Reklama

Dzień bez futra

Czym jest naturalne futro? Miękkim, ciepłym okryciem na chłodne dni? Symbolem luksusu? A może końcowym produktem przemysłowej rzezi na niewinnych zwierzętach? Futro nie rośnie na drzewach - zanim stanie się towarem w sklepie, ktoś musi go zedrzeć z jego właściciela.

People for the Ethical Treatment of Animals to międzynarodowa organizacja niedochodowa walcząca o prawa zwierząt od 1980 roku. Należy do niej około 800 tysięcy osób, co czyni tą organizację jedną z największych. PETA stara się działać głównie przez edukację, pokojowe protesty i pikiety. Jej członkowie przeprowadzają też śledztwa w miejscach, gdzie prawa zwierząt nie są respektowane i przy pomocy prawa doprowadzają do zakończenia procederu.


Protesty antyfutrzarskie, mniej lub bardziej zorganizowane, odbywają się także w naszym kraju. Stowarzyszenie Empatia co roku, 25 listopada, organizuje ogólnopolską akcję "Dzień bez Futra".

Reklama

Ile zwierząt jest w jednym futrze?

Zwierzęta hodowane na futra - m.in. lisy, jenoty, norki, nutrie, króliki, szynszyle - przeżywają swoje krótkie życie na specjalnych fermach hodowlanych, budzących najgorsze skojarzenia z obozami zagłady. Są stłoczone w niewielkich klatkach, pozbawione możliwości ruchu, co powoduje ich nienaturalne zachowania takie jak gryzienie własnego ciała czy zjadanie młodych. Żyją w skrajnie nienaturalnych warunkach.

Zabijane są prądem elektrycznym, gazami spalin samochodowych, chloroformem, uderzeniem w tył głowy lub złamaniem kręgosłupa. Nie wszyscy ludzie posiadający luksusowe futra zdają sobie sprawę, że noszą na sobie produkt będący efektem wyjątkowego okrucieństwa.

Aby uszyć jedno futro przeciętnej wielkości zabija się 27 szopów, 40 soboli, 150 gronostajów, 11 rysiów, 18 lisów, 55 dzikich norek, 100 szynszyli lub 100 wiewiórek. Pomyśl o tym następnym razem, kiedy będziesz przechodzić obok sklepu futrzarskiego.

Hodowla zwierząt futerkowych na świecie i w Polsce

W coraz większej ilości krajów rośnie sprzeciw opinii publicznej przeciwko hodowli i zabijaniu zwierząt dla ich futer.

W niektórych z nich, np. w Wielkiej Brytanii i Holandii, taka hodowla jest prawnie zakazana. W innych, np. w Szwecji i Irlandii, dopiero trwa batalia na rzecz wprowadzenia takiego zakazu. Niestety, inwestorzy z tych państw przenoszą się za granicę, m.in. do Polski. Marne respektowanie Ustawy o ochronie zwierząt sprzyja ich działalności.

- Polska jest znaczącym w świecie producentem futer. Największe fermy, liczące nawet do 10 tys. samic norek, są w północno-zachodniej Polsce, fermy lisów mają przeciętnie około tysiąca samic. Ostatnio w duże fermy w Polsce inwestują też Holendrzy. Co roku w naszym kraju ubija się około 600 tys. norek, 250 tys. lisów i 20 tys. szynszyli - mówi prof. Marian Brzozowski z Zakładu Hodowli Zwierząt Futerkowych SGGW w Warszawie.

Futra a moda

Warto wspomnieć o tym, że "walka z futrem" trwa nie tylko na ulicach, podczas pikiet i demonstracji. Również na wybiegach kreatorów mody. Kilku projektantów, np. córka Paula McCartneya - Stella, programowo w swoich kolekcjach nie korzysta z futer naturalnych. Część top-modelek również odmawia promowania takich futer. Nie jest to więc walka z całym "przemysłem modniarskim" jako takim, a z tą jego częścią, która zaspokaja specyficzne gusta ludzi, dla których cierpienie zwierząt jest abstrakcyjnym problemem.

W niektórych krajach, np. w Wielkiej Brytanii, publiczne pokazywanie się w naturalnym futrze wyszło z mody i uważane jest wręcz za niestosowne. W Polsce wciąż można spotkać sklepy futrzarskie na głównych ulicach miast, a futra utożsamiane są z elegancją, szykiem i prestiżem. Są osoby, które przyjeżdżając z zagranicy, po zobaczeniu futer naturalnych w co drugim sklepie i butiku w renomowanych centrach handlowych i pasażach, przeżywają szok! To trochę tak, jakby przyjeżdżały do skansenu. Niestety, stoją za tym prawdziwe ofiary, tysiące zamęczonych zwierząt.

W związku z ogłoszeniem żałoby narodowej termin demonstracji w ramach akcji "Dzień bez Futra" w Warszawie przesunięty zostaje na drugą połowę przyszłego tygodnia.

Tekst w oparciu o materiały Stowarzyszenia Empatia

Fot. AFP

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy