Reklama

Czy trzeba sprzedać dusze diabłu, by skutecznie wróżyć?

Trudno sobie dziś wyobrazić nam scenę, w której własną krwią podpisujemy cyrograf, na mocy którego otrzymamy dar wróżenia, czytania kart, run, cyfr czy jasnowidzenia.

Jednak jeszcze kilka wieków wstecz, tego rodzaju poglądy były na porządku dziennym. Ilekroć pojawiała się osoba z uzdolnieniami parapsychicznymi, medialnymi czy ezoterycznymi, zakładano iż zawarła ona pakt z diabłem lub była ona diabelskim nasieniem. Zdarzały się jednak sytuacje, w których to na siłę szukano sposobów kontaktu z Lucyferem czy duchami lub demonami, aby taki dar otrzymać.

Do tego typu sposobów posuwały się zazwyczaj osoby psychicznie chore, wyalienowane, zdziwaczałe lub z już postępującą chorobą psychiczną. Wiara w zaprzedanie duszy diabłu miała jednak krótki żywot, zważywszy na fakt, iż u osób które przysięgi takowe składały zaczynały wariować, a ich życie stawało się istnym piekłem.

Reklama

Działał tu mechanizm odblokowujący lęki, który powodował powstawanie natręctw, wyrzutów sumienia, przez co życie okazywało się totalnym koszmarem. Bywały jednak inne sytuacje, w których to osoby bogate i świadome swoich czynów poszukiwały tego rodzaju możliwości - osoby te próbowały odnajdywać się w rytuałach, ówczesnym okultyzmie, poszukiwały nauczycieli obrzędów magicznych.

Wiele z nich zostało oszukanych, płacąc ogromne sumy za wiedzę, której nie były w stanie pojąć, a wtedy ich świat - choć bogaty, bezpieczny i zasobny - nie dawał im radości. Dlatego też poszukiwali ucieczki w inny świat, popełniając samobójstwo. Osoby nieprzygotowane i nie posiadające stosownej wiedzy, zwyczajnie nie radziły sobie z następstwami okultystycznych praktyk.

Wróćmy jednak do dzisiejszych czasów. Spora część ezoteryki czy wiedzy tajemnej została już zbadana i odtajniona. Wiele spraw potrafimy wytłumaczyć logicznie, psychologicznie, spłycamy i analizujemy, by udowodnić, że wszystko to jedna wielka ściema. Jest to łatwiejsze i bezpieczniejsze, ponieważ nikt nie będzie wiedział o mnie więcej, niż bym sobie tego życzył. Jednak w chwili zagrożenia poszukujemy wszelkich sposobów, by uratować swoją skórę i tu często trafiamy do wróżki, która będzie miała za zadanie odczytać dla nas przyszłość i znaleźć wyjście z sytuacji.

Nagle zaczynamy wierzyć w obrazy na kartach i słowa wypowiedziane przez wróżkę - tak więc otwieramy się na pomoc i radę, która popchnie nas do działania w trudnych chwilach. Oddajemy się w ręce osoby, do której mamy zaufanie, osoby która zmierzy się z naszym problemem, zrozumie nas, nie oceni, a dochowa tajemnicy i poradzi.

Dlatego też nie powinniśmy wybierać osób, do których nie mamy zaufania. Odpowiednia osoba powinna charakteryzować się nie tylko znajomością kart, rozkładów, ale też doświadczeniem i znajomością życia. Można przeczytać dziesiątki książek i odbyć serię kursów, a wiedza i tak nie zostanie odpowiednio wykorzystana. Jedni potrzebują czasu, inni doświadczenia, jeszcze innych tarot odepchnie od siebie i wystraszy.

Do zdobywania tego typu wiedzy nie można zabierać się na siłę, nie pomoże tu diabeł, anioł czy demon. Pomoże natomiast doświadczenie życiowe, otwarcie do ludzi - wtedy wiedza z tarota, numerologii, run czy astrologii z łatwością i ze zrozumieniem zacznie przepływać przez nasz umysł, by służyć innym ludziom.

Tekst: Sylwester Chordecki

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wróżby | wróżka | tarot | karty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy