Ewa Wachowicz: Porażki uczą więcej niż sukces

Piękny umysł i wspaniała figura. Miłośniczka kuchni. Najbardziej czarująca jurorka popularnego show telewizyjnego TopChef. Tegoroczna laureatka nagrody EKSces EksMagazynu w kategorii kobiecej - Ewa Wachowicz

Ewa Wachowicz, fot. Paweł Wrzecion
Ewa Wachowicz, fot. Paweł WrzecionMWMedia

EksMagazyn: Ma pani wspaniałą figurę, a przecież ostatnio cały czas spędza pani w kuchni. Jak to możliwe?

Ewa Wachowicz: - To prawda, cały czas gotuję, ale w przerwach wychodzę wysoko w góry. Muszę się pochwalić, że w tym roku udało mi się zdobyć Elbrus (5642 m n.p.m.) w Kaukazie. Rok temu było Kilimandżaro, jeszcze wcześniej Mont Kenya i Mont Blanc. Aby uprawiać wspinaczkę, trzeba ćwiczyć. Ja w wolnych chwilach wchodzę na szczyty i spalam to, co zjadam, kiedy jestem na "nizinach". A jeść - nie ukrywam - uwielbiam!

Wyprawa na Elbrus z pewnością nie należała do łatwych. Po drodze były jakieś przygody?

- Wejście na Elbrus jest bardzo wyczerpujące dla organizmu, bo na takich wysokościach zaczyna już brakować tlenu. Trudno wykonywać proste czynności, trudno oddychać. A ja, jak się okazało, musiałam jeszcze gotować! Kucharka nie dojechała do bazy na wysokości 3800 m n.p.m. i, siłą rzeczy, cała ekipa popatrzyła w tym momencie na mnie.

Zrobiła pani jakieś postanowienia noworoczne?

- Postanowień noworocznych nie robię, natomiast plany jak najbardziej. Jest kolejna góra, na którą chcę wejść - Pico de Orizaba, najwyższy szczyt Ameryki Północnej, jeśli chodzi o wulkany. Czeka mnie więc wyprawa do Meksyku. A w marcu ski tourowe wejście na Ararat na Wyżynie Armeńskiej. Ten rok zapowiada się intensywnie również pod względem zawodowym, ponieważ będzie kontynuacja wszystkich moich programów: "Ewa gotuje", "Przez żołądek do serca" i "TopChefa".

W jaki sposób udaje się pani pogodzić rolę prowadzącej aż trzy programy telewizyjne z pasją do gór?

- Dla mnie moje prywatne życie jest tak samo ważne, jak zawodowe. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrezygnować z gór i wyjazdów, ponieważ to coś, dzięki czemu ładuję akumulatory. To jest tak samo ważne, jak praca. Żeby mieć siłę do pracy, trzeba wypoczywać, a ja wypoczywam w górach.

Prowadzenie finału programu na żywo i zdobycie góry to dwie różne czy podobne rzeczy? Jak się pani do nich przygotowuje?

- I tu, i tu musi być genialna organizacja. Bez tego nie uda się zdobyć szczytu, ani serc publiczności. Przygotowanie, plan - to jest podstawa.

Żeby zdobywać pięciotysięczniki, trzeba mieć niezłą krzepę. W jaki sposób dba pani o kondycję?

- Trzeba mieć bardzo mocną kondycję. Dbam o nią ćwicząc trzy razy w tygodniu. Trenuję z trenerem albo sama. To jest dla mnie tak samo ważne, jak jedzenie, picie czy sen.

W jaki sposób radzi sobie pani z porażkami. To taka rzecz, o której ludzie sukcesu z jednej strony nie chcą mówić, a z drugiej - wiadomo, że im się to przytrafia...

- Nie sukces nas uczy, a porażka. O tym trzeba pamiętać. Sukces często rozleniwia, natomiast porażka mobilizuje nas do kreatywności, nowych działań, realizacji nowych pomysłów. My o porażkach nie lubimy i nie chcemy mówić, ale to one dodają nam często więcej siły do zmiany, niż sukces.

Co ceni pani najbardziej w mężczyznach?

- Mężczyzna jest dla mnie ciekawy i interesujący przez pryzmat swojej inteligencji. Cenię takich, którzy mają dystans do siebie, do życia, świata i poczucie własnej wartości. A także tych z poczuciem humoru. Poważni panowie - to nie dla mnie.

Jest pani piękną kobietą i zapewne często słyszy komplementy. Wydaje mi się, że mamy problem z ich przyjmowaniem - albo doszukujemy się w nich drugiego dna, albo nas peszą i zaprzeczamy. Ma pani jakąś radę dla kobiet w tym zakresie?

- Z komplementów trzeba się cieszyć, trzeba umieć je przyjmować z całym dobrodziejstwem. Reagować na nie uśmiechem. My, kobiety, powinnyśmy je kochać. Zawsze można sprawić komuś przyjemność mówiąc mu komplement i tak samo trzeba je odbierać.

Czy pamięta pani komplement, który szczególnie panią ucieszył?

- Pewnego razu Janek Nowicki widząc, jak sprzątałam stół, popatrzył na mnie i powiedział: "Boże, jaką ty masz w sobie piękną elegancję." To mówi mężczyzna patrząc, jak zasuwam ze ścierką po blacie (śmiech). Uważam, że to był wspaniały komplement sytuacyjny!

Rozmawiała: Zofia Kicińska

Tekst pochodzi z EksMagazynu.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas