Inteligencja erotyczna. Seks, kłamstwa i domowe pielesze

Im więcej bliskości, tym mniej seksu. Nie ma miłości bez bliskości, ale seks to coś zupełnie innego.

article cover
Wydawnictwo Znak

Jack Morin, The Erotic Mind (Erotyczny umysł)
Podczas pierwszego spotkania z parą zawsze pytam, jak się poznali i co im się w sobie wówczas podobało. Jako że na terapię przychodzą pary z problemami, z reguły nie trafiają do mnie ludzie na początku swej wspólnej drogi - czasem potrzebują więc delikatnego przypomnienia, jak to dawniej bywało. Przygnębionym parom w separacji z reguły trudno jest skoncentrować się na tym, co ich ku sobie popychało, ale to właśnie w "micie założycielskim" każdego związku tkwi klucz do zrozumienia zachodzących w nim relacji.

"Była taka piękna", "szalenie błyskotliwy i zabawny", "zawsze pełen werwy, promieniował pewnością siebie i klasą", "chodziło o jej ciepło", "wszystko przez jego łagodność", "wiedziałam, że mnie nigdy nie opuści", "uwielbiałam jego dłonie", "jego fiut", "jej oczy", "jego głos", "robił świetne omlety". Cechy opisujące wyidealizowanego kochanka układają się w zmysłową, smakowitą listę. Miłość to ćwiczenie w patrzeniu wybiórczym, a nawet w rozkosznym oszukiwaniu się - ale komu to na początku przeszkadza?

Wyolbrzymiamy zalety naszych ukochanych, przypisujemy im niemal nadprzyrodzone moce. Zmieniamy ich i w rezultacie sami czujemy się przy nich odmienieni. "Rozśmiesza mnie", "sprawia, że czuję się przy niej wyjątkowy", "moglibyśmy rozmawiać godzinami!", "wiedziałem, że mogę jej zaufać", "czułam się taka akceptowana", "czułam się piękna". Tego typu wypowiedzi pokazują całą wspaniałość ukochanej osoby i podkreślają jej zdolność do "powiększania" i wynoszenia nas ponad nas samych.

Gdy słucham opowieści par o narodzinach miłości, daje mi to pojęcie o marzeniach, jakie popychały ich ku sobie. Pierwszym stadium każdego spotkania są bowiem fantazje na temat drugiego człowieka. To jak strumień projekcji, oczekiwań i silnych emocji, które mogą, ale nie muszą przerodzić się w związek. Stojąc przed kimś, kogo się ledwie poznało, już mamy wizję wspólnej wyprawy na Kilimandżaro, budowania domu dla nas i naszych dzieci czy setkę innych pomysłów. Gdy pary opisują dawne uniesienia, ja - niczym archeolog - rozglądam się po ruinach i widzę, jaką niegdyś były piękną budowlą.

Nadzieja na wieczną szczęśliwość

John i Beatrice spędzili swoje pierwsze pół roku w zasadzie zamknięci w pokoju, w stanie rozkosznego wrzenia. John jest brokerem giełdowym, który na sobie doświadczył wzlotów i upadków internetowego boomu. Gdy spotkałam go po raz pierwszy, właśnie stracił całą swoją fortunę. Spędzał całe dnie przed komputerem, popijając szkocką i usiłując rozpaczliwie dociec, gdzie podziały się jego pieniądze. Na domiar złego, jego - skądinąd szczęśliwy - pięcioletni związek przeżywał erotyczne załamanie. John doświadczał więc potrójnego kryzysu: emocjonalnego, zawodowego i finansowego. Gdy poznał Beatrice, poczuł, jakby zbudził się ze śpiączki. Czuł ogromną ulgę i przypływ nowej energii. Beatrice, dwudziestokilkuletnia piękność w typie prerafaelickim, studiowała angielski i była dziesięć lat młodsza od Johna. Zawinięci w kokon z prześcieradeł godzinami rozmawiali, kochali się, znowu rozmawiali, znowu się kochali albo spali (ale bardzo krótko). Zachwyceni, czuli się wolni i otwarci. Delektowali się poznawaniem swoich światów, przejawiali niekończącą się ciekawość oraz pławili się w uczuciach wzajemności i ciepła, zapominając o udrękach zewnętrznego życia.

Wraz z rozwojem ich związku oboje doświadczali coraz głębszego spokoju. Początkowe podniecenie dojrzało, prawdziwy świat był znów zauważany, a ich nadzieje się wypełniły. Nadeszła prawdziwa intymność. Jeżeli miłość jest aktem wyobrażeniowym, to intymność jest ziszczeniem tych wyobrażeń. Intymność czeka, aż burza emocji ucichnie, by bez pośpiechu zadomowić się w związku. Zalążkami intymności są czas i powtarzanie. Wybieramy siebie nawzajem wciąż od nowa, każdego dnia - tak tworzy się wspólnota dwojga.

Gdy zamieszkali ze sobą, zetknęli się ze swoimi gustami i nawykami, a także poznali swoje dziwactwa. John na przykład zaraz po obudzeniu pija wyłącznie czarną kawę bez cukru. Beatrice woli kawę z mlekiem, też bez cukru, ale najpierw pije zawsze szklankę wody. Niektóre z tych rzeczy spotykają się z czułością i zrozumieniem, łatwo je przyjąć, z innymi trudniej się pogodzić, a jeszcze inne wydają się irytujące, obraźliwe czy nawet wstrętne. Wtedy para zaczyna się zastanawiać, jak można wytrzymać... (tu wstaw trzy najbardziej ohydne zwyczaje twojej drugiej połowy). Wchodzą w swoje prywatne światy, a ich poznanie daje pewność, tworzy coś w rodzaju rutyny, która sprzyja poczuciu bezpieczeństwa. Rosnąca poufałość oznacza również uwolnienie się od rytuałów i skrępowania. Jednocześnie wszystko dowodzi, że bezceremonialność, tak ważna cecha bliskości, jest niezwykle skutecznym antyafrodyzjakiem.

Oczywiście stopniowe spoufalanie nie jest jedyną manifestacją intymności. Nasze kolejne odkrycia sięgają daleko poza powierzchowne nawyki aż do wewnętrznego świata myśli, przekonań i uczuć. Penetrujemy nawzajem swoje umysły: mówimy, słuchamy, dzielimy się i porównujemy. Ujawniamy pewne aspekty siebie, inne zaś koloryzujemy, przemilczamy lub wręcz ukrywamy. Czasem mogę się dowiedzieć czegoś o tobie, ponieważ sam mi o tym opowiesz (o twojej przeszłości, rodzinie, życiu "przed naszą erą"), równie często wyciągam wnioski na podstawie obserwowania ciebie, formułowania intuicji, dedukowania. Ty prezentujesz fakty, a ja łączę elementy i w ten sposób buduję sobie pełny obraz. Stopniowo odkrywam twoją osobliwość, zgodnie z twoją wolą lub wbrew niej. Do niektórych części ciebie bardzo łatwo dotrzeć, inne wymagają odszyfrowywania i odkodowania. Z czasem poznaję nie tylko twoją wartość, ale i wady. Będąc z tobą, dowiaduję się, jak wchodzisz w relację, co cię ekscytuje, co irytuje, czego się boisz. Poznaję twoje marzenia i najgorsze koszmary. Wrastasz we mnie. Wszystko to, rzecz jasna, odbywa się w obu kierunkach.

Gdy jego nowy związek osiągnął stabilizację, John przestał o nim mówić na terapii. Założyłam, że brak tematu oznacza brak problemów. Gdy więc po roku znów poruszył tę kwestię, przykuło to moją uwagę.

- Wszystko świetnie się układa. Mieszkamy razem, jest nam ze sobą dobrze. Ona jest piękna, zabawna i mądra. Naprawdę ją kocham. Nie sypiamy ze sobą.

Esther Perel
Inteligencja erotyczna. Seks, kłamstwa i domowe pielesze
Tłum. Magdalena Zielińska

Wydawnictwo Znak
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas