Pakt z diabłem

W College Parku, zielonej dzielnicy Waszyngtonu, na drugim piętrze nowoczesnego budynku, pilnowanego przez uzbrojonych strażników, znajdują się narodowe archiwa (National Archive Research Administation, Nara).

article cover
Wydawnictwo Jeden Świat

Miliony dokumentów dotyczących Holocaustu ciągle są utajnione lub po prostu zaginęły. Dlaczego i kto jest za to odpowiedzialny: strażnicy tajemnicy czy służby specjalne? CIA długo zazdrośnie strzegła pewnych sekretów odziedziczonych po swej poprzedniczce OSS. Pierwsza wielka fala ujawnień dokumentów w CIA nastąpiła w latach 80. XX wieku za namową Billa Caseya, który pisał wówczas swoje Wspomnienia.

W 1988 roku studiowałem archiwa OSS dotyczące Francji . Porażony masą dostępnych informacji, uzupełnionych zeznaniami świadków (w tamtych czasach jeszcze wielu żyło, i to po obydwu stronach żelaznej kurtyny), poprosiłem o dostęp do podobnych dokumentów w archiwach francuskich. Służby historyków armii francuskiej odpowiedziały, że temat jest ciągle zbyt drażliwy dla Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Zagranicznego (Direction Générale de la Sécurité Extérieure - DGSE), która będzie dominować w życiu politycznym Francji jeszcze przez co najmniej dziesięć lat. Z kolei w Wielkiej Brytanii, archiwa zaczęto dopiero otwierać. W Rosji, po krótkim okresie sprzyjającym badaniom historyków na początku lat dziewięćdziesiątych, tajne teczki powróciły znów do kas pancernych, a nielicznych świadków dotknęła amnezja.

Dlaczego w 1990 roku CIA nie udostępniła całości archiwów OSS dotyczących nazistów? Podawano przyczyny dwojakiego rodzaju.

Pierwsza była natury metodologicznej. Agencja musi bronić swoich sekretów. Wszystko co dotyczy sposobu jej działania, przeprowadzania akcji, utartych praktyk, stanowi tabu. Na przykład nie ma mowy o wyjawieniu sposobów zdobywania przez OSS środków dewizowych z krajów Osi lub z państw okupowanych przez nazistów; ta sama metoda była ciągle stosowana przez CIA w latach osiemdziesiątych XX wieku dla finansowania takich organizacji, jak na przykład "Solidarność".

Drugą przyczyną ukrywania części archiwów dotyczących OSS, na którą powoływała się CIA, była ochrona źródeł informacji tajnych służb aliantów. W czasie drugiej wojny światowej, gdy OSS jeszcze "raczkowała", była uzależniona od źródeł zagranicznych, szczególnie brytyjskich. CIA w latach osiemdziesiątych XX wieku odmawiała udostępnienia raportów czy informacji pochodzących od tych sojuszników.

Poza tymi technicznymi przyczynami można dostrzec także bardziej przyziemne motywy, takie jak chęć ochrony ostatnich tajemnic drugiej wojny światowej, a przede wszystkim okresu zimnej wojny. Na początku lat dziewięćdziesiątych, niemożliwe było dotarcie w narodowych archiwach amerykańskich do ważnych dokumentów dotyczących ścigania nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Wyjątkiem były zasoby archiwalne na temat związków łączących przemysłowców amerykańskich z nazistami. Niemożliwy był jednak dostęp do całości archiwów administracji amerykańskiej dotyczących Holocaustu.

W 1998 roku, prezydent Clinton podpisał Nazi War Disclosure Act, w którym polecił sporządzenie nowego wykazu dokumentów dotyczących nazistów w celu odtajnienia części zasobów archiwalnych. Ta mrówcza praca toczy się pod egidą komisji Nazi War Criminal Record Intragency Group (IWG). Agencja skupia wysokich funkcjonariuszy najważniejszych tajnych służb amerykańskich (CIA, NSA), kontrwywiadowczych (FBI) i Pentagonu. IWG decyduje o programie odtajnienia i ustala jego granice. Nie można odtajnić wszystkiego. Badanie archiwów udostępnionych przez IWG to odkrywanie ostatnich tajemnic Holocaustu i powrót do pewnych uświęconych banałów.

W kilka miesięcy IWG rozpoznaje i inwentaryzuje ponad osiem milionów stron raportów, not, fiszek, sprawozdań i telegramów. Po naradach, dokumenty zostają odtajnione i oddane w ręce archiwistów z Nara. Wdrażana jest procedura bezpieczeństwa. W wydzielonej jedynie dla osób upoważnionych przez służby specjalne strefie archiwów, urzędnicy CIA, FBI, NSA i Pentagonu przeglądają ponownie wszystkie dokumenty w celu wychwycenia i wyjęcia tych najbardziej drażliwych. Cenzorzy są zwykle emerytami opłacanymi "od opracowanej strony". Zdarzają się wpadki. Na przykład Departament Obrony upublicznił ściśle tajne dokumenty dotyczące eksperymentów biologicznych i biochemicznych dokonywanych przez Japończyków na alianckich jeńcach wojennych. Zawierają one kłopotliwe informacje o późniejszym wykorzystaniu wyników tych badań przez Amerykanów. Teczki te ponownie utajniono, niestety zbyt późno. Zdążyła do nich dotrzeć i skopiować ekipa badaczy japońskich. Później kopie te zostały sprzedane przez pewną japońską spółkę.

Archiwa dotyczą zarówno podejmowanych działań, jak i konkretnych osób. Udostępnione teczki nie są dokładnymi kopiami tych figurujących w archiwach centralnych Agencji. Zawarto w nich fragmenty różnorodnych, lecz bardzo ważnych materiałów. Mimo, że niekompletne, niektóre z nich są bardzo interesujące. Raporty agentów przedstawiono w całości, wyciągom towarzyszą dokumenty oryginalne. Badaczowi rzadko zdarza się dotrzeć do tak dobrze przygotowanych materiałów.

IWG wyznaczyło pięciu historyków do przejrzenia całości archiwów. Nie mieli oni czasu przeczytać wszystkiego dokładnie, lecz zdołali zapoznać się z tysiącami stron zbiorów niewydanych dokumentów. Dzięki ich pracy będzie można wyjaśnić ciemne strony relacji między nazistami i aliantami (zwłaszcza Amerykanami).

Komisja historyków z IWG przyznaje, że nowe dokumenty w połączeniu z materiałami już dostępnymi "pozwalają na pełniejsze i nowe spojrzenie na pewne aspekty Holocaustu, takie jak grabież majątków żydowskich przez nazistów czy kwestia zbrodniarzy wojennych". Pakt z diabłem opiera się na pracach tych historyków; badane dokumenty pochodziły z przedstawionego przez nich wykazu. W niektórych przypadkach, jak na przykład dossier Martina Bormanna czy Heinricha Müllera, poszedłem jeszcze dalej i skonfrontowałem archiwa z dokumentacją dotyczącą innych operacji. Dorzuciłem dzięki temu świadectwa, które nie zostały (dotychczas) wzięte pod uwagę. W przypadku innych materiałów, moje wnioski czy oceny odbiegają od punktu widzenia historyków amerykańskich.

Czy relacje pomiędzy aliantami i nazistami można uznać za zawarcie paktu z diabłem? Tak, jeśli wziąć pod uwagę wykorzystanie zbrodniarzy wojennych po 1945 roku i burzliwe oraz niezwykle ciekawe epizody z okresu zimnej wojny, o których piszę w drugiej i trzeciej części tej książki. O ile cisza i brak reakcji oznaczają współudział, o tyle można też mówić o pewnym nieświadomym milczącym pakcie, jakim była reakcja aliantów wobec Holocaustu, co przedstawiłem w pierwszej części.

Aby opowiedzieć o tym pakcie z diabłem, wybrałem dwie metody: pierwsza chronologiczna, druga - tematyczna. W trzech częściach tej pracy przedstawiam okres od rozpoczęcia procesu zagłady Żydów w Europie w czerwcu 1941 roku, aż do czasów zimnej wojny. Skoncentrowałem się na specyfice tego procesu, określanego mianem Szoa.

Pakt z diabłem jest wynikiem przekopania się przez archiwa amerykańskie. Trzeba było wychwycić dokumenty "najnowsze", niewydane dotychczas informacje z istnej góry papierów, zagłębić się w katalogi antropometryczne sporządzone przez nazistów, odnajdując po drodze osobiste przedmioty należące do dygnitarzy Trzeciej Rzeszy (na przykład kapsułki z parakodeiną Hermanna Göringa!), fałszywe monety wybite w obozach... W końcu z tego wszystkiego wyłaniają się trzy kłopotliwe zagadnienia: alianci i Holocaust (1941-1945), wykorzystywanie dawnych nazistów przez Amerykanów (1945-1960) oraz infiltracja sowiecka sieci nazistowskich w okresie zimnej wojny (1945-1970).

Przedmiotem tej pracy nie jest epatowanie czytelnika rewelacjami dotyczącymi tego tematu, lecz wykazanie w jak niezwykle istotny sposób badanie niewydanych archiwaliów wpływa na postęp wiedzy historycznej.
Weź udział w konkursie!
Fabrizio Calvi
Pakt z diabłem

Wydawnictwo Jeden Świat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas