Reklama

To doktor jak z serialu

„Cierpliwy, sympatyczny, ale jednocześnie bardzo konkretny” – opowiada Lucyna Barańska (48 l.) z Bytomia.

Pewnego dnia, w 1996 r., zauważyłam, że pojawił się u mnie w piersi guzek.

- To zmiany włóknisto-torbielowe. Musimy je wyciąć - usłyszałam i byłam lekko załamana.

Zabieg przeprowadzono w jednym z bytomskich szpitali.

Niestety, 3 lata później wykryto kolejny guzek. Lekarze ze Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bytomiu podjęli decyzję o operacji. Jednym z chirurgów przeprowadzających operację był dr n.med. Piotr Bednarski. To do niego zapisałam się na badanie kontrolne po operacji. Już wtedy ujął mnie tym, że cierpliwie opowiadał o profilaktyce, o tym, co się dzieje w moim organizmie. I na dodatek był taki sympatyczny.

Reklama

W 2004 r. znów wyczułam guzka.

- Przeprowadzimy biopsję połączoną z usunięciem guzka jedną z najnowocześniejszych metod. Zabieg wykonamy przy znieczuleniu miejscowym, a po 20 minutach będzie mogła pani pójść do domu - tłumaczył doktor, a ja nie dowierzałam.

Słowa dotrzymał.

Po wkłuciu pozostała zaledwie 3-milimetrowa blizna, a ja następnego dnia po zabiegu...byłam już w pracy!

Dziś jestem wdzięczna doktorowi za opiekę. Od 14 lat pozostaję wierna temu samemu lekarzowi.

Chwila dla Ciebie
Dowiedz się więcej na temat: lekarz | pomoc | przychodnia | pacjent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy