Kapłan
Lokal Pod Słoniem był zadymiony do tego stopnia, że sala dla niepalących straciła właściwie rację bytu.
Towarzyszący damie dżentelmen bohatersko trzymał pion i nawet nie chciało mu się rzygać, więc jeszcze raz uniósł uroczyście szklankę i z wyczuciem policjanta po służbie zaintonował - Krew naszą długo leją katy... Nadludzkim wysiłkiem kobieta uniosła głowę. Był to czyn tyle mężny i heroiczny, co przede wszystkim - altruistyczny, miał bowiem w swojej genezie troskę.
- Sssórki sprawdziłeś? - wypowiedziała się ze szczerą turbacją.
- Są już u dziadków. - Mężczyzna nabrał głęboko powietrza. - Spwdziłem - zameldował z niemałym trudem.
- Telllefonisznie.
Myśl o bliskich zawisła nad nimi tak gęstą, ciemną chmurą, że nie zauważyli, iż nad stolikiem z kolei zawisła postać kobieca (choć na pierwszy rzut oka bez biustu), ubrana dyskotekowo, w żywe kolory. Trzeźwa.
- O! - wydobyła z siebie kolejną myśl siedząca przy stoliku kobieta, znajdując wzrokiem nowo przybyłą.
Ta jednak, nie wiedzieć czemu, zwróciła się do mężczyzny.
- Dzień dobry, nazywam się Monkiewicz-Święcicka primo voto... - Niestety, ostatniego członu jej rozbudowanego nazwiska siedzący przy stoliku nie dosłyszał.
- Srasznie dłuhie nazwisko - zauważył refleksyjnie. - A imię?
- Nazwisko powinno chyba panu powiedzieć, z kim pan rozmawia - głos paniusi wiszącej nad stolikiem stał się piskliwy.
- No, nie mófi - przyznał mężczyzna.
- Jestem dziennikarką, pracuję w tygodniku...
- Spierdalaj - zaproponowała wstępnie siedząca przy stoliku kobieta, z wysiłkiem utrzymując głowę nad blatem.
- To skandaliczne zachowanie jest nie do przyjęcia! - syknęła paniusia. - Przyszłam porozmawiać z komisarzem Michałem Kępińskim lub z podkomisarz Ewą Nowicką!
- Spierdalaj - zachęciła ponownie Ewa. Mimo pokaźnej ilości alkoholu we krwi policjantki, głos pani Monkiewicz- Święcickiej, primo voto coś tam, wdzierał się do jej głowy nieznośnie dźwięcznie. Najgorsze jednak było to, że żurnalistce śmierdziało z ust tak przejmująco, że żaden alkohol złagodzić tego nie był w stanie.
- Nie wolno odmawiać państwu rozmowy z prasą! - ogłosiła przez zęby dziennikarka.
- Jesteśmy po służbie - odparł oficjalnie Michał.
Ewa z trudem podniosła wzrok.
- Jesssu, jaka ty jesteś brzydka - westchnęła ze szczerą troską policjantka.
- Obafiam się - kontynuował oficjalnym tonem Kępiński - że nie moszemy pani w niszym pomós.
- Państwa kolega, podkomisarz Załuska, jest innego zdania.
Michał dość nagle zyskał chęć natychmiastowego wytrzeźwienia.
- Ewa - zwrócił się do koleżanki, usiłując jak najszerzej otworzyć oczy. - Gucio dał tej pani wywiad.
Wzrok Nowickiej stał się gniewny.
- Szego chcesz kaszalocie? - buchnęła parą zmieszaną z alkoholem w stronę dziennikarki, srogo rewanżując się za cuchnący oddech.
- Z szacunkiem proszę! - wyskrzeczała wkurzona do granic możliwości pismaczka. - Szukam informacji o zaginionej lekarce ze szpitala psychiatrycznego. Państwo prowadzą to śledztwo!
- Myli się pani - odparł uprzejmie Michał. - Nis o takiej sprawie nie syszeliśmy.
- Ty, primo voto, mówiłam ci, żebyś spierdalała? - zapytała dla porządku Ewa.
- Mówiłaś - przypomniał Kępiński. - Ale ta pani się po prostu pomyliła.
- Nic nie pomyliłam! - włączyła się pani Monkiewicz- Święcicka. - Pan podkomisarz zdał mi sprawozdanie oraz pomógł mi państwa znaleźć! Żądam informacji albo w krótkim czasie sprawię, że pożegnacie się z posadami!
- A w jak krótkim? - zainteresowała się Ewa, ale, niestety, nie starczyło jej sił i osunęła się z powrotem na stolik, zasypiając niemal natychmiast.
- Pani chyba nie rosumie - wyręczył niedysponowaną koleżankę Michał. - Podkomisarz Gucio m?a się z prawdą i nie moszemy pani pomós.
Uśmiech ukazany przez policjanta pod koniec tego zdania był przejmująco miły.
- Państwa postawa jest skandaliczna! - niepotrzebnie uniosła głos pani primo voto coś tam. - Zgłoszę to odpowiednim organom! Nie są w stanie państwo nawet trzeźwo rozmawiać!
Obserwujący od pewnego czasu zdarzenie pan Zenek, szerokobarczysty ochroniarz, podszedł do stolika.
- Czy ta pani państwu przeszkadza? - spytał oficjalnie.
- Obawiam się, że tak - przyznał Kępiński.
- Proszę natychmiast opuścić lokal. - Wzrok pana Zenka skierowany w stronę dziennikarki był groźny i zdecydowany.
Paniusia prychnęła z oburzenia, ale szybko wycofała się i podreptała w stronę drzwi.
- Chamstwo, drobnomieszczaństwo i prymitywizm! - pomstowała, znikając za oparami dymu.
Pan Zenek nachylił się nad policjantem.
- Michał, kontaktujesz jakoś?
- Kiepsko - przyznał Kępiński.
- Mam kogoś wysłać, żeby ją przepytał?
- Nie, ale sprawdź, czy ktoś za nią poszedł.
- Załatwione.
- I każ mi przynieść mocnej kawy.
Krzysztof Kotowski
Kapłan
Cat Book
W księgarniach od 8 lutego