Julio Cortazar

Cytatami z jego książek porozumiewali się ludzie na całym świecie. Wyznawali sobie miłość, objaśniali świat i buntowali się przeciw władzy, popijając mate.

Julio Cortazar
Julio CortazarAFP

Przypadkowy podróżnik

Alberto Couste, autor świetnej biografii Cortazara, twierdzi, że jego życie zdeterminowały dwa elementy: skłonność do emigracji (i tej wewnętrznej, i tej geograficznej) oraz przypadek.

Rodzice Cortazara poznali się w Argentynie. Dziadek ze strony ojca był Baskiem, matka miała z kolei niemiecko-francuskie korzenie. Emigrację miał więc we krwi. Ojciec porzucił ich, kiedy Cortazar był dzieckiem. Julio jako jedyny mężczyzna w rodzinie przejął opiekę nad matką i młodszą siostrą. Przez całe życie je utrzymywał.

Marzył o studiach humanistycznych, ale sytuacja materialna zmusiła go do podjęcia pracy. Został nauczycielem, choć nie znosił tego zajęcia. Mimo błyskotliwości i zdobytej dzięki samokształceniu erudycji paraliżowała go nieśmiałość. Przerzucany jako nauczyciel z miejsca na miejsce, tułał się po odległych mieścinach, wegetując w przygnębiających hotelikach i pensjonatach. W ówczesnej Argentynie panowała duszna, profaszystowska atmosfera. Sytuacja Cortazara, który nie ukrywał swoich lewicowych przekonań, stawała się coraz trudniejsza, tracił kolejne posady. Szukając wyjścia z sytuacji, zaczął pisać. I nieustannie, obsesyjnie marzył o Europie.

Paryż

Już po pierwszej podróży do Francji w 1949 roku napisał: "Dokonałem wyboru: zostaję Europejczykiem". Na zawsze pożegnał Argentynę w dwa lata później, wchodząc na pokład transatlantyku "Provence". Udało mu się zdobyć skromne stypendium rządu francuskiego. Zacumował w Paryżu, w niewielkim pokoiku na terenie Cite Univer-sitaire. Zbliżając się do czterdziestki, poznał kobietę, która stała się prototypem Magi, bohaterki "Gry w klasy". Była to tłumaczka Edith Aron.

Opowieść o związku dwojga młodych ludzi Magi i Horacio Oliveiry ("sfrancuziałego Argentyńczyka" i alter ego autora) włóczących się po paryskich kafejkach przyniesie mu sławę i stanie się jedną z najważniejszych i najbardziej niezwykłych książek w historii literatury. Można ją czytać na wiele sposobów: skacząc po rozdziałach (jak w tytułowej grze w klasy) lub przechodząc przez wszystkie po kolei. Emigranckie love story było jednak jedynie punktem wyjścia do rozważań o literaturze, sztuce, filozofii i naturze świata.

Wydana w 1963 roku "Gra w klasy" zapoczątkowała światowy boom na literaturę iberoamerykańską. Niektórzy próbowali żyć tak jak bohaterowie Cortazara. Pisarza nachodziły studentki literatury. Chciały być jak Maga: odgrywać role fatalnych kucharek, paradować w czarnych pończochach i palić gitanesy. Cortazar był jednak nie do zdobycia.

Kronopio

W jego życiu po Edith Aron pojawiła się nowa wielka miłość: Aurora Bernardez. Zanim została żoną pisarza, była jego przyjaciółką. I pozostała nią również po tym, jak przestała być jego żoną. Pobrali się 14 lipca 1953 r. i przez następne 15 lat dzielili wszystko: skromniutkie mieszkanko, pracę tłumaczy i podróże. Wędrowali po całym świecie - dla przyjemności i służbowo, na kongresy i imprezy organizowane przez UNESCO.

Przez te 15 lat latynoski emigrant stał się sławnym pisarzem. W ciągu sześciu lat od 1963 do 1969 roku wydał swoje najważniejsze książki: "Gra w klasy", "62. Model do składania", zbiory opowiadań "Koniec zabawy", "Dla wszystkich ten sam ogień", "W osiemdziesiąt światów dookoła dnia" i "Opowieści o kronopiach i famach". Jego twórczość krytycy uznali za późną odmianę surrealizmu. Został okrzyknięty obok Mario Vargasa Llosy i Gabriela Garcii Marqueza bohaterem boomu literatury ibero-amerykańskiej. Jego książki trafiają na ekran. Według scenariusza Cortazara Michelangelo Antonioni realizuje słynne "Powiększenie", a w kilka lat później film "Zawód: Reporter".

Czytelnicy oszaleli na punkcie wymyślonego przez niego języka gliglińskiego ("pieszorni niemalże okrutnych, które ich znowu doprowadzały na granice gunfii") i... kronopi. Jego książki zaludniały bowiem trzy kategorie istot: "famy - wygodni, zamożni drobnomieszczanie, nadzieje - skromne, lecz chciwe ludziki marzące o awansie do świata fam; i kronopie, bracia łaty, wrażliwi i z fantazją, którzy czasem są smarem, a czasem piaskiem w trybach postępu". Rzecz jasna, wszyscy myślący ludzie chcieli być kronopiami.

Wtajemniczenie

Sława Cortazara rośnie z roku na rok. Pisarz odpowiada na tysiące listów z całego świata, udziela setek wywiadów. W jednym z nich mówi: "Książka jest miejscem, w którym dochodzi do spółkowania; jest przestrzenią i czasem, w jakich to spółkowanie czytelnika z autorem się spełnia". Fascynowali go surrealiści, badacze przypadku i ci, którym było dane intuicyjne poznanie świata. W jego książkach pojawiały się odniesienia do pism gnostyckich, świadectw mistyków i mistrzów kabały, doświadczeń alchemicznych, zen i hinduizmu.

Bohater "Gry w klasy" Horacio Oliveira doznaje satori, stanu oświecenia. Cortazar sam też doświadczył "odmiennego stanu świadomości". Jego guru na drodze transcendencji był przyjaciel Fredi Guthman, wyznawca hinduizmu. Cortazar tak o tym pisał: "Nie wiem, co będzie dalej, bowiem bitwa jest ciężka, a ja aż do dzisiaj byłem pogodzony z tym, co miałem i co było mi dostępne".

Polityka

"Proszę mnie szukać zawsze na lewo, na czerwonym tle", mówił o sobie. I konsekwentnie, przez cały czas, równolegle do twórczości literackiej zajmował się działalnością rewolucyjną. Był "carskim kurierem Hawany w Europie i odkrywcą tantrycznych rzeźb w Kazurao, półoficjalną skrzynką kontaktową podziemnych ruchów, przyjacielem wygnańców bez dokumentów uciekających przed latynoskimi dyktaturami".

Najpierw zaangażował się w sprawy Kuby, potem Nikaragui. Zasiadał w Trybunale Russella i uczestniczył w procesach dotyczących uprowadzeń, ludobójstwa i tortur. Wielokrotnie wypowiadał się w obronie ofiar dyktatury i uchodźców z Ameryki Łacińskiej. Pisał o rewolucji jako formie poszerzania świadomości, nieustannej walce o narodziny "nowego człowieka". Z jego zaangażowania politycznego kpili dziennikarze. Listy, w których opowiadał się za rewolucją, nazywali instrukcją: "Jak kupić kota w worku".

Działalność polityczna doprowadziła go w końcu do rozstania z ukochaną Aurorą. Przez kilka następnych lat, jak elegancko ujmuje to Alberto Couste, Cortazar "błądził w poszukiwaniu miłości". W końcu rozpoczął burzliwy związek z Ugne Karvelis, z którą jednak nigdy ani się nie pobrali, ani nie zamieszkali razem. Właśnie w tym okresie oboje odwiedzili Polskę.

"Przodem pchała się tęgawa i dość głośna blondyna, za nią pokornie szło wielkie chłopisko w ruskiej czapie na głowie. Od początku zrobił na mnie wrażenie nieśmiałego. I tak było", wspomina w swojej książce "Nie wszystko o moim życiu" pisarka i tłumaczka Cortazara Zofia Chądzyńska. Komunistyczna Polska zachwyciła go, a on zachwycił komunistyczną Polskę. Paradoksem było to, że owa wzajemna miłość wybuchła z zupełnie odmiennych ideologicznie powodów. Na spotkanie z Cortazarem w warszawskim klubie studenckim Remont przyszło parę tysięcy ludzi. Do regulowania ruchu musiano wezwać milicję. Jego książki rozchodziły się spod lady.

Tylko w Argentynie odniósł większy sukces wydawniczy niż w Polsce. Ale nie tylko dlatego PRL go oczarował. "Gdzie na świecie robotnicy mają takie raje!", wykrzyknął na widok mazurskiego ośrodka FWP. Qui pro quo polegało na tym, że polscy czytelnicy jego lewicowość pojmowali opacznie.

Po 1968 roku i inwazji państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację nawoływanie do walki z dyktaturą oznaczało dla nich wyłącznie walkę z dyktaturą komunistyczną. Cortazar - emigrant, paryżanin i globtroter - stał się guru wszystkich młodych ludzi marzących o własnym paszporcie, wolnym świecie i wolnej miłości. Dzięki niemu po raz pierwszy usłyszeli o niedostępnych w komunizmie dziełach gnostyków, kabalistów i mistrzów zen, Henrym Millerze i amerykańskich beatnikach.

Na swoją ostatnią wizytę w Polsce Cortazar przyjechał do Krakowa z Kanadyjką Carol Dunlop. "Była w istocie Amerykanką, ale "brzydząc się" tym krajem, zmieniła obywatelstwo", wspomina Zofia Chądzyńska. "Miła, delikatna, niesłychanie w nim zakochana komunistka, z którą w parę miesięcy potem pobrali się. Oboje przechodzili ostrą grypę pro-Kuba, a głównie pro-Nikaragua".

Carol

Spędzili razem cztery lata w absolutnym szczęściu i harmonii. Carol była dwukrotnie młodsza od Cortazara. Kiedy się poznali, miała trochę ponad 30 lat i ośmioletniego synka Stephane´a. Była początkującą pisarką. "Uwielbiali się tak widocznie, że bił od tego blask", pisze Chądzyńska. Podróżowali razem do Włoch, Nikaragui, na Kubę i na Majorkę, do Meksyku i Kalifornii, do Nowego Jorku i Montrealu. Tę idyllę przerwała choroba Cortazara. Ten zwalisty, niedźwiedziowaty (193 cm wzrostu!) mężczyzna przez całe życie cierpiał na najrozmaitsze dolegliwości. Tym razem, jak sądził, dopadła go angina. Choroba okazała się jednak znacznie poważniejsza.

Pewnego dnia Carol znajduje go w przedpokoju leżącego w kałuży krwi. Cortazar spędza pięć dni na sali reanimacyjnej. Lekarze na prośbę żony zatajają przed nim diagnozę: przewlekła białaczka szpikowa. On sam z kolei ukrywa przed Carol wiadomość o tym, jak poważna jest choroba, na którą ona zapadła po powrocie z Nikaragui. Oboje są skazani na śmierć. Każde z osobna jednak chce czuwać nad ostatnimi chwilami ukochanej osoby, ukrywając przed nią prawdę.

Wyruszają samochodem w miesięczną podróż po Francji i piszą "Autonautów z kosmostrady", swoją ostatnią książkę. Po powrocie jadą razem do Nikaragui. Jesienią Carol trafia do szpitala. W liście do matki z 10 listopada zrozpaczony Cortazar pisze: "Carol przeciekła mi przez palce niby strużka wody we wtorek, drugiego tego miesiąca".

Ostatnia podróż

Po śmierci Carol Cortazar przeżyje już tylko rok. Starając się jak najmniej czasu spędzać w ich paryskim mieszkaniu, w którym wszystko mu ją przypomina. Rzuca się w wir podróży. 1983 rok zaczyna od wyjazdu na Karaiby, w okolice opanowane przez contras, partyzantów Somozy.

Na wypadek, gdyby miał zginąć w zasadzce, zostawia instrukcje, jak ma wyglądać tablica na ich wspólnym grobie z Carol. Później bierze udział w konferencji dotyczącej uprowadzeń w krajach dyktatury. Dwukrotnie też odwiedza Hiszpanię. Znowu jedzie do swojej ukochanej Nikaragui i w końcu do Buenos Aires, żeby pożegnać się z matką i siostrą.

W Argentynie jest uwielbiany przez publiczność. Ludzie rozpoznają go na ulicy. Podczas przechadzek po Buenos Aires towarzyszą mu tłumy. Wraca do Paryża i 12 lutego 1984 roku umiera na zawał serca w tamtejszym szpitalu. Do samego końca towarzyszy mu jego najwierniejsza przyjaciółka Aurora. Będzie czuwać nad wypełnieniem ostatniej woli pisarza.

To ona przez kolejne 10 lat zbierze i uporządkuje liczącą prawie dwa tysiące stron korespondencję Cortazara. To ona też 22 lata później odnajdzie w komodzie jego nieznane dotąd teksty. Dzięki niej więc Cortazar wraca do czytelników. Czyżby nowy element Cortazarowskiej gry z życiem i rzeczywistością?

Agnieszka Różycka

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas