Powrót Oleńki

Była ikoną lat 70., potem na długo zniknęła. Małgorzata Braunek (62) wróciła na ekrany, gdy odegnała swoje demony.

Małgorzata Braunek wróciła na ekrany po 20 latach/fot. Paweł Przybyszewski
Małgorzata Braunek wróciła na ekrany po 20 latach/fot. Paweł PrzybyszewskiMWMedia

W latach 70. grała Oleńkę Billewiczównę w "Potopie" i Izabelę Łęcką w "Lalce". Stała się ikoną pokolenia. Piękna i kontrowersyjna. Jedni cenili jej talent i uwielbiali urodę. Drudzy mówili, że jest mierną aktorką o nieruchomej twarzy, która nie potrafi wyrażać emocji.
Na konferencję serialu "Dom nad rozlewiskiem" przyszła jako ostatnia spośród zaproszonych aktorek. Choć dawno nie była widziana na warszawskich salonach, kompletnie nie przejmowała się konwenansami. Oryginalna młodzieńcza fryzura, prosta, lniana sukienka, mimo dostojnego wieku 62 lat i siateczki zmarszczek na twarzy bez śladu makijażu. A jednak lśniła, zrelaksowana i promiennie uśmiechnięta.

Życie pod maskami

Kiedyś na ekranie wydawała się zimna i niedostępna. Stworzyła wizerunek osoby będącej ponad wszystkim. A tak naprawdę była chorobliwie nieśmiała. Małgorzata mówiła po latach: "Im bardziej ukrywałam wstyd, tym bardziej byłam odbierana jako osoba nieprzystępna i zarozumiała".

Braunek przyznaje, że w młodości była pogubiona, bo dopiero szukała sensu w życiu.

Niechętnie opowiada o swoim pierwszym mężu. Szybko wzięła ślub, bo chciała wejść w dorosłość, oderwać się od rodzinnego domu... Jej mama była dość oschła w okazywaniu uczuć. Ojciec, rotmistrz 15 Pułku Ułanów, trzymał córkę krótko. Rugał ją za styl ubierania, kłamstwo, spóźnienie. Buntowała się.

Być może dlatego chciała uciec z domu? Dziś od tamtej Małgosi dzielą ją lata świetlne.

Piękna i Bestia

Kolejna miłość przyszła do aktorki pod koniec lat 60. Tym razem była wielka, gorąca, głośna i... trudna. Podczas kręcenia zdjęć do filmu Andrzeja Wajdy "Polowanie na muchy" piękna Braunek, która grała rolę kobiety-modliszki, poznała innego młodego, intrygującego reżysera Andrzeja Żuławskiego.

Nie było nigdy tajemnicą, że ich związek okazał się burzliwy. Aktorka mówi, że ciągle próbowała zasłużyć na jego miłość i akceptację. W dodatku zaczęli pracować razem. Ona zagrała między innymi w obrazie w reżyserii i według scenariusza Żuławskiego. Film "Diabeł" pełen był drastycznych scen (cenzura zatrzymała go na 16 lat).

Podobno aktorka przeżyła wtedy załamanie. Kiedy Żuławski i Braunek postanowili się rozstać, w prasie pojawiły się komentarze: "Piękna zostawiła Bestię". Para rozeszła się, kiedy ich syn Xawery miał pięć lat. Był rok 1976.

Któregoś dnia Żuławski spotkał swojego sąsiada. To był Andrzej Wajda. Szedł ze spuszczoną głową i walizką w ręce. Okazało się, że i jemu żona kazała się spakować. "Wymieniliśmy się doświadczeniami i mieszkaniami", wspominał po latach Żuławski. "Ja zamieszkałem w jego mieszkaniu, które kojarzyło mu się z byłą żoną, a on w moim, pełnym niedobrych wspomnień". Braunek opowiada o rozstaniu enigmatycznie: "Nie chciałam, by Xawery dorastał, obserwując trudną miłość". Przyznała też, że we wczesnych latach macierzyństwa była zbyt zajęta pracą, by być dobrą matką.

Dziś naprawia błędy. A ze swoim byłym mężem Braunek ma dobry kontakt. Andrzej Żuławski przyjaźni się zresztą ze wszystkimi swoimi trzema żonami. "Nawet jeśli zaszły mi za skórę", mówi.

Pod niebem Bułgarii

Był rok 1983. Małgorzata pojechała do Bułgarii, by zagrać w filmie "Nocna kąpiel". Wyjeżdżała jako niezwykle popularna aktorka. Miała już na swoim koncie rolę Ireny w "Polowaniu na muchy", Izabeli w "Lalce" i Oleńki w "Potopie". Wróciła do Polski z mocnym postanowieniem, że musi zmienić swoje życie.

Jej decyzje wywołały powszechne zdumienie i niedowierzanie. Nikt nie rozumiał, dlaczego chce zerwać z aktorstwem. Jednak zrobiła to skutecznie. Nie grała przez ponad 20 lat! W jednym z wywiadów tłumaczyła motywy swojego postępowania: "Wciąż czekałam na kolejny telefon z propozycją roli. To było jak narkotyk. Wiedziałam, że jest ze mną źle, ale brnęłam w to dalej". Potrzebowała odwyku, była uzależniona od grania tak jak inni ludzie od alkoholu czy papierosów. Czuła się zagubiona i postanowiła odnaleźć prawdziwą siebie. Miała wrażenie, że jeszcze chwila, a maska, którą nosiła, stanie się jej własną twarzą.

Droga do ukojenia

Zdobycie dystansu do siebie zajęło jej wiele lat. Od początku towarzyszy jej w tym przedsięwzięciu trzeci mąż Andrzej Krajewski, tłumacz literatury skandynawskiej, filozof, hippis i podróżnik, który kolorową furgonetką jeździł na Daleki Wschód, do Azji. To z nim Małgosia ruszyła w podróż swojego życia: przez Związek Radziecki, dotarli do Tybetu i Indii.

Braunek zaczęła medytować w roku 1980, jej drugą i wielką pasją stał się buddyzm i wegetarianizm.

W wywiadzie dla "Twojego Stylu" Braunek mówi: "Mąż, jak mój ojciec, jest silny i charyzmatyczny". Jest mężczyzną, który ją akceptuje i nie próbuje zmieniać na siłę, bo jest "niewystarczająco dobra". W latach 80. oboje wiele razy słyszeli zarzut, że wstąpili do sekty. Braunek dziwiła się. Przecież chrześcijaństwo ma 2000 lat, a buddyzm 2500. Dziś Małgosia Jiho Braunek prowadzi polską Sangha Kanzeon. Jest nauczycielką, kapłanką i spadkobierczynią nauki swojego mistrza Roshi Genpo, który w latach 60. założył w USA zgromadzenie buddyjskie.

Małgorzata Braunek jako pierwsza przeniosła ten odłam buddyzmu do Polski. Dziś jest na najwyższym stopniu wtajemniczenia. Prowadzi kursy medytacyjne, odosobnienia, udziela ślubów, chrztów, celebruje pogrzeby. Do jej domu dwa razy w tygodniu przychodzą uczniowie zen. Czasem nawet trzydzieści osób medytuje w pawilonie ogrodowym, a gdy jest ciepło, na świeżym powietrzu. Małgorzata poukładała między kamieniami w ogrodzie posążki Buddy. Niedaleko stoi fontanna, która oczyszcza przestrzeń, i kwiaty, które mają przypominać o przemijaniu.

Czy Kaj zjadł obiad?

Braunek twierdzi, że wie już, co jest naprawdę w życiu ważne. Odpowiedź? Rodzina. Aktorka ma dwoje dzieci: syna Xawerego Żuławskiego (38), ze związku z Andrzejem Żuławskim oraz młodsza córkę Orinę Krajewską (22) ze związku z Andrzejem Krajewskim. Dzieci aktorki zarzekały się kiedyś, że nie chcą mieć nic wspólnego z filmem. A jednak stało się odwrotnie.

"Taka karma, w domu sami artyści", śmieje się Braunek. Xawery - podobnie jak ojciec - jest reżyserem. Jego ostatni film "Wojna polsko-ruska" zdobył wiele nagród. Natomiast córka aktorki Orina skończyła londyńską szkołę aktorską LISPA i właśnie debiutuje z mamą w serialu "Dom nad rozlewiskiem". Zobaczymy ja tam w scenach retrospektywnych w roli... matki Basi, którą gra sama Małgorzata Braunek.

Aktorka jest bardzo dumna z dzieci. Podziwia ich niepokorny charakter, bo dzięki niemu będą robić to, o czym naprawdę marzą. Dziś Braunek mówi: "Liczy się nie to, jak mój syn oceni mnie na ekranie, ale jaką jestem dla niego matką".

Jednak nie zawsze tak myślała. Kiedy Xawery miał 12 lat, zdecydowała, że wyjedzie do Francji i zamieszka u ojca. Mówi, że teraz nie pozwoliłaby na półtoraroczną rozłąkę, choć, jak przyznaje, syn z Paryża wrócił bardziej dojrzały. Kiedy budzi się w niej poczucie winy, Xawery pociesza, że to on przed laty namawiał matkę na ten wyjazd. Młody Żuławski bez żalu opowiada w "Twoim Stylu": "To był czas stanu wojennego i bojkotu aktorskiego. Mama przestała grać. Rodzice zdecydowali, że powinienem (...) dorastać w wolnym kraju. (...) Ale tęskniłem, do granicy fizycznego bólu".

Dziś Małgorzata Braunek podkreśla, że najważniejszą rolą kobiety jest bycie matką. Kiedy Xawerybył mały, a ona chciała medytować, prosiła go, by przez godzinę pozajmował się sam sobą. Bo potrzebowała odciąć się od bodźców zewnętrznych.

Dopiero kiedy urodziła córkę, zrozumiała, że dziecko nie przeszkadza w medytacji. Może raczkować i bawić się obok.

Braunek urodziła Orinke, kiedy miała 40 lat, i wychowywała inaczej niż Xawerego. Orinka uważa, że mama była nadopiekuńcza, a w dzieciństwie denerwował ją fakt, że rodzice zawsze są blisko, zawsze na wyciągnięcie ręki. Małgosia zaś się śmieje: "Najlepszą mamą jestem jako babcia. Taka kwoka".

Jej syn Xawery ma dwójkę dzieci: Kaja (7 lat) i Jagnę (6 miesięcy), które aktorka rozpieszcza. "Okropnie przejmuję się i wtrącam w życie Kaja i jego siostry. "A czy dobrze spali? A czy zjedli duży obiad?"", opowiada.

Wracam do gry

W jednym z ostatnich wywiadów mówiła, że kiedy weszła do wytwórni, poczuła się jak stary pies, który odnajduje swoje ślady. W 2004 roku zagrała w "Tulipanach" Jacka Borcucha. Za tę drugoplanową rolę została nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Stare demony - ambicja i uzależnienie od aktorstwa - nie odezwały się.

Jak sama przyznaje, dwadzieścia lat pracy nad sobą przyniosło efekty. Małgorzata Braunek jest już inną kobietą. Śmiało deklaruje, że przyjmie każdą nową rolę, jeśli scenariusz ją zaciekawi. Wszak o byciu aktorką marzyła od dzieciństwa.Może właśnie teraz przyszedł najbardziej odpowiedni czas na nowe role?

Iwona Zgliczyńska

Małgorzata Braunek

EAST NEWS/POLFILM
fot. EAST NEWS/POLFILM
fot. MWMedia
fot. Paweł Przybyszewski MWMedia
+1
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas