Joanna Jabłczyńska: Jestem weganką i jem to, co lubię

Aktorka Joanna Jabłczyńska słynie z prowadzenia zdrowego stylu życia i nie wyobraża sobie dnia bez sportu. Gdy przybywa jej więcej kilogramów ostro bierze się do pracy.

Joanna Jabłczyńska
Joanna JabłczyńskaMWMedia

Polacy ćwiczą czy się lenią? Jak to z nami jest?

Joanna Jabłczyńska: - Coraz więcej ludzi ćwiczy, jest coraz większa moda na sport. Ale zauważyłam również, że ta moda niekoniecznie przekłada się na ćwiczenia. Jest sporo ludzi, którzy udają, że ćwiczą. Przychodzą na siłownię pogadać albo pozbyć się wyrzutów sumienia, że za dużo zjedli. I albo nie ćwiczą albo nie wykonują ćwiczeń poprawnie. Faktem jest, że dużo więcej ludzi uprawia sport lub stara się go uprawiać. Bardzo się z tego cieszę, ale apeluję, aby korzystać z rad instruktorów, ponieważ nie znając się na ćwiczeniach można zrobić sobie krzywdę.

Masz swojego trenera?

- Ja już nie korzystam z trenera, bo ćwiczę od wielu lat. Ale jeżeli podchodzi do mnie trener i mówi, że mam coś robić inaczej, słucham tego z pełną pokorą, bo wiem, że ma większą wiedzę i doświadczenie.

Czy dietę też sama ustalasz?

- Z dietą jest tak samo jak ze sportem. Zanim cokolwiek na coś się zdecyduję, najpierw dużo na ten temat czytam i jeśli w trzech źródłach coś się potwierdzi dopiero testuję to na swoim ciele. Sprawdzam jak mój organizm reaguje - i jeżeli wszystko jest w porządku - dopiero wtedy decyduję się przyjmować dany produkt na stałe.

Jak wygląda twoja dieta?

- Zacznę od tego, że jestem weganką. To już jest duże ograniczenie jadłospisu, a także utrudnienie, jeżeli chodzi o jedzenie na mieście, więc nie staram się robić dodatkowych ograniczeń. Staram się jeść zdrowo, czyli jak najmniej przetworzonych produktów i słodyczy, ale bez przesady, to nie jest moja kompletna obsesja. Jem to, co lubię. Jak widzę, że przybyło mi parę kilogramów, staram się więcej czasu poświęcić na trening, ale nie obcinam kalorii z mojego jadłospisu.

Jak zostałaś weganką?

- Na początku chodziłam do różnych lekarzy. Wiele czytałam, podpytywałam się. Następnie po kolei wyłączałam pewne produkty. To nie była spontaniczna decyzja z dnia na dzień, że zostanę weganką. Najpierw wyłączyłam czerwone mięso, zgodnie z zaleceniami lekarzy, potem białe, następnie ryby i na samym końcu jajka. Ten proces trwał ponad rok! Nic nie robię impulsywnie, a stopniowo sprawdzam jak mój organizm reaguje na konkretne zmiany.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas