Marta Manowska o świętach w rodzinnym domu

Prowadząca program "Rolnik szuka żony" Marta Manowska pochodzi z Katowic i nie wyobraża sobie tradycyjnych świąt w innym miejscu. Przygotowuje śląskie makówki, zawsze bierze udział w pasterce, ale gra także z rodziną w... karty.

Marta Manowska
Marta ManowskaPaweł PoleckiEast News

"Moje święta zawsze są tradycyjne, zawsze są na Śląsku. Ja sobie nigdy nie wyobrażam, żeby było inaczej. Sianko pod stołem, uroczysta kolacja, pasterka - normalnie, klasycznie i dlatego te święta są wyjątkowe i nie zmieniają nigdy" powiedziała Marta Manowska.

W tym roku Manowska planuje przyjechać do rodzinnego domu do Katowic wcześniej i włączyć się aktywnie w świąteczne rodzinne przygotowania.

"Ja chyba najbardziej lubię barszcz z uszkami i z grzybami" - powiedziała i dodała, że w jej rodzinie tata zawsze przygotowuje karpia, mama kapustę z grzybami, a ona robi śląskie makówki.

"Makówki, to jest taka masa makowa z różnymi bakaliami, miodem, przekładana pieczywem, namoczonym w mieszance z miodu, cytryny, wody albo mleka, to zależy od regionu na Śląsku, ale generalnie przekłada się te warstwy. My to jemy w kubkach, można by na talerzyku, ale my jemy w kubkach. Zdarzały nam się święta, że jedliśmy makówki na śniadanie, obiad i kolację" - wyjaśnia prowadząca program "Rolnik szuka żony".

"Zwyczaj, który ja uwielbiam, to na pewno dzielenie się opłatkiem(...) i czytanie fragmentu Pisma Świętego. To jest zawsze bardzo ważny moment i zawsze czyta je najstarsza osoba w rodzinie, mężczyzna" - wspomina Manowska.

Na Śląsku nie wolno odejść podczas wigilii od stołu. "To jest zwyczaj kultywowany z takich naprawdę dawnych lat. Wiadomo, że trudno to osiągnąć, trzeba by mieć rozstawione małe stoliki i próbować to zrobić tak, żeby te potrawy nie zdążyły wystygnąć, więc trochę traktujemy to z przymrużeniem oka" - wyjaśnia Manowska.

Śląską tradycją jest to, że prezenty otrzymuje się nie od Mikołaja, ale od Dzieciątka. "Ja pamiętam z dzieciństwa, że wychodziło się do innego pokoju i uchylało się okno, żeby te prezenty pod choinką mogły się pojawić" - wspomina Manowska.

Szczególne znaczenie dla Manowskiej podczas świąt ma wigilijna kolacja oraz pasterka, udział w której pamięta jeszcze z dzieciństwa. "Ja byłam małym dzieckiem i zasypiałam przy ołtarzu, ale nigdy nie opuściłam pasterki" - powiedziała.

Święta to dla Marty Manowskiej także czas na spacery i rozmowy. "W zeszłym roku pierwszy raz udało nam się zagrać w karty (śmiech), bo gramy namiętnie z rodzicami i dziadkami".

"Wydaje mi się, że od świąt nie można oczekiwać, tylko świętom też dużo trzeba dać, więc każdy z nas do tego się indywidualnie przygotowuje, żeby się trochę uspokoić i móc sobie dać coś nawzajem" - powiedziała Manowska.

Małgorzata Półtorak

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas