"Palący problem" Olafa Lubaszenki

Olaf Lubaszenko wiózł pożar za plecami - tak można streścić anegdotę, którą znany aktor opowiedział w swojej biografii "Chłopaki niech płaczą". Papieros, który wyrzucił jadąc kabrioletem, wywołał pożar na tylnej kanapie jego samochodu.

Olaf Lubaszenko
Olaf LubaszenkoMWMedia

Najmłodszym dzieckiem Lubaszenki nie jest kolejny film, ale książka. "Chłopaki niech płaczą" to zapis rozmowy gwiazdy polskiego kina z dziennikarzem Pawłem Piotrowiczem. Co skłoniło Lubaszenkę do tego, by podjąć pracę nad książką?

W rozmowie z PAP Life przyznał - Czułem duży niedosyt, jeśli chodzi o możliwość komunikacji z publicznością, z czytelnikami, widzami. Ubolewam nad tym, w jaki sposób znane osoby przedstawiane są w tabloidach i portalach plotkarskich. Publikacje na nasz temat często mijają się z prawdą i mają karykaturalną formę. Inna kwestia - ta książka była podróżą w głąb siebie, była szansą na zrozumienie samego siebie. Instynktownie czułem, że taka rozmowa jest mi potrzebna. Teraz czuję się lepiej.

Ważnym bohaterem książki jest Chrysler leBaron - kabriolet. To pierwszy samochód Lubaszenki. Kupił go w komisie. Auto, choć piękne, okazało się być bardzo awaryjne i generowało ogromne wydatki. Wisiało nad nim fatum. Najbardziej spektakularna "awaria" przydarzyła się, gdy Lubaszenko jechał przez las koło Ostródy. Palił papierosa. Dach samochodu był otwarty. Niedopałek wyrzucił na zewnątrz.

- Po kilku minutach coś mnie zaniepokoiło. W powietrzu zacząłem wyczuwać zapach dymu, temperatura jakby się podniosła, a ja zacząłem łzawić. Z każdą sekundą robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Jako przykładny obywatel wiedziałem, jaki jest mój obowiązek - muszę jak najszybciej dotrzeć do telefonu (...) i zawiadomić odpowiednie służy- relacjonuje Lubaszenko.

Gdy dotarł do baru na skraju lasu, wbiegł do środka i zaczął krzyczeć, że las się pali. Ludzie zareagowali zupełnie inaczej niż się spodziewał. Zaczęli się śmiać. Pokazywali coś za oknem. Okazało się niedawno palony papieros spadł na tylne siedzenie... Ogień był tuż za plecami Lubaszenki. Aktor był tak pochłonięty misją ratowania mazurskiego lasu, że nie zauważył czegoś tak oczywistego. Pożar wywołał wiele szkód. Remont Chryslera kosztował Lubaszenkę mniej więcej tyle, co cały samochód.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas