Kobiety w życiu Van Gogha

Vincent był zadowolony, że wyzdrowiała i pisał Theo:

article cover
INTERIA.PL

Ja to rozumiem, mnie te cechy nie przeszkadzają... Z drugiej strony ona rozumie moje nastroje i pomiędzy nami jest coś w rodzaju milczącego porozumienia, żeby nie doszukiwać się w drugim wad [4 - 12 maja, 1882]

Psycholodzy uważają, że wielu mężczyzn, których przyciągają kobiety będące w trudnej sytuacji, ma niskie poczucie własnej wartości. Z tego powodu są przekonani, że występując w roli zbawcy, często krańcowo się poświęcając, dowiodą, że są warci bezgranicznej miłości, jakiej bardzo pragną. Niestety, tacy wrażliwi mężczyźni często nawiązują dysfunkcyjne relacje z kobietami, które zostały tak poważnie skrzywdzone, że ból z zatruwających je urazów jest zbyt głęboki, by jakikolwiek mężczyzna zdołał go złagodzić. Całkiem możliwe, że tak właśnie było w przypadku Sien, i że na dłuższą metę żadna ilość opieki oraz miłości nie zjednałaby mu jej przychylności, żadna ilość poświęcenia nie zaspokoiłoby jej bezgranicznej potrzeby.

Theo rozpaczliwie usiłował namówić Vincenta do zakończenia tego związku, choćby tylko z tego powodu druzgocącego efektu tej wiadomości dla rodziców. Lecz im bardziej Theo próbował interweniować, tym bardziej stanowczy był Vincent. Dzięki Sien odrodziła się w nim miłość. Dalej usprawiedliwiał pragnienie poślubienia jej jako doświadczenia, które korzystnie wpłynie na jego twórczość:

Chcę zaznać radości i smutków domowego życia, żeby móc je namalować z doświadczenia. Kiedy wróciłem z Amsterdamu, miałem poczucie, że moja miłość - tak prawdziwa, tak uczciwa i silna - została dosłownie zabita. Lecz po śmierci następuje zmartwychwstanie... Wtedy znalazłem Sien. Nie było czasu na wahania. Musiałem działać. Gdybym jej teraz nie poślubił, lepiej by było, gdybym wtedy ją zostawił. [14 maja, 1882]

Początkowo Vincent wydawał cieszyć się autentycznym szczęściem z Sien. Napawał się wspólnymi wyjazdami pod namiot pomiędzy piaszczystymi wydmami, szukaniem inspirujących widoków do namalowania. Podobnie jak wcześniej ouvri?re, tak Sien wzbudzała w nim prawdziwe współczucie. Instynkt kazał mu ją bronić i chronić, jak napisał w liście do Emile Bernarda:

Dziwka... ma u mnie więcej współczucia niż litości. Będąc istotą wygnaną, wyrzutkiem społeczeństwa, jak ty i ja, którzy jesteśmy artystami, z pewnością jest naszą przyjaciółką i siostrą. I w tym położeniu wyrzutka znajduje - tak samo jak my - niezależność, ktora wszak nie jest pozbawiona zalet... Więc wystrzegajmy się przyjmowania błędnego podejścia wierząc, że możemy jej wyświadczyć przysługę za pomocą społecznej rehabilitacji, która jeśli o to chodzi jest praktycznie niewykonalna i byłaby dla niej fatalna w skutkach.. [4 sierpnia, 1882]

Podobnie jak Kee i jak jego matka, Sien została przestawiona jako kobieta skrępowana dawnymi zwyczajami i uwięziona w przeszłości, kobieta potrzebująca pomocy. Vincent, uwarunkowany przeszłością, wydarzeniami z bolesnego dzieciństwa, ponownie przyjął rolę rycerza zbawcy. W liście do Theo dowodził:

Kobieta, bez względu na to, jak dobra i szlachetna może być z natury, jeśli nie ma środków i nie jest chroniona przez własną rodzinę, we współczesnym społeczeństwie naraża się wielkie i natychmiastowe niebezpieczeństwo zatonięcia w rozlewisku prostytucji. Cóż jest bardziej naturalne jak chronienie takiej kobiety? Nasze życie tak bardzo zależy od naszych relacji z kobieami - a i w drugą stronę jest oczywiście tak samo - że wydaje mi się, iż nigdy nie wolno ich lekce sobie ważyć. [11 kwietnia, 1883]

Bez względu na to, jak dobra i szlachetna mogłaby być Sien z natury, wyrosła na chudą, bladą, chorobliwie wyglądającą kobietę z nieufnym spojrzeniem ciemnych oczu, chrypliwym głosem i ostrym językiem. W oczach Vincenta była jednak "piękna". W liście do Rapparda, Vincent przyznał, że ona ma fizyczne braki, lecz ponownie stanął w jej obronie pisząc podniośle:

Och, jest wystarczająco wiele plotek, ponieważ ona zawsze mi towarzyszy, lecz dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? - nigdy nie miałem tak dobrej asystentki jak ta "brzydka", przywiędła kobieta. W moich oczach jest piękna i znajduję w niej dokładnie to, czego chcę; jej życie było trudne, a smutek oraz przeciwności losu zostawiły na niej swoje ślady.

Kiedy ziemia nie jest zaorana, nie da się z niej zebrać plonu. Ona została zaorana - więc znajduję w niej więcej niż w tłumie niezaoranych. [11 kwietnia, 1883]

Szkice Vincenta przedstawiające Sien w większości pokazują intymne domowe chwile. Na jednym, Sien w codziennej białej bluzce i sięgającej do kostek halce, siedzi spokojnie przy kominku paląc papierosa. Pojawia się również na kilku niekorzystnych szkicach, z których parę przedstawia ją w głębokiej rozpaczy. Co więcej, najbardziej dynamiczne wizerunki Sien nie ukrywają brzydkich aspektów jej wyglądu: są piękne w oczach Vincenta, który raz za razem wyjaśnia dlaczego w listach do Theo. O swoim ulubionym "brzydkim" studium Sien, zatytułowanym Smutek napisał: "Chcę robić rysunki, które dotykają niektórych ludzi. Smutek to dopiero początek.." Szkic przedstawia chudą, niedożywioną Sien nago; jest skulona, obejmuje nogi ramionami, twarz chowa pomiędzy kolanami, skołtunione czarne włosy spływają jej po plecach niczym u wiedźmy, a obwisłe piesi skurczone z odwodnienia świadczą o głębokim ubóstwie. "Chcę powiedzieć coś o walce o życie poprzez tę bladą, szczupłą kobiecą sylwetkę," wyjaśniał w innym liście do Theo. Inspiracją Vincenta do tego nadzwyczajnego szkicu były sękate, poskręcane korzenie drzewa, które na wydmach odsłonił sztorm. Piękno skłębionej masy krętych form - i korzeni nadal walczących o życie - pomogło Vincentowi dostrzec dramatyczny potencjał wychudzonej sylwetki Sien.

Bez względu na to, jakie inne przyjemności czy zalety Vincent znajdował w tym układzie, kiedy ojciec i matka Vincenta dowiedzieli się o jego związku ze Sien, byli, zgodnie z przewidywaniami Theo, więcej niż zmartwieni. Głęboko zaniepokojeni dobrem swojego najstarszego syna, zagrozili nie tylko oddzieleniem go od Sien, lecz także uznaniem go za niepoczytalnego i zamknięciem w szpitalu dla umysłowo chorych. Przygotowali już nawet dokumenty pozwalające go umieścić w takim zakładzie. Przeraziło to Vincenta i apelował do Theo, by przekonał rodziców:

Proszę tylko o jedno: pozwólcie mi kochać i dbać o moją biedną, słabą, źle traktowaną, małą żonę na tyle, na ile moja bieda pozwala, bez prób rozdzielenia, zmartwienia lub skrzywdzenia nas. Nikt o nią nie dbał, nikt jej nie chciał, była samotna i porzucona niczym bezwartościowa szmata, a ja ją podniosłem i dałem jej całą miłość, czułość i troskę, jaka była we mnie - wyczuła to i odżywa. [2 - 3 czerwca, 1882]

Na szczęście Theo zdołał przekonać rodziców, by nie doprowadzili do uznania Vincenta za niepoczytalnego i zamknięcia go w zakładzie, lecz Vincent przez lata żywił do nich urazę za to, że rozważali sięgniecie po tak drastyczne środki.

Prostytucja stanowiła potworne piętno w pobożnej protestanckiej Holandii lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku, i Vincent wkrótce zorientował się, że przyjaciele go unikają a członkowie Szkoły Haskiej poddają ostracyzmowi. Johanna precyzyjnie wyjaśniła tę sytuację w swoich tłumaczeniach listów Vincenta: "Ten niefortunny romans pozbawił go sympatii wszystkich tych w Hadze, którzy się nim interesowali. Ani Mauve ani Tersteeg nie mogli aprobować wzięcia na swoje barki trosk rodziny - i to takiej rodziny! - kiedy pozostawał finansowo zależny od swego młodszego brata. Znajomi i krewni byli zszokowani widząc go spacerującego z tak flejtuchowatą kobietą; nikt nie miał ochoty być z nim już łączony, a jego życie rodzinne polegało na tym, że nikt go nie odwiedzał."

Nikt, za wyjątkiem Theo. Kiedy Theo przyjechał do Vincenta, żeby samemu ocenić sytuację, zastał rodzinę w nędzy. Jo pisała: "Zastał ich mieszkanie zaniedbane, wszystko w złym stanie, a Vincenta tkwiącego po uszy w długach. Zorientował się, że Sien nie jest w stanie prowadzić uporządkowanego życia, a ona sama uświadomiła sobie, że taka sytuacja nie może trwać, ponieważ Vincent zbyt wiele pieniędzy potrzebuje na malowanie, by starczyło jej i dzieciom. Lecz do końca Vincent bronił jej i usprawiedliwiał jej błędy wzniosłymi słowami: >>Nigdy nie zaznała dobra, więc jak sama może być dobra?<<".

Była to przecież epoka, w której młode kobiety z szacownych rodzin miały żyć w cnotliwym otoczeniu od narodzin do wyjścia za mąż. Vincent opowiadając się za swoją rycerską moralnością niewątpliwie zrezygnował z dobrego imienia, i uczynił to nie bez pewnego zagrożenia dla własnego zdrowia. Życie prostytutki obfitowało w niebezpieczeństwa, z których wcale nie najmniejsze stanowiły zakaźne choroby weneryczne, osiągające w Europie rozmiary epidemii. Przed narodzinami dziecka Sien, Vincent został przyjęty do szpitala, po tym jak zdiagnozowano u niego rzeżączkę, którą zaraził się od Sien. Leczenie, nieznośnie bolesne, wymagało założenia cewnika do usunięcia ropy i infekcji z wnętrza penisa. Vincent zobowiązał Theo do zachowania tajemnicy odnośnie jego stanu zdrowia, ponieważ nie chciał niepokoić rodziców.

Nie minęły dwa tygodnie i Sien również znalazła się w szpitalu. Mimo trudnego porodu wymagającego obecności pięciu lekarzy, trzydziestego czerwca urodziła zdrowego chłopczyka, a Vincent poczuł wielką ulgę. Podziękował Theo za dostarczoną pomoc finansową: "Bez twojej pomocy Sien prawdopodobnie nie byłoby już wśród żywych."

Vincenta cieszyło wywieranie uspokajającego wpływu na dwójkę dzieci Sien. A radujący serce portret czteroletniej córeczki Sien pokazuje ją klęczącą przed kołyską braciszka. Wiele chwil czułego życia domowego zostało opisanych w listach do Theo:

W tej chwili moja kobiety i dzieci siedzą przy mnie. Kiedy myślę o ubiegłym roku, widzę wielką różnicę. Ona jest silniejsza, przybrała na wadze i nabrała spokoju; dziecko jest najśliczniejszą, najzdrowszą, najweselszą istotką, jaką można sobie wyobrazić; a dziewczynka - widzisz z rysunku, że ślady dawnych głębokich nieszczęść nie zostały wymazane i często się o nią niepokoję, ale i tak jest zupełnie inna niż była w zeszłym roku. Wtedy znajdowała się w bardzo złym stanie, teraz zaczyna już przypominać dziecko. [13 stycznia, 1883]

Kiedy Sien i jej dzieci spały, Vincent opisał Theo widok ze swojego okna o wczesnym poranku:

Musisz więc sobie wyobrazić mnie siedzącego przy mansardowym oknie już o czwartej rano, jak przyglądam się łąkom i podwórku cieśli przez ramę perspektywiczną, akurat wtedy, kiedy na podwórku zapalane są ognie, żeby można było przygotować kawę, a pierwszy robotnik nadchodzi wolnym krokiem. Stadko białych gołębi szybuje nad krytymi czerwoną dachówką budynkami pomiędzy czarno dymiącymi kominami. Za tym wszystkim ciągnie przez mile nieskończoność delikatnej, miękkiej zieleni płaskich łąk i szarość nieba, tak spokojnego jak na obrazach Corota czy Van Goyena.

Ten widok nad fałdami rynien, w których rośnie trawa, o wczesnym świcie i te pierwsze oznaki życia i przebudzenia - latające ptaki, dymiące kominy, idąca wolnym krokiem postać daleko poniżej - to temat mojej akwareli. Mam nadzieję, że ci się spodoba. [23 lipca, 1882]

Jednak przy całym swoim optymiźmie odnośnie sztuki i miłości, który Vincent przejawiał mimo choroby, dezaprobaty i ostracyzmu, w ciągu sześciu miesięcy jego związek ze Sien tak się pogorszył, że artysta napisał do Theo: "Jestem raczej zmartwiony. Z moją kobietą wydaje się być coś nie w porządku." Rozwinął temat:

Michelet słusznie prawi, że "Une femme est une malade" (kobieta to choroba). One się zmieniają, Theo, zmieniają niczym pogoda. Ten, który potrafi patrzeć, znajdzie coś pięknego, i dobrego, w każdej pogodzie. Uzna śnieg i palące słońce za piękne, tak samo sztorm i brak wiatru, ziąb i upał; kocha każdą porę roku i nie uzna żadnego dnia za zbędny, a w sercu jest zadowolony i pogodzony z tym, że jest jak jest. Lecz nawet jeśli ktoś tak postrzega pogodę i zmieniające się pory roku, i tak samo traktuje zmienną kobiecą naturę - wierząc, że i ta zagadka ma swą przyczynę... nawet jeśli ktoś tak to dobiera, to mimo wszystko nasz własny charakter i pogląd nie zawsze i nie w każdej chwili harmonizuje z usposobieniem i opinią tej, z którą jesteśmy zjednoczeni. A mężczyzna osobiście odczuwa obawę, niezadowolenie lub wątpliwości pomimo odwagi, wiary i pogody ducha, jakie może żywić. [9 lub 10 maja, 1883]

Vincent czuł się bezradny. Lekarz, który zajmował się Sien podczas porodu, powiedział mu, że minął lata zanim kobieta w pełni odzyska zdrowie. Do tego czasu jej system nerwowy pozostanie bardzo wrażliwy. Vincent bolał na myśl, że mogłaby wrócić do prostytucji. "Martwi mnie to nieustannie i poważnie. Jej humor jest czasem tak zły, że niemal trudny do zniesienia, nawet dla mnie - przez ten jej gwałtowny, złośliwy nastrój, mówię ci, czasem jestem zrozpaczony."

Kolejne miesiące nie przyniosły żadnej poprawy. Vincent odkrył, że Sien przestaje z innymi mężczyznami i uprawia prostytucję - jego najgorsze obawy stały sie rzeczywistością. Czerpiąc nieco pociechy z pierwszych urodzin jej dziecka, opisał go Theo jako "towarzyskiego malca". Lecz w innym liście wyznał:

Sprawy zaczynają teraz najlepiej wyglądać. Gdybyż tylko moje! Lecz jest też myśl o mojej kobiecie i dzieciach, biednych stworzeniach, które człowiek chciałby chronić przed niebezpieczeństwami i za które czuje się odpowiedzialny. Z nimi o tym rozmawiać nie mogę, lecz dla mnie zdarzyło się dziś zbyt wiele. Jedynym lekarstwem jest praca. A jeśli ona nie pomoże, człowiek się załamie. [22 lipca, 1883]

Vincent zaczął czuć, że żyje w oderwaniu od ludzi. Jego sztuka ucierpiała od zmęczenia obciążającym go związkiem. "Jestem udręczony, bracie. Dalsze życie tutaj jest niemożliwe." napisał i w końcu - dla dobra swojej twórczości - zebrał się na odwagę by odejść z życia Sien. Nie było to łatwe rozstanie. Ponieważ rozumiał, że nie może ocalić Sien, przejmował się głównie losem dzieci, zwłaszcza małego chłopczyka, który był do niego bardzo przywiązany.

W stosunkach pomiędzy Vincentem a Sien występowało się wiele pułapek współuzależnienia - Vincent początkowo reagował na jej kaprysy i pragnienie, czerpiąc przyjemność z ich spełniania, lecz koniec końców poczuł się wykorzystywany i manipulowany. Napisał do Theo: "Kiedy poznałem tę kobietę, przyciągnęło mnie do niej to, że wyglądała na chorą. Zadbałem o to, żeby korzystała z kąpieli i jadła tyle odżywczych pokarmów, na ile było mnie stać, a ona stała się o wiele silniejsza." Lecz bez względu na to, ile Vincent zrobił dla Sien, i tak to nie starczało. Vincent miał jednak szczęście. Osoby współuzależnione często nie są w stanie wyrwać się z destrukcyjnego związku. Vincent jednak znalazł siłę, by opuścić i Sien i Hagę dla dobra swojej twórczości, i wyruszył do innej części Holandii, by dążyć do osiągnięcia artystycznego sukcesu.

Pisząc do Theo, Vincent podzielił się z nim boleśnie pozyskaną mądrością: "Miłość jest równie krucha co pajęcza nić i staje się równie silna co lina. Lecz tylko pod warunkiem dochowania wierności."
Kobiety w życiu Van Gogha
Derek Fell

Wydawnictwo Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas