Gonić króliczka!

Nie! Nie! Nie! W masce powinnaś wystąpić! Masz takie wory pod oczami, że możesz z nich dawać koniom obrok! - Stylista Tito dostał niemalże spazmów, gdy tylko pochylił się nad twarzą Jagody. - To nie casting do horroru, moja droga, to program publicystyczny!... Płakałaś?

article cover
Wydawnictwo Red Horse

W garderobie telewizyjnego studia panował ruch. Na kilku fotelach siedzieli uczestnicy różnych programów, a wizażystki uwijały się między nimi z tonami pudru i lakieru do włosów. Tito rozpaczał, ale tak, żeby przy tym jego osobisty makijaż, broń Boże, nie ucierpiał.

- Tylko mi tu nie płacz! - pokrzykiwał. - Nie znoszę łez! Wczoraj płakałem z małą dziewczynką na osiedlu. Nie mogłem się powstrzymać, wyobrażasz sobie?

- Pewnie ją rzucił jakiś pulchny amorek, który wyrośnie na zadowolonego z siebie przystojniaka z tysiącem gotowych kłamstw na każdą okazję - pokiwała głową Jagoda.

- Och, mężczyźni to dranie! Wstrętne samce! Niewierni, niestali, pozbawieni uczuć... - Tito wzniósł oczy i zatrzepotał rzęsami.

- A ty?

- Przecież widać, że moja kobieca część natury wzięła górę! Nie pytaj głupio. Dziewczęta, więcej podkładu, więcej podkładu, trzeba ją ratować... - Szalał między lustrem a szufladami pełnymi kosmetyków. - Zrobię cię jednak na bóstwo, tylko niech cię dobrze oświetlą.

- Jesteś kochany. Ale jest mi wszystko jedno. - Jagoda beznamiętnie spojrzała na swoje odbicie.

Kompletnie nie wiedziała, jak sobie poradzi w studiu. Nie cierpiała publicznych wystąpień. A czekał na nią ten pacan Nyrek, krytyk od siedmiu boleści. Facet, któremu nigdy nic się nie podoba. W środowisku literackim miał opinię kretyna i nikt nie wiedział, dlaczego od lat jest ulubieńcem mediów. Szczególnie lansowała go telewizja.

Tito spojrzał po raz ostatni na swoje dzieło. Był bardzo zadowolony.

- Jak ja kocham tę robotę! Jeszcze pięć minut temu byłaś żywym trupem. Wy, kobiety, kompletnie nie potraficie o siebie dbać!

W studiu było gorąco. Jagodzie wydawało się, że program trwa już pół dnia. Zaschło jej potwornie w gardle. Przeklinała w duchu wczorajszy wieczór. Nie mogła się skupić na kąśliwych uwagach wszawego Nyrka, który nie zostawił suchej nitki na jej powieści. Jak zwykle mówił z patosem i zawile, a skacowany umysł Jagody co i rusz tracił wątek. Chyba tak wygląda piekło.

Dziennikarka prowadząca program kokieteryjnie przekrzywiła głowę.

- W ubiegłym roku przyklejono pani etykietę skandalistki - stwierdziła przymilnie.

- Nie przyklejono, nie przyklejono! - wrzasnął natychmiast Nyrek. - Pani Kalita jest skandalistką i sądząc po jej książce, raczej się tym chlubi. Ale czy to dobrze? Czy to w ogóle jest literatura? To zaśmiecanie naszego współczesnego języka.

Jagoda westchnęła. Znowu te same ataki. To zastanawiające, że jej książka działała na niektórych facetów jak płachta na byka. Na Nyrka zadziałała z całą pewnością. Szarżował bezpardonowo i ostro. Marszczył czoło, pochylał głowę i ruszał nozdrzami jak rasowy buhaj. A skandalistkę, choć siedziała z kamienną twarzą, zaczęła dławić w gardle wściekłość.

Dziennikarka spojrzała na widownię.

- Czytelnicy raczej się z panem nie zgodzą. Książka ma znakomitą sprzedaż, wydawnictwo zapewne zwiększy nakład...

- A kto ją kupuje? Feministki, pani redaktor, feministki! Ja tu mam badania, pani redaktor, o proszę! - Otworzył teczkę z notatkami. - O, pani redaktor patrzy: osiemdziesiąt pięć procent najlepszych przyjaciół kobiet to... kobiety! Dlatego twierdzę, że pani Kalita nie mówi językiem literackim. Ona nie mówi nawet językiem uniwersalnym. Ona mówi językiem kobiet! - Krytyk z triumfem machał notatkami.

Jagoda przełknęła ślinę. Czuła, że lampy wypalają z niej resztki sił i godności. Popukać, ach, popukać w to łysiejące czółko i zapytać głośno: "Jest tam kto?". Przecież to kompletny idiota! Jezu! Żeby tak dostać szklankę wody... Albo zimnego piwa. Tak, tak, piwa!

- Pan przeczytał książkę, nie będąc feministką - próbowała wejść w słowo rozemocjonowanemu przeciwnikowi.

- I żałuję! Bohaterowie książki to degeneraci. Kobiety są modliszkami myślącymi tylko o seksie i konsumpcji, a mężczyźni to społeczni kastraci próbujący śpiewać basem!

- I są dokładnie tacy jak pan! Cholernie zadowoleni, że mają tę jedną banalną różnicę anatomiczną. Ten mały, nędzny... - Jagoda dwoma palcami pokazała, jak mała wobec kosmosu jest owa różnica anatomiczna, ale krytyk już wpadł jej w słowo.

- Ooo!!! Wypraszam sobie! Mały???!!!

Na widowni zawrzało. Rozległy się brawa. Dziennikarka z rozpaczą spojrzała w kamerę. Zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się sztucznie.

- Oddajmy głos czytelnikom! - wykrztusiła w panice.

Przechodząca do kontrataku pisarka i krytyk w defensywie stali pochyleni nad stolikiem jak dwa psy szykujące się, by skoczyć przeciwnikowi do gardła. Ich kłótni nie było jednak słychać we wrzawie, jaka rozpętała się na widowni. Po studiu zaczęły nagle fruwać papierowe kulki. To kobiety z publiczności zaczęły rzucać nimi w krytyka. Producent programu w reżyserce dawał rozpaczliwe znaki oszołomionej dziennikarce.

- Kończ! Kurwa, kończ, cipo jedna! - darł się do mikrofonu. - To, kurwa, program literacki, a nie jakiś talk -show!

Dziennikarka z rozpaczą przycisnęła słuchawkę schowaną pod włosami. Gdy w studiu rozległy się gwizdy, pokazała do kamery swój szeroki uśmiech.

- Nasz czas się kończy, do zobaczenia w następnym przeglądzie kulturalnym.

Kamera uchwyciła jeszcze, jak papierowa kulka odbiła się od jej czoła niczym od płyty boiska.

c.d. w książce...

Wydawnictwo Red Horse
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas