Rymy życia i śmierci

A oto te podstawowe pytania: Po co pan pisze. Dlaczego pisze pan właśnie w ten sposób. Czy zależy panu na tym, by oddziaływać na swoich czytelników, a jeśli tak - jaki ma być kierunek tego oddziaływania. Jakie zadanie spełniają pańskie opowieści.

article cover
Wydawnictwo Rebis

*

Istnieją odpowiedzi wyrafinowane, istnieją też wymijające. Odpowiedzi prostych i bezpośrednich nie ma.

Dlatego pisarz siądzie w kawiarence oddalonej o trzy-cztery przecznice od Centrum Społecznego im. Szunii Szora, gdzie ma się odbyć wieczór literacki. Wnętrze kawiarenki wydaje mu się niskie, ciemne i duszne, i dlatego - akurat w sam raz. Posiedzi tutaj i zastanowi się nad tymi pytaniami (przez całe życie przychodzi wszędzie pół godziny albo czterdzieści minut przed czasem i zawsze musi znaleźć sobie jakieś zajęcie przed umówioną godziną). Na nic zdadzą się wysiłki ubranej w krótką spódniczkę zmęczonej kelnerki o wydatnym biuście, która wyciera dla niego stolik ściereczką: blat z formiki pozostanie lepki nawet po tym zabiegu. Może sama ściereczka nie była zbyt czysta?

Pisarz przyjrzy się tymczasem nogom kelnerki, pięknym, kształtnym, tylko trochę za grubym w kostkach. Potem spojrzy na jej przyjemną, pogodną twarz. Jej brwi łączą się ze sobą, włosy ma zaczesane do tyłu i spięte czerwoną gumką. Pisarza owionie zapach potu i mydła, zapach zmęczonej kobiety. Przez spódniczkę prześwituje zarys majtek. Ten niewyraźny kształt przykuwa teraz jego oczy: lekka asymetria na korzyść lewego uda wydaje mu się bardzo podniecająca. Kelnerka zauważy spojrzenie obłapiające jej nogi, uda, biodra, i westchnie ze zdegustowaną miną, wyrażającą błaganie: "Dosyć tego, dajcie spokój".

*

Pisarz zatem grzecznie odwróci wzrok, zamówi omlet i sałatkę, do tego bułeczkę i filiżankę kawy, wyjmie z paczki papierosa i będzie go trzymał, niezapalonego, między palcami lewej ręki, podpierającymi policzek: jego uduchowiony wyraz twarzy nie robi najmniejszego wrażenia na kelnerce, która odwróciła się na płaskim obcasie i zniknęła za przepierzeniem.

Czekając na omlet, pisarz wyobraża sobie pierwszą miłość tej kelnerki (postanawia nadać jej imię Riki): gdy miała zaledwie szesnaście lat, zakochała się w rezerwowym bramkarzu drużyny Bnei Yehuda imieniem Charlie, który pewnego deszczowego dnia zajechał swoją lancią przed salon piękności, w którym pracowała, i wyrwał ją stamtąd na trzy dni do hotelu w Eilacie, żeby się zabawić (jego wujek był współwłaścicielem hotelu). W Eilacie Charlie kupił jej w prezencie szałową estradową kieckę, jak dla greckiej piosenkarki, ze srebrnymi cekinami i w ogóle, ale po dwóch tygodniach rzucił ją i znów pojechał się rozerwać w tym samym hotelu, tym razem z wicemiss bikini. Natomiast Riki, po ośmiu latach i czterech facetach, z którymi była od tamtego czasu, nie przestała marzyć, że kiedyś wróci: miał takie wyskoki, że niby jest na nią strasznie zły, taki groźny, niebezpieczny, jakby zaraz miał dostać szału - jak ona się wtedy bała, śmiertelnie - aż raptem, w jednej chwili się rozchmurzał, wybaczał jej i cieszył się nią jak dziecko, przytulał ją, przezywał Gogog, całował w szyję, łechtał ciepłym oddechem, i tak superdelikatnie, końcem nosa, rozwierał jej wargi, a od tego po całym jej ciele spływało takie ciepło, jakby miód, i nagle podrzucał ją tak strasznie mocno w powietrze, jak poduszkę, aż krzyczała: "Mamo!", ale zawsze łapał ją dosłownie w ostatniej chwili i przytulał, żeby się nie przewróciła. Lubił ją tak muskać końcem języka, delikatnie, pomału i bardzo długo za każdym uchem i w samym uchu, a trochę też po karku, tam gdzie się zaczynają delikatne włoski, aż czuła, że zaczyna się w niej rozpuszczać miód. Charlie nigdy nie podniósł na nią ręki i ani razu jej nie obraził. To on pierwszy nauczył ją tańczyć przytulanego, nosić mikro bikini, nauczył ją też opalać się nago na brzuchu, zamknąć oczy i wyobrażać sobie różne sprośności, i on pierwszy jej uświadomił, co tak naprawdę robią z jej buzią i szyją podłużne kolczyki z zielonym kamieniem.

Ale potem zmusili go, żeby oddał lancię, a do tego założyli gips na pękniętą rękę, i znów pojechał do Eilatu, ale z inną dziewczyną, z Lucy, która o mało nie została miss bikini, a przed wyjazdem powiedział jej: "Słuchaj, Gogog, naprawdę strasznie mi przykro, ale spróbuj mnie mimo wszystko zrozumieć. Lucy właściwie była przed tobą i w sumie to tak nie do końca się rozstaliśmy, tylko się trochę poprztykaliśmy, i jakoś tak wyszło, że zerwaliśmy na jakiś czas, ale teraz po prostu do siebie wróciliśmy i tyle. A Lucy kazała ci przekazać, że naprawdę nie ma do ciebie żalu, no hard feelings. Jeszcze zobaczysz, Gogog, że za jakiś czas ci przejdzie, przestaniesz o nas myśleć i znajdziesz sobie kogoś bardziej odpowiedniego ode mnie, bo szczerze mówiąc, zasługujesz na kogoś porządniejszego, tobie naprawdę należy się ktoś najlepszy na świecie. A najważniejsze, żebyśmy mieli po sobie nawzajem tylko dobre wspomnienia, nie?".
Weź udział w konkursie!
Amos Oz
Rymy życia i śmierci

Wydawnictwo Rebis
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas