Mario Vargas Llosa: Marzenie Celta

Tylko w INTERIA.PL - przedpremierowo fragment najnowszej książki laureata literackiej nagrody Nobla Mario Vargasa Llosy "Marzenie Celta".

Mario Vargas Llosa, autor m.in. "Marzenia Celta"
Mario Vargas Llosa, autor m.in. "Marzenia Celta"Wydawnictwo Znak

- Widzenie - powiedział szeptem szeryf, nie spuszczając z niego wzroku.

Wstał, rozcierając ramiona. Jak długo spał? Jedną z udręk w Pentonville Prison była utrata poczucia czasu. W więzieniu w Brixton i w londyńskiej Tower słyszał dzwon wybijający półgodziny i godziny; tutaj grube mury nie wpuszczały do wnętrza odgłosu dzwonów z kościołów przy Caledonian Road ani wrzawy targu Islington, a strażnicy przy drzwiach skrupulatnie przestrzegali zakazu rozmowy z więźniem. Szeryf założył mu kajdanki i pokazał, by wyszedł przed nim. Czy adwokat przyniesie mu jakieś dobre wieści? Czy odbyło się posiedzenie gabinetu i podjęto decyzję? Być może wzrok szeryfa, jeszcze bardziej niż zwykle nabrzmiały niechęcią, oznacza złagodzenie kary. Szedł długim korytarzem po posadzce z czerwonej cegły poczerniałej od brudu, mijając metalowe drzwi cel i wyblakłe ściany, w których co dwadzieścia lub dwadzieścia pięć kroków wysokie, zakratowane okno pozwalało dostrzec skrawek szarawego nieba. Skąd to dojmujące uczucie zimna? Był lipiec, środek lata, nie było powodu, by ciało cierpło mu jak pod dotknięciem lodowatej dłoni.

Przekraczając próg ciasnej salki przeznaczonej do widzeń, zmartwił się. Czekał na niego nie adwokat, mecenas George Gavan Duffy, lecz jeden z jego asystentów, młody blondyn o zmizerowanym wyglądzie i wystających kościach policzkowych, ubrany jak fircyk, którego widział podczas czterech dni procesu, gdy nosił papiery adwokatom. Dlaczego mecenas Gavan Duffy nie stawił się osobiście, tylko wysyłał aplikanta?

Młodzieniec obrzucił go zimnym spojrzeniem. W jego źrenicach były gniew i odraza. O co chodziło temu imbecylowi? "Patrzy na mnie jak na jakąś łasicę" - pomyślał Roger.

- Coś nowego?

Młodzieniec pokręcił głową. Wziął głęboki wdech.

- W sprawie wniosku o ułaskawienie jeszcze nic nie wiadomo - wymamrotał sucho, wykrzywiając twarz w grymasie, który jeszcze bardziej upodabniał go do upiora. - Trzeba poczekać, aż zbierze się Rada Ministrów.

Rogera irytowała obecność szeryfa i drugiego strażnika w ciasnej rozmównicy. Choć zachowywali milczenie i bezruch, wiedział, że łowią każde jego słowo. Ta świadomość przygniatała mu pierś i utrudniała oddychanie.

- Jednakże biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia - dodał młody blondyn, mrugając po raz pierwszy powiekami i przesadnie otwierając i zamykając usta - wszystko się skomplikowało.

- Do Pentonville Prison nie docierają wiadomości z zewnątrz. Co takiego się stało?

Może niemiecka Admiralicja postanowiła wreszcie zaatakować Wielką Brytanię i wysłała desant na irlandzkie wybrzeże? Może wymarzona inwazja właśnie trwała i armaty kajzera mściły w tym momencie irlandzkich patriotów rozstrzelanych przez Anglików po upadku powstania wielkanocnego? Jeśli wojna przybrała taki obrót, jego plany, mimo wszystko, zyskiwały szansę realizacji.

Marzenie Celta
Wydawnictwo Znak

- Wszystko się skomplikowało, nie wiadomo, czy w ogóle cokolwiek się uda - powtórzył aplikant. Był blady, powściągał gniew, Roger odgadywał kształt jego czaszki pod papierową skórą. Czuł, że szeryf uśmiecha się za jego plecami.

- O czym pan mówi? Mecenas Gavan Duffy był optymistą co do wniosku. Co takiego się wydarzyło, że zmienił zdanie?

- Pańskie dzienniki - powiedział młodzian, skandując sylabę po sylabie, z kolejnym grymasem niechęci. Zniżył głos i Roger ledwie dosłyszał jego słowa. - Odkrył je Scotland Yard, w pańskim domu przy Ebury Street.

Zamilkł na długą chwilę, czekając na komentarz Rogera, gdy jednak ów nie odezwał się, dał upust swemu oburzeniu, krzywiąc usta:

- Jak pan mógł zachować się tak nieroztropnie, poczciwy człowieku! - mówił powoli, co podkreślało jego wściekłość. - Jak pan mógł powierzyć atramentowi i papierowi takie rzeczy, poczciwy człowieku! A skoro już pan to zrobił, jak pan mógł nie powziąć elementarnych środków ostrożności i nie zniszczyć dzienników, zanim zaczął pan spiskować przeciwko Imperium Brytyjskiemu!

"Ten gołowąs obraża mnie, nazywając "poczciwym człowiekiem"" - pomyślał Roger. Zmanierowany młodzik był źle wychowany, zwracając się tak do rozmówcy starszego od siebie co najmniej dwukrotnie.

- Ich fragmenty krążą teraz po całym mieście - dodał aplikant nieco spokojniej, choć nadal z niechęcią, nie patrząc już na niego. - W Admiralicji rzecznik ministra kapitan Reginald Hall osobiście wręczył kopie dziesiątkom dziennikarzy. Cały Londyn je czyta. Są w parlamencie, w Izbie Lordów, w klubach liberałów i konserwatystów, w redakcjach, w kościołach. W mieście mówi się tylko o nich.

Roger nie odzywał się. Nie wykonał żadnego ruchu. Ponownie ogarnęło go owo dziwne uczucie, powracające wielokrotnie w ciągu ostatnich miesięcy, począwszy od tamtego szarego, deszczowego poranka w kwietniu tysiąc dziewięćset szesnastego roku, gdy aresztowano go, zziębniętego do szpiku kości, w ruinach McKenna's Fort, na południu Irlandii: nie chodziło o niego, mówiono o kimś innym, to komuś innemu przydarzały się te wszystkie rzeczy.

- Wiem doskonale, że pańskie życie prywatne nie jest sprawą ani moją, ani pana Gavana Duffy'ego, ani nikogo innego - ciągnął młodzik, starając się pohamować gniew pobrzmiewający w jego głosie. - Moja wizyta ma charakter wyłącznie służbowy. Pan Gavan Duffy chciał zapoznać pana z aktualną sytuacją. I uprzedzić. To, co się wydarzyło, może zaważyć na losach wniosku o ułaskawienie. Tego ranka w niektórych gazetach ukazały się już komentarze na temat zawartości pańskich dzienników. Niewykluczone, że wywrze to wpływ na opinię publiczną przychylną pańskiemu wnioskowi. To oczywiście tylko zwykłe przypuszczenie. Pan Gavan Duffy będzie informował pana na bieżąco. Czy życzy pan sobie, bym mu coś przekazał?

Więzień zaprzeczył ledwie dostrzegalnym ruchem głowy. W tej samej chwili odwrócił się na pięcie i stanął przed drzwiami rozmównicy. Szeryf dał znak strażnikowi, a ów odsunął ciężki rygiel i drzwi otworzyły się. Powrót do celi przeciągał się w nieskończoność. Kroczył długim korytarzem z poczerniałej cegły z wrażeniem, że zaraz potknie się, upadnie twarzą na wilgotny kamień i nie wstanie więcej. Dochodząc do metalowych drzwi, przypomniał sobie, że w dniu, gdy przywieziono go do Pentonville Prison, szeryf powiedział mu, że wszyscy lokatorzy tej celi, bez wyjątku, skończyli na szubienicy.

- Będę mógł się dzisiaj wykąpać? - zapytał przed wejściem.

Otyły dozorca pokręcił głową, patrząc mu w oczy z takim samym obrzydzeniem, jakie Roger zauważył we wzroku aplikanta.

- Będzie pan mógł wykąpać się dopiero w dniu egzekucji - oznajmił, smakując każde słowo. - I to tylko wtedy, jeśli taka będzie pana ostatnia wola. Niektórzy od kąpieli wolą dobrą kolację. Mr Ellis jest z tego niezadowolony, ponieważ potem srają na widok sznura. I trzeba po nich sprzątać. Mr Ellis to kat, dla pańskiej wiadomości.

Gdy usłyszał za plecami dźwięk zamykanych drzwi, opadł na pryczę i zamknął oczy. Przyjemnie byłoby poczuć zimną wodę na ciele, czuć, jak sztywnieje i sinieje z zimna. W Pentonville Prison więźniowie, z wyjątkiem skazanych na śmierć, mogli myć się mydłem raz na tydzień w strużce zimnej wody z zardzewiałej rury. Jednak warunki w celi były znośne. Przypomniał sobie z dreszczem odrazy brud panujący w więzieniu w Brixton, gdzie natychmiast opadły go wszy i pchły rojące się w sienniku, pozostawiając setki śladów po ugryzieniach na plecach, nogach i rękach. Starał się myśleć tylko o nich, lecz bez przerwy stawała mu przed oczami twarz pełna niechęci, a w uszach brzmiał pełen nienawiści głos jasnowłosego aplikanta w stroju jak z żurnala, którego wysłał mecenas Gavan Duffy, zamiast osobiście przynieść mu złe wieści.

Konkurs!

To przedpremierowy fragment najnowszej powieści peruwiańskiego noblisty. Jeśli chcesz poznać dalszy ciąg - zdobądź książkę "Marzenie Celta" w naszym konkursie

Wydawnictwo Znak
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas