"Syrenka" Camilla Läckberg

Małe szwedzkie miasteczko - zazwyczaj okropnie nudne miejsce, gdzie nic się nie dzieje, wszyscy się znają, a życie toczy się powoli. Okazuje się jednak, że takie otoczenie może być idealnym tłem kolejnej, szóstej już książki z cyklu o pisarce Erice Falck i jej mężu, policjancie Patricku.

article cover
.

Czytając notę wydawcy, mogłoby się wydawać, że Läckberg znów podąża znanym już czytelnikom tropem i pisze o tajemniczym morderstwie. Tym, którzy akceptują taką konwencję, książka na pewno przypadnie do gustu. Autorka znów zręcznie operuje ludzkimi losami, tworząc spirale wydarzeń, gdzie do ostatniej strony książki nic nie jest jasne.

W niektórych wątkach Läckberg popada jednak w rutynę. Jak dowiedzieliśmy się z poprzedniej części ("Niemieckiego bękarta"), główna bohaterka, tak jak zresztą i jej siostra, po raz kolejny spodziewa się dziecka (a nawet dwójki). Po raz kolejny również, pomimo ciągłego zmęczenia dobrze znanego nam z wcześniejszych książek, nie może usiedzieć w miejscu i wciąż wtyka nos w śledztwo prowadzone przez swojego męża. Wątek samego Patricka również od pierwszych stron książki jest oczywisty. Pomimo, że nie wiemy jaka choroba kryje się za nieprzerwanie złym samopoczuciem policjanta, autorka w dość męczący sposób w kółko opisuje objawy Patricka. Robi to tak przesadnie, że każdy, nawet mało uważny czytelnik, jest w stanie zauważyć, że z bohaterem dzieje się coś niedobrego.

Każdy tom ma podobny schemat, jak to kryminał. Zaczyna się od morderstwa i kończy na rozwiązaniu zagadki (w tym przypadku, oczywiście z pomocą niepolicjantki Eriki). Pomiędzy tym, autorka po raz kolejny karmi na losami tych samych, trochę już nudnych bohaterów.

Jednak w dobie popularności szwedzkich kryminałów potrzeba czegoś więcej niż powtarzania łudząco podobnych do siebie historii. Czyta się dobrze, jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że Läckberg obok przerażająco złych bohaterów wciąż stawia tych niezwykle, aż do przesady, dobrych, głównych. Autorka zapomina najwyraźniej, że ma do czynienia z dorosłymi czytelnikami, którzy wiedzą, czym rządzi się świat, gdzie nie da się być idealnym. Szczególnie w małżeństwie.

Dlatego też, pomimo że Läckberg potrafi stworzyć niezwykle interesujący główny wątek, z zaskakującym zakończeniem, nie radzi sobie zbytnio z tłem, w postaci życia osobistego bohaterów. W "Syrence" mamy wrażenie, że bohaterowie popełniają te same błędy i ciągle prowadzą podobne dialogi. No, może z wyjątkiem komisarza policji, Melberga, którego życie osobiste obraca się do góry nogami...

Agata Gawryluk

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas