Akta Spellmanów

David i ja zaczęliśmy pracować w Spellman Investigations, kiedy on miał czternaście, a ja dwanaście lat. Jako że w tym czasie cieszyłam się już opinią trudnego dziecka, mój status jako pracownika pozwolił mi odkupić wiele dawnych win.

article cover
INTERIA.PL

Do tego niezbędny jest numer ubezpieczenia - święty graal wszystkich prywatnych detektywów. Ale numer ubezpieczenia nie jest ogólnie dostępny. Jeśli nie dostaniesz go od klienta, musisz mieć nazwisko i imiona danej osoby oraz datę urodzenia, albo przynajmniej nazwisko (najlepiej jeśli jest mało popularne), imiona oraz miejsce zamieszkania. Następny krok to wpisanie nazwiska i daty urodzenia w podstawowy raport kredytowy. Raporty te podają część danych z pełnych raportów, takich jak zmiany adresu, długi i pożyczki, ale nie wszystkie - bo pełne raporty kredytowe nie są również ogólnie dostępne. W podstawowym możesz często znaleźć częściowy numer ubezpieczenia. Ale jeśli jedna baza ukrywa cztery pierwsze cyfry, a inna - ostatnie cztery, to jeśli przejrzy się ich wystarczająco dużo, można zrekonstruować cały numer. Przeszukiwanie baz danych wymaga skrupulatności, o jaką moi dawni nauczyciele nigdy by mnie nie podejrzewali. No cóż, lubię odkrywać ciemne sprawki innych ludzi. Wówczas przez porównanie wszystkie moje występki wydają się banalne. Można powiedzieć, że rodzice najpierw testowali nasze żołądki, potem cierpliwość, a w końcu inteligencję. Dla drugiego pokolenia Spellmanów (a może dla pierwszego także) inwigilacja stała się życiowym celem. Było to coś, co godziło nas z faktem, że po szkole musimy pracować dla rodziców. Choć czasem było ciężko. Ludzie niestety nie żyją w ciągłym ruchu. Śpią, pracują, odbywają czterogodzinne spotkania w biurze (podczas gdy ty czekasz w holu budynku, burczy ci w brzuchu, a nogi robią się jak z ołowiu). Uwielbiałam się przemieszczać, natomiast David wolał bierne oczekiwanie. Wykorzystywał czas, by odrabiać zadania domowe. Ja mogłam tylko popalać. Ja, lat 14: Moja pierwsza inwigilacja - sprawa Feldmanów. John Feldman wynajął nas, żebyśmy śledzili jego brata, a zarazem wspólnika w firmie, Sama. John miał obawy, że Sam zamieszany jest w jakieś podejrzane interesy, więc mieliśmy obserwować go przez kilka tygodni, by sprawdzić, czy te przeczucia są słuszne. I rzeczywiście coś było nie tak, tyle że Sam wykazywał nadmierne zainteresowanie nie rodzinną firmą, ale żoną Johna. Kiedy zaczynaliśmy badać sprawę Feldmanów, oboje z Davidem byliśmy kompletnymi nowicjuszami. Gdy skończyliśmy, czułam się już ekspertem. Ojciec prowadził furgonetkę, matka - hondę. Oboje łączyli się z nami przez radio.

Kiedy Sam szedł piechotą, David lub ja podążaliśmy za nim. Wyskakiwaliśmy z samochodu i utrzymując odpowiednią odległość, podawaliśmy nasze namiary przez radio, by chociaż jedno z aut mogło nas podwieźć, gdyby Sam zdecydował się wziąć taksówkę, pojechać autobusem albo tramwajem. Zazwyczaj decydował się wynająć pokój w St. Regis. Podczas tego śledztwa dowiedzieliśmy się jeszcze czegoś (oprócz tego, że Sam sypia z żoną Johna) - że moje przestępcze lata na coś się przydały. Krótko mówiąc, moje życie dużo wcześniej nauczyło mnie skradać się oraz określić, na ile mogę sobie pozwolić. Wiedziałam też, jak rozgryźć każdą osobę. Co robić, kiedy śledzi się kogoś jadącego autobusem lub tramwajem, i kiedy trzeba wezwać taksówkę. Wiedziałam, jak długo można za kimś chodzić i kiedy trzeba zrezygnować. Ale najważniejsze było to, że zupełnie nie wyglądałam na kogoś, kto zawodowo zajmuje się obserwowaniem ludzi. W wieku czternastu lat miałam już pięć stóp i sześć cali wzrostu - tylko dwa cale mniej niż obecnie. Wyglądałam na kilka lat starszą, ale - w wymiętych koszulkach i wytartych dżinsach - mimo wszystko na uczennicę. Nie rzucałam się w oczy - długie kasztanowe włosy, piwne oczy, żadnych piegów czy znaków szczególnych. Gdybym była podobna tylko do matki, mogłabym okazać się piękna, ale geny mojego ojca stępiły mi rysy i częściej niż "śliczna" słyszałam tylko "ładna". Teraz, mając dwadzieścia osiem lat, dzięki nieco lepszemu gustowi, jeśli chodzi o modę, oraz pomocy mojej przyjaciółki fryzjerki wyglądam dobrze. I tyle. Ja, lat 15: Wujek Ray spytał mnie, co chciałabym dostać na urodziny. Powiedziałam, że butelkę wódki, a kiedy odmówił, zaproponowałam, żeby nauczył mnie otwierać zamki wytrychem. Nie jest to umiejętność często spotykana u prywatnych detektywów, ale on ją posiadał, więc mnie nauczył. (Kiedy mama się o tym dowiedziała, nie odzywała się do niego przez dwa tygodnie). Jeśli chodzi o pracę, nowy talent nigdy mi się nie przydał, za to wykorzystywałam go do wielu innych, prywatnych celów. Ja, lat 16: Zdobywanie informacji przez telefon dzięki podszywaniu się pod kogoś innego - w tym moja matka była genialna. Udawało jej się uzyskać od ludzi numery ubezpieczenia, daty urodzenia, całe wyciągi z kart kredytowych i kont, historię zatrudnienia - a to wszystko w trakcie jednej rozmowy telefonicznej, która brzmiała mniej więcej tak: - Dzień dobry. Czy mogłabym rozmawiać z panem Franklinem?

O, dzień dobry, panie Franklin. Nazywam się Sarah Baker i pracuję w spółce ACS. Zajmujemy się szukaniem osób, które straciły z oczu swoje inwestycje. Właśnie odnaleźliśmy tysiąc akcji jednej ze znanych firm na nazwisko Gary Franklin. Chciałabym sprawdzić, czy chodzi o pana. Proszę podać mi datę urodzenia oraz numer ubezpieczenia, żebym mogła przekazać panu akcje? Uważam, że mam niemały talent w dziedzinie takich rozmów, ale matka jest niedościgniona. Ja, lat 17: Pierwszy raz samodzielnie śledziłam obiekt, jadąc za nim autem. Gdy dostałam prawo jazdy, ojciec jeszcze przez rok ze mną ćwiczył. Zasada jest prosta: agresywnie, ale bezpiecznie. Nigdy nie oddalaj się dalej niż o dwa samochody (jeśli pracujesz sam) i naucz się przewidywać, gdzie on/ona może się kierować, żeby nie polegać wyłącznie na obserwacji wzrokowej. Tak uczył mnie ojciec. Pracując przez tyle lat w obyczajówce, poznał doskonale miasto, a na dodatek miał niemal paranormalną umiejętność przewidywania kolejnych ruchów obserwowanej osoby. Ojciec nauczył mnie, jak śledzić kogoś samochodem, a wujek Ray - jak ułatwiać sobie to zadanie. Na przykład w trakcie obserwacji nocnej łatwiej jest jechać za autem, które ma tylko jedno tylne światło. Pamiętam, jak wujek Ray podał mi młotek i kazał rozwalić reflektor w mercedesie doktora Liebermana. To był cudowny dzień. Ja, lat 18: Magiczny rok, kiedy zostałam zatrudniona w Spellman Investigations. Ponieważ większość naszych spraw związana jest ściśle z prawem, lepiej mieć na etacie pełnoletniego detektywa. Mając osiemnaście lat, mogłam już dostarczać dokumenty sądowe, przeprowadzać wywiady i zbierać przepisowe sześć tysięcy godzin niezbędnych do otrzymania licencji prywatnego detektywa. Jak wytknął mi ojciec, na drodze stała mi jedynie kryminalna przeszłość. Wszyscy kandydaci na detektywów są bowiem dokładnie sprawdzani. Co prawda wszystko, co przeskrobałam, zanim osiągnęłam dorosłość, zostało w kartotece nieletnich, ale teraz musiałam się bardzo pilnować. Ja, lat 21: W swoje urodziny zasiadłam do pisania dwugodzinnego testu wielokrotnego wyboru i trzy miesiące później otrzymałam licencję. A David zrezygnował z kariery w Spellman Investigations, kiedy skończył szesnaście lat, twierdząc, że uniemożliwia mu ona normalną naukę. Nigdy więcej nie pracował już dla rodzinnej firmy, choć pewnego dnia my zaczęliśmy pracować dla niego. Prawda była taka, że ta robota nie interesowała Davida. Uważał, że ludzie mają prawo do prywatności. My uważaliśmy odwrotnie.

Lisa Lutz
Akta Spellmanów
Wydawnictwo Dolnośląskie

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas