Tęcza

A teraz ON siedzi obok mnie...jestem taka podekscytowana. Cała się trzęsę, mam wrażenie, że rozpadnę się zaraz na miliony maleńkich kawałeczków.

article cover
Printex

Oddycham z ulgą i opieram o wygodne i pluszowe obicie kinowego fotela. Już dobrze...A ja głupia, tak się stresowałam! Przecież to wszystko jest dziecinnie proste. Więc stosując metody Izki - luzuję i wkładam maskę. Już jestem kimś innym! Rozkręcam się i wszystko samo leci. A ja mogłam wszystko spieprzyć, bo wygłupiłam się na maksa.

No, ale przecież to nie moja wina, że przy Pawle straciłam rozum. Język mi się plątał i prawie zapomniałam jak się nazywam. Pomieszałam tytuły piosenek z nazwami zespołów. Ale już za chwilkę opanowałam się i dałam radę! Nieważne, pomyślałam, że purpura buraczka mnie nie opuszcza i że zachowuję się jak ostatnia kretynka. Nadrobię to bojowymi okrzykami, chamskim zachowaniem i wulgarnymi odzywkami. One bardzo skutecznie maskują paraliżujący mnie strach. I co najważniejsze, robią to idealnie... Mają wszystkim pokazać, że jestem cool, że nie ma już zakompleksionej i zahukanej Anki.

Teraz jest nowa Anka. Anka rozrabiara, wagarowiczka. Anka szalona, Anka, która potrafi tuż przed seansem buchnąć w markecie browara. A to wszystko tylko po to, żeby usłyszeć:

- Szacun mała.

Tylko tyle i aż tyle... Dla tych dwóch słów zrobiłabym to jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz...

***

Twoje dzieci nie są twoimi dziećmi, one są synami i córkami życia, które samo siebie pragnie. Przychodzą przez ciebie, ale nie przychodzą od ciebie i chociaż są z tobą, do ciebie nie należą. Możesz im dać swoją miłość, ale nie możesz im dać swoich myśli. Możesz im zapewnić dom dla ich ciał, ale nie możesz zapewnić im domu dla ich dusz, ponieważ ich dusze przebywają w domu, który należy do przyszłości, której ty nie jesteś w stanie odwiedzić, nawet w swoich snach. Możesz starać się być taki jak one, ale nie staraj się ich uczynić takimi jak ty, ponieważ życie nigdy się nie cofa ani nie zajmuje tym, co było wczoraj.(Kahil Gibran)

***

- Niezły horrorek, co?- zaśmiał się Paweł. - Tylko blodówy za mało - dodał, fachowo zaciągając się papierosem.

- Za mało? Myślałam, że puszczę pawia - odpaliła Izka, częstując się podsuniętą pod nos fajką.

-Anka? -głos Pawła docierał do mnie z zaświatów, a papieros niebezpiecznie zbliża się do mojej twarzy. Huczy mi w głowie. Odmówić? Zapalić? Odmówić- jak on to odbierze? Zapalić i wyjść na idiotkę, bo się wyda, że to mój pierwszy raz...

-Ona nie pali- Izka znowu odzywa się nieproszona, ale zanim zdążyłam ją zbesztać, Paweł bez słowa schował fajki, złapał MNIE za rękę i zarządził:

-No to walimy do mnie na chatę. Mam w domciu coś smakowitego. Michał prychnął radośnie jak młody źrebaczek, a Izka beznamiętnie wzruszyła ramionami, chociaż po jej minie widziałam, ze jest nieźle nakręcona. I tylko ja popłynęłam za nimi, tak jakoś bezwolnie. Jak zwykle...

Nie myślałam nawet, że można kogoś tak bardzo kochać! Jeszcze wczoraj był nieznanym mi kolesiem, (co prawda był też miłością mojego życia i myślałam, że więcej nie można już dać z siebie, że silniejsze uczucie już nie istnieje, ale nie znałam GO)...a dzisiaj... po prostu nie znajduję słów na wyrażenie tego, co do niego czuję. Podoba mi się jego blond czupryna, krzywy zgryz i szrama na policzku. Uwielbiam jego zapach, długie, szczupłe nogi i opalone dłonie...Obłęd!!! Jak ja go kocham!!! Już nie potrafię żyć bez niego. Proszę cię Panie Boże, spełnij moje tylko to jedno, jedyne marzenie: Spraw, żebyśmy byli już zawsze i wszędzie razem, tylko my, tylko...

- Anka, obudź się wreszcie- Izka porządnym szturchnięciem sprowadza mnie na ziemię.

-Cco?- rozglądam się nieprzytomna, niezdolna do żadnych ruchów, ani dyskusji. Ociężała szczęściem i otępiała nadmierną bliskością Pawła, z niezbyt rozgarniętą miną rozglądam się po malutkim i koszmarnie zagraconym pokoiku.

-Sztachniesz się?- trafiam spojrzeniem na Michała, który uśmiecha się filuternie, podając mi coś w małej, szklanej rurce. Szukam innego spojrzenia, ale Paweł... nie patrzy w moją stronę, tylko przewraca płyty, próbując znaleźć coś co "oddało by ten podniosły nastrój", jak powiedziała ironicznie moja najlepsza koleżanka.

-Tt, ekh, tak, oczywiście?

-Tylko mocno się zaciągnij i trzymaj w płucach tak długo jak...

-Najlepiej do końca świata - zaskrzeczała mi prosto w ucho Izka, skacząc co chwilkę wkoło posągowo spokojnego Michała.

- ...Tylko dasz radę? - nawijał dalej, niczym nie zrażony mój mentor, ale ja już go nie słuchałam. Z wielkim skupieniem i z nabożnym wręcz namaszczeniem przysunęłam do rozdygotanych ust mój skarb. Tam w środku coś migotało. Tam coś było i...dawało mi szansę. Dawało mi wybór. No więc wybrałam...

-Ekh. Hhm, khm...

-Spokojnie, bo nam jeszcze padniesz- parsknęła histerycznie Izka, przewracając się na wytarty dywan i wierzgając jak oszalała chudymi nogami. Tak chudymi, że jeszcze tak chudych nóg nie widziałam...

-Hahahahahaha, ale masz nogi...nie wytrzymam...Izka...

-Ale je wzięło, po jednym machu - zdziwił się Michał, który jednak nie pozostał długo w tyle, padając dosłownie już za chwilkę obok Izy, na wytartą wykładzinę. Zaraz zaczął ją łaskotać, coraz mocniej i mocniej. Coraz śmielej i zapalczywiej...bardziej i bardziej, a ja śmiałam się, śmiałam i śmiałam...

Aż nagle poczułam na karku ciepłą dłoń. W pierwszej chwili wzdrygnęłam się, ale za momencik zalała mnie fala nieznanego dotąd ciepła. Coś przelewało się wewnątrz mnie, eksplodowało w podbrzuszu, tępo pulsowało w głowie i tętniło w uszach.

-Chodźmy, do pokoju obok.

-Spokojnie, tylko porozmawiamy sobie - dodał szybko Paweł, widząc moją beznadziejnie zmienioną twarz.

Pokój obok był również mały, ale już nie tak zagracony. Był też oczywiście najpiękniejszym pokojem na świecie, zaraz po pokoju Pawła. Usiedliśmy na wąskiej, zielono-żółtej i podejrzanie roztańczonej kanapie. Zbyt blisko, za daleko.

-Chodź tu do mnie - poklepał gładki materiał, a ja jak oswojona kotka, natychmiast znalazłam się przy jego umięśnionym i gorącym udzie.

-Jesteś taka słodka, wiesz...- zamruczał wprost w moje gęste loki, które aż podskoczyły radośnie i dałabym głowę, że zaczęły się nawet lekko prostować.

Miałam ciężkie ciało i jeszcze cięższy oddech. Ręce niezdolne do jakiegokolwiek ruchu i tylko serce waliło jak oszalałe...

-Jeszcze raz?

-Oczywiście- ochoczo przystałam na propozycję kolejnego macha.
Tęcza
Elżbieta Safarzyńska

Printex
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas