Małgorzata Foremniak: zbyt szybko żyję

Małgorzata Foremniak, najbardziej znana jako filmowa Zosia z <a href="http://www.swiatseriali.pl" target="_blank">serial</a>u "Na dobre i na złe", jest obecnie jedną z najpopularniejszych i najbardziej lubianych aktorek w Polsce.

fot./ Andrzej Szilagyi
fot./ Andrzej SzilagyiMWMedia

Mimo licznych ról kinowych, najlepiej znana jest z udziału w serialach: "Bank nie z tej Ziemi", "Radio Romans", "Matki, żony i kochanki", "Tajemnica Sagali", "Na dobre i na złe". Za rolę Zosi Stankiewicz, anestezjologa w serialu "Na dobre i na złe", aktorka otrzymała w 2001 roku nagrodę "Telekamera 2000", przyznawaną przez czytelników pisma "TeleTydzień".

Jej role kinowe pochodzą z filmów: "In Flagranti", "Tak, tak", "Daleko od siebie", "Ostatnia misja", "Prawo ojca", "Skrawki życia" ("Edges of the Lord") oraz "Avalon".

Ostatnio aktorka zakończyła prace na planie niezależnej produkcji "Nauka latania", której reżyserem jest Andrzej Jakimowski.

Z Małgorzatą Foremniak rozmawiała Anna Kempys.

Czy pamięta pani, kiedy po raz pierwszy stanęła przed kamerą. Co pani wtedy czuła?

Małgorzata Foremniak: Oczywiście, że pamiętam. Mój debiut to trzy minuty na ekranie w komedii "Kingsajz" Juliusza Machulskiego. Byłam studentką drugiego czy trzeciego roku aktorstwa. Wystąpiłam wtedy obok Jurka Stuhra, z czego byłam bardzo dumna, tym bardziej, że nie wycięto tych trzech minut. Mam nawet zbliżenie - przez minutę na ekranie było wielkie zbliżenie mojej twarzy. Miałam się czym chwalić, film był wyświetlany w kinach w Łodzi, a ja wtedy studiowałam w Filmówce. Przed kinem były fotosy, a na jednym z nich ja obok Stuhra. To był mój debiut przed kamerą i czułam się bardzo dumna.

Zyskała pani ogromną popularność, dzięki roli Zosi w serialu "Na dobre i na złe". Jak pani znosi popularność, która tak na panią spadła?

MF: Ja swoje pięć minut miałam już wcześniej, kiedy zagrałam w serialach "Bank nie z tej ziemi" i potem w "Radiu Romans". Byłam nową twarzą, która się pojawiła w ciekawej roli, a co ważne - zaakceptowali mnie widzowie. Bywało tak, że jeżdżąc autobusami byłam rozpoznawana, ludzie się do mnie miło odnosili. Nie było to oczywiście aż tak silne jak teraz, ale dzięki temu umiem sobie z tym poradzić. Nie jest to dla mnie szok, ani coś, co przewraca mi życie do góry nogami. Jestem kojarzona z miłą, ciepłą, sympatyczną osobą, jaką jest Zosia i ludzie się do mnie w ten sam sposób odnoszą, kojarzą mnie z tą postacią. Mówią: "Pani Zosiu, dzień dobry!". Ostatnio rzadko ktoś mówi do mnie pani Małgosiu, najczęściej mówią do mnie Małgosiu-Zosiu, zarówno na planie, jak i poza nim. Otrzymuję od ludzi dużo ciepłych sygnałów i to jest dla mnie bardzo miłe. Zawsze jest przyjemnie, kiedy ktoś tak ciepło reaguje. Cieszę się, bo to są proste odruchy, bezinteresowne i dające coś dobrego i czystego, a tego się nie da niczym zastąpić ani sztucznie spreparować.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas