Reklama

Dziewictwo zachowam dla męża

Joanna czuła skrępowanie przebywając w obcym domu wśród nieznanych gości. Nigdy w życiu nie piła alkoholu, a tego dnia dała się namówić na kieliszek wina.

Zdarzenie miało miejsce na imieninach, na które niespodziewanie została zaproszona przez koleżankę ze studiów. - Pomagałam Lucynie przed egzaminem z angielskiego, nie uważałam jednak, że jest to zasługa warta prywatki. Marek - chłopak Lucyny i jego koledzy pomagali Joannie w "aklimatyzacji". Po pierwszym kieliszku wypiła następne.

- Imponowała mi ich wesołość. Zwykle unikam podobnych imprez; z natury jestem samotnikiem, nałogowym kinomanem; lubię towarzystwo, ale... psa. Przyszłam pełna obaw, a wieczorem, gdy zaśmiewałam się do łez, czułam, że urodziłam się dla zabawy. Żałowałam, że dokonałam tego odkrycia dopiero w wieku 25 lat.

Reklama

Prywatka odbywała się w drewnianym domu, otoczonym ogrodem. Joanna dyskretnie obserwowała gości - byli pewni siebie, przebojowi, modnie ubrani i na luzie. Wszyscy zawzięcie dyskutowali na sto tematów, niektórzy oglądali zdjęcia, inni tańczyli. Większość przeniosła się na taras do ogrodu. Tam też poszła Joanna, pociągnięta za rękę przez Lucynę.

Siedzieli w wiklinowych fotelach i zawzięcie dyskutowali o filmowych bohaterach. Co chwilę wybuchali zaraźliwym śmiechem. Joanna też wdała się w wesołe spory. Posiadała tak miażdżącą wiedzę, że wkrótce pola dotrzymywał jej już tylko czarnowłosy chłopak imieniem Leszek. Inni dyskretnie przenieśli się na parkiet w salonie.

Lucyna: - To była niespodzianka! Joasia okazała się przezabawną dziewczyną. A ja uważałam ją za mruka, typ kujona i szarej myszy. Prawdę mówiąc zaprosiłam ją, by spłacić dług wdzięczności, a przy okazji liczyłam, że będzie jedna "spódnica" więcej. Na prywatce przeważali chłopcy - koledzy Marka.

Marek: - Ja miałem podobne zdanie o Leszku. Wydawał mi się ponurakiem - tyle że cholernie zdolnym. Byliśmy na "laborce" w jednej grupie, więc chciałem zaprzyjaźnić się z nim. A on dokazywał na imprezie jak młody bóg. Kasował nas wszystkich.

"Potknięcie" z Joanną

Zegar wybił północ. Większość par tańczyła. Joanna już dawno wróciła z tarasu. Siadła przy stole i znów bawiła się rozmową. Leszka nie było przy niej. Nie opuszczała fotela pod wielką palmą. Śmiała się głośno albo wodziła wokół roziskrzonym wzrokiem. Niespodziewanie oparła głowę na stole i zasnęła.

O tym, co zdarzyło się później, usłyszała następnego dnia od Lucyny. Pamięta tylko, że obudziła się nad ranem w obcym pokoju i z przerażeniem spostrzegła, że leży pod kocem... naga. W nocy, zaśnięcie Joanny przy pustym kieliszku wywołało ogólną wesołość. Marek z Leszkiem przenieśli dziewczynę do sąsiedniego pomieszczenia i położyli na tapczanie. Zamknęli cicho drzwi i bawili się dalej.

Do kuchni powędrowało jeszcze kilka pustych butelek po winie, aż zrobiło się bardzo późno. Goście chcieli wracać do domu. Pożegnania przeciągały się, czekali na taksówkę, wreszcie Lucyna i Marek mogli wrócić do salonu. Z pokoju, gdzie spała Joanna, dochodził podejrzany hałas. - Ktoś ogląda telewizor? - zdziwiła się Lucyna. - Pewnie obudziła się nasza anglistka. Zaciekawieni uchylili drzwi i zobaczyli... nagą i Joannę, a na niej Leszka. Chłopak, rozebrany do połowy, zerwał się jak oparzony. Lucyna: - Kazałam wynosić mu się z mojego domu. Nie patrząc na nas, uciekł bez słowa. I to był koniec prywatki. Nikt nie miał już ochoty na zabawę. Z przerażeniem myślałam o przebudzeniu Joanny.

Joanna: - Długo nie mogłam do siebie dojść. Boże! Nigdy wcześniej nie współżyłam. Byłam pewna, że zachowam cnotę dla męża. I nagle taki szok. Straciłam dziewictwo, a przecież nadal nie wiedziałam, co to jest stosunek płciowy! Do tego bardzo bałam się, że zaszłam w ciążę.

Prosiła gospodarzy, by tajemnicę tej nocy zachowali dla siebie. Nie była pewna, czy może im zaufać. Po kilku dniach zadzwoniła Lucyna: - Słuchaj, musisz z tym coś zrobić. Ten zboczeniec chce się z tobą zobaczyć. W pierwszym odruchu kategorycznie odmówiła, ale później... - Zgodziłam się. Postanowiłam wydrapać mu oczy, a najpierw wybadać, czy nie zamierza rozgłaszać swojego "sukcesu". Bałam się tego spotkania.

Szczęśliwa po raz drugi

Spotkali się pod kolumną Zygmunta w pierwszy dzień lata. Leszek trzymał ogromny bukiet róż. Powtarzał skruszonym głosem "przepraszam" i milczał. Chodzili bez słowa po Starym Mieście chyba z godzinę. A później... umawiali się coraz częściej. Joanna: - Po raz drugi w życiu byłam szczęśliwa. Chociaż przeszłość bolała, pasowaliśmy do siebie!

Leszek nie chce opowiadać o ich uczuciu. Potwierdza, że mają podobne zainteresowania, poczucie humoru i życiową filozofię. - Tamta noc - mówi - to było "potknięcie." Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny - zawsze w cieniu, w fantazji, a nie na jawie. Ta prywatka oszołomiła nie tylko Joasię. Odludki nie powinny chyba pić wina.

Oboje studiują. Planują - chcą wziąć ślub w rocznicę feralnego spotkania. Dzień wybrany po to, by zatrzeć złe wspomnienie. Joanna po raz pierwszy od początku rozmowy śmieje się: - Całe życie byłam pewna, że zachowam cnotę dla męża i - mimo tamtej prywatki - chyba tak będzie, co?

Jerzy Fraza

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: wino | chłopak | dziewictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy