Najgorsza rzecz, to być anonimowym człowiekiem

Oryginalne ciuchy Gavła są nie tylko dla znanych. Jeśli chcesz, dla ciebie też zaprojektuje sukienkę z gwoździami.

Sasha Struni w sukience z gwoździami - projekt Gavła / fot. J. Antoniak
Sasha Struni w sukience z gwoździami - projekt Gavła / fot. J. AntoniakMWMedia

- Już wtedy przerabiałem gotowe ciuchy, które kupiła mi mama i dodawałem do nich coś od siebie - wspomina. - Pamiętam, kiedy w sklepach w Polsce nie mogłem kupić fajnych dżinsów, każdą parę, którą miałem, przerabiałem po swojemu. W gimnazjum miałam oryginalne ubrania, ręcznie robione. Jednak okazuje się, że bycie modnym i oryginalnym wymagało od niego poświęceń.

- Często nie jadłem śniadań ani obiadów w szkole, bo oszczędzałem pieniądze na ubrania z nowych kolekcji - wyjawia.

Ludzie wciąż o nim plotkowali, bo gdziekolwiek się pojawił, zwracał na siebie uwagę strojem. Nie zawsze były to miłe komentarze, choćby ze strony równieśników. - Oni nie rozumieli idei podartych koszulek, dziurawych spodni, metalowych, ćwiekowanych chust itd. Więc zawsze byłem w szkole dość popularną osobą, aczkolwiek mało lubianą - śmieje się. Nauczyciele też nie byli zachwyceni wizerunkiem młodego projektanta, lecz on, jak nam wyznaje, tym się nie przejmował.

- Nie udało im się mnie złamać! W dzień zakończenia roku szkolnego założyłem czarną bluzkę z dekoltem do pępka i ramionami, jakie lansował wtedy Gareth Pugh!

W szkole średniej Gaveł chodził do klasy biologicznej, bo jego mama chciała, aby został lekarzem. Jednak chłopak miał własne plany i po maturze zda do szkoły projektowania w Łodzi - obecnie jest już na drugim roku. Lecz na studiach, podobnie jak w liceum, ciężko jest mu znaleźć akceptację kolegów i koleżanek.

- Moja grupa wręcz mnie nienawidzi. Radzę im, żeby wzięli się do roboty, zamiast śledzić portale, gdzie pojawiają się doniesienia na mój temat i relacje z moich pokazów - mówi projektant i dodaje, że mimo wszystko chciałby mieć przyjaciół na studiach, z którymi po zajęciach mógłby wyskoczyć do klubu czy na zakupy. Skoro jednak ich nie ma, stara się nie przejmować złośliwościami.

- Znam swoją wartość, wiem, że jestem zdolny i myślę, że to razi tych, którzy w głębi duszy nie wiedzą, czego chcą i nie radzą sobie z życiem. Takie osoby stać tylko na pisanie negatywnych komentarzy na mój temat, choć mnie nie znają.

Gaveł ubolewa przy tym, że w Polsce trudno być projektantem, bo ludzie wielbią sieciówki, a w tych trudno o oryginalność.

- Sądzę, że jest to też wina samych projektantów, bo nie wystarczy robić dobre rzeczy. Trzeba je też pokazywać ludziom i uświadamiać ich, że są one na wyciągnięcie ręki, a nie tylko na wybieg i dla gwiazd. Moje ubrania to np. bluzki z metalu, niczym zbroja, a także plastik z wełną czy pióra ary nabite w kołnierz. To cały Gaveł!

Jego ubrania można kupić już od 100 złotych, jednak najdroższe projekty to wydatek rzędu 2 tys. zł. Gaveł ma na koncie już 3 poważne pokazy, a w przygotowaniach są kolejne. Właśnie pracuje nad nową kolekcją. Zapytany o to, czego dziś brakuje w modzie, Gaveł stwierdza:

- Teraz wszystko jest modne, tylko trzeba to umieć fajnie pokazać. Ludzie bez własnego stylu toną w tym, co oferują sklepy. Źle zestawiają ubrania i prezentują na sobie straszne mieszanki. Trzeba pamiętać słowa Coco Chanel: "Moda przemija, styl pozostaje".

I właśnie na własny styl i oryginalność stawia Grzegórski w swych projektach - podobnie zresztą jak Michał Szpak, który się u niego ubiera. - Jest odważny i nie boi się założyć moich rękawów i szali z piór na ulicę, czy kapturów - wyznaje projektant.

Oprócz finalisty programu "X-Factor" w projektach Gavła można często zobaczyć piosenkarkę Sashę Strunin czy też Madoxa, znanego z "Mam talent".

- Cieszę się, że mogę ubierać młodych i utalentowanych ludzi. Korzystając z okazji, chciałem zdementować plotki, które pojawiły się w sieci, iż Sasha i ja jesteśmy parą. Z moimi gwiazdami łączą mnie tylko i wyłącznie stosunki zawodowe i przyjacielskie. Z Sashą studiuję na ASP i mamy wspólne tematy.

Gaveł zdradza nam, że na razie jest wolny i pewnie jeszcze długo tak pozostanie, bo teraz najważniejsza jest dla niego kariera.

- Nie mam czasu na spotkania, a tym bardziej na randki! I ze względu na karierę zamierza się przeprowadzić do Warszawy. - Bo najgorsza rzecz to pozostać anonimowym człowiekiem. Chciałbym coś po sobie pozostawić, dlatego robię to, co lubię i staram się dotrzeć do jak największej liczy osób - uśmiecha się.

Wysłuchał Bartosz Pańczyk

Takie jest życie!
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas