę ciąży, a nie partnera, postępuje egoistycznie i niedojrzale. I to nie tylko wobec mężczyzny, ale także wobec swojego dziecka. Oni na to nie zasługują. Myślę, że kobieta, która tak postępuje, ma jakiś problem i powinna zadać sobie pytanie o szacunek do innych ludzi i swoje skłonności do manipulacji innymi.

Pytanie, co powiedzieć dziecku w takiej sytuacji?

- Powiedzieć dziecku prawdę i liczyć na to, że zrozumie sytuację matki? Kłamstwo nie wchodzi w grę, bo ona pewno kocha swoje dziecko, a nie należy okłamywać tych, których kochamy. Można nic nie mówić i zbudować w dziecku poczucie niejasności i jakiejś tajemnicy, co będzie dla niego trudne do udźwignięcia. Nie wiem, czy istnieje dobre, bezpieczne rozwiązanie. Niestety, taka sytuacja buduje w dziecku negatywny wzorzec mężczyzny, który był, a teraz go nie ma. "Nie interesuje się mną, nie zależy mu na mnie. Ja go nie obchodzę" - może myśleć dziecko. To prowadzi do poczucia odrzucenia, a to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą nas w życiu spotkać. Powoduje też obniżenie poczucia własnej wartości u dziecka.

Odrzucenie może rodzić bardzo przykre konsekwencje. Także poczucie winy - "Co ze mną jest nie tak?" Źle się z tym żyje. Dlatego uważam, że jeśli ktoś chce mieć dziecko, a nie chce żyć w związku, powinien zadbać o jak najlepszy kontakt dziecka z ojcem. Nasze instynkty są bardzo silne, a zwłaszcza macierzyński, ale koniecznie trzeba włączyć rozum. I pomyśleć o tym, co będzie za jakiś czas. Co nasze nastoletnie dziecko, budujące swoją tożsamość, poczuje i czy przyjmie taki sposób myślenia, jak kiedyś jego matka i czy ją zrozumie.

Rozmawiała: Ela Prochowicz

Tekst pochodzi z EksMagazynu.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas