Reklama

Kobiety podziwiamy was!

Co myślą o nas mężczyźni? Kochają nas takie, jakie jesteśmy? Oto, co nam powiedzieli znani aktorzy.

Piotr Grabowski: Potraficie załatwiać milion spraw naraz

Piotr Grabowski (46) - aktor teatralny i filmowy. Zagrał Konrada w serii "Nad rozlewiskiem", a także w serialach "Siła wyższa", "M jak miłość". W związku.

Jaka powinna być kobieta, by trafiła do twego serca?

- Delikatna, wrażliwa, czuła. Taka była moja pierwsza wielka miłość. Miałem 19 lat. Takie też kobiety zawsze mi się podobały.

A co to jest ta kobiecość?

- W kobiecości zawiera się łagodność, empatia, zrozumienie dla męskich błędów i niezręczności, skłonność do wybaczania. Dla mnie kobiecość to również zapach. Kobieta potrafi uwieść mnie zapachem. Fascynujące potrafią też być zawartości kobiecych torebek (śmiech). Czasem znajdują się w nich takie rzeczy... Podziwiam kobiety za to, że w tej torbie pełnej skarbów, zawsze potrafią znaleźć właściwą rzecz. W kobiecie fascynuje mnie jeszcze to, jak potrafi się zmieniać. Szara myszka bierze tę swoją torebkę, siada przed lustrem i po chwili zmienia się w królową.

Reklama

A czym ci imponujemy?

- To jest niesamowite, jak potraficie myśleć o rodzinie, a jednocześnie pracować, robić zakupy i załatwić po drodze milion spraw.

Jesteś mądrzejszy dzięki kobietom, które spotkałeś?

- Mama mówiła: "Synku, nie wiadomo, na jaką kobietę trafisz, musisz wszystko umieć sam". Umiem więc gotować, prać, prasować.

W czym kobiety są lepsze od mężczyzn?

- W odczuwaniu potrzeb drugiej osoby. My koncentrujemy się często na naszych celach i nasze ambicje stępiają nam często wrażliwość na otaczający świat. Nie zwracamy uwagi na to, co jest wokół. Uważamy, że nie możemy sobie pozwolić na słabość. I to jest naszą słabością.

Coś cię w nas wkurza?

- Pamiętliwość i niewybaczanie urazy. Mówi się, że kto nie docenia urażonej kobiety, ten jest głupcem. I coś w tym jest. Zraniona kobieta potrafi stać się największym wrogiem.

Kobieta nie zrozumie, że...

- Facet oczekuje komunikatów wprost. Kobiety rzadko mówią jasno o swoich pragnieniach, czekają, aż facet się domyśli. I my chcielibyśmy się domyślić i spełnić te ukryte pragnienia, ale jesteśmy tylko mężczyznami. Facet jest zadaniowcem - jemu trzeba powiedzieć, czego się pragnie i na pewno postara się to dać.

Gdybym był kobietą jeden dzień...

- Bardzo chciałbym przekonać się jak to jest. Wcześnie zauważyłem, że dziewczyny są jakieś inne, bardziej złożone, wielowarstwowe. Relacja z mężczyzną jest jasna i prosta. Z kobietą - to prawdziwy Mount Everest. Ale to jest fascynujące - ta wieczna niewiedza, podejmowanie próby zrozumienia z góry skazane na niepowodzenie (śmiech). Mężczyźni od lat próbują zrozumieć kobiety i podobno jest to możliwe, ale mnie, choć wychowany byłem przez kobiety, do dziś się to jeszcze nie udało. Myślę, że nie pomogłaby w tym nawet moja jednodniowa metamorfoza w kobietę. Bo Wy, Drogie Panie, zaskakujecie nas każdego dnia.

Mikołaj Roznerski: Umiecie z wdziękiem chodzić na szpilkach

Mikołaj Roznerski (31) - aktor znany z seriali m.in. "M jak miłość", "Ratownicy", filmu "Supermarket" i "Karuzela". W związku.

Co podoba ci się w kobietach?

- Na pewno za umiejętność chodzenia na szpilkach. Wiem, jaka to trudna sztuka, bo kiedyś grałem transwestytę. Mam numer buta 48, zrobiono dla mnie szpilki na miarę i męczyłem się w nich potwornie. Nawet jak już nauczyłem się trochę chodzić i zachować równowagę, to gdy je zdejmowałem, stopy miałem całe obolałe. Do dziś pamiętam ten ból. A kobiety potrafią chodzić na wysokich obcasach z wdziękiem, jakby sprawiało im to przyjemność.

A jakie cechy kobiece cię zachwycają?

- Pewnie cię to zdziwi, ale umiejętność manipulacji. Potraficie to robić tak uroczo, że chętnie się temu poddaję. Wykorzystujecie swój urok osobisty z wdziękiem, któremu zawsze ulegam.

Pierwszą kobietą, która wzbudziła Twój podziw była mama?


- Cztery lata temu, zanim na świat przyszedł mój syn, doceniałem ją za to, jak mnie wychowała. Dała mi fundament dzisiejszego życia, "ubrała" mnie w wartości, które są moim kręgosłupem. Te wartości to miłość do ludzi, tolerancja, siła, uczciwość. Nauczyła mnie też trudnej sztuki kompromisu, która przydaje się w związku z kobietą. Dziś, kiedy wiem, jak to jest mieć dziecko, podziwiam mamę za wytrwałość.

Jaka powinna być kobieta, która na dłużej skradnie ci serce?

- Szczera, troskliwa, czuła. Jej miłość czuję na każdym kroku. Imponuje mi wytrwałością, siłą i rozsądkiem. Lubię jej siłę i determinację, ale lubię też, kiedy pozwala sobie na słabość i bezradność.

Co cię w niej fascynuje?

- To, że ma też swój świat, do którego zaglądam przez dziurkę od klucza. Jakieś swoje życie, do którego wpuszcza mnie, czasem rzadziej, a czasem częściej. Wtedy mogę posmakować tych wszystkich kobiecych cech.

Coś cię wkurza?

- To, że jest uparta, nie potrafi ustąpić. I to, że nigdy nie zrozumie, że czasem facet musi wyjść z kumplami na piwo. Bo nawet jak to zrozumie, to potem i tak ma pretensję, że wróciłem godzinę później. Kobieta nigdy nie zrozumie, że sprzątanie u faceta jest przymusem, a nie przyjemnością. No i wiesz, wszystkie te wasze "przyczepialskie" rzeczy.

W czymś jest lepsza?

- Choćby w obsłudze komputera i internetu. Dla mnie to niezgłębiony kosmos, który jest poza moim zasięgiem. Ja za to lepiej biegam na setkę, ostatnio przebiegłem w 7,2 sekundy.

Czego nauczyły Cię kobiety?

- Babcie pomogły mi zrozumieć mamę. Mama nauczyła mnie miłości tej rodzicielskiej. Inne kobiety, które spotkałem na swojej drodze pokazały mi, że można siebie lubić. Jestem pełen kompleksów, a one nauczyły mnie je tolerować, a nawet się z nimi zaprzyjaźnić.

Dzień Kobiet?

- Jako dziecko rwałem w ogrodzie kwiaty i dawałem mamie i babci. W szkole składaliśmy się na kwiaty dla dziewczyn. Dziś robię wszystko, by Ona odczuła, że to jest jej dzień. A przez pozostałe dni roku milionem drobiazgów pokazuję, jak jest dla mnie ważna.

Rafał Królikowski: Od żony uczę się cierpliwości

Rafał Królikowski (48) - aktor teatralny i filmowy. W pamięci pozostały nam jego role w filmach "Pierścionek z orłem w koronie", "Lejdis", "Nigdy w życiu" oraz serialach: "Hotel 52", "O mnie się nie martw", "Czas honoru". Od 20 lat żonaty.

8 marca to dla Ciebie powód do świętowania?

- Dorastałem w czasach, kiedy to święto było ważne. Może dlatego jest dla mnie bliższe sercu niż trochę plastikowe Walentynki. Ale tak naprawdę nie potrzebuję specjalnego dnia, by pokazać żonie, że jest dla mnie najważniejsza. Kwiaty przynoszę bez okazji, czasem podaję śniadanie do łóżka.

Co cię zachwyca w kobietach?


 - Dość wcześnie zacząłem zachwycać się kobietami. W przedszkolu zakochałem się w Anicie. Imponowała mi, bo razem ze mną chodziła po drzewach i dachach. A potem miłość dopadła mnie w I klasie liceum. Serce zabiło mi mocniej do Bożeny, koleżanki z klasy. Była piękna, delikatna, kobieca.

Czy to mama była pierwszą kobietą, która budziła Twój podziw?

- Podziwiałem ją za to, że jest taka dzielna i zaradna. Dorastałem w trudnych czasach, a moi rodzice byli nauczycielami - mama uczyła biologii, tata matematyki i był dyrektorem szkoły. W domu się nie przelewało. A mimo to mama tak wszystko organizowała, że nigdy nam niczego nie brakowało. Dbała o to, by dom był takim miejscem, do którego chce się wracać. Jak nie miała pieniędzy na telewizor czy pralkę, brała pożyczkę, a potem ją spłacała. Ojciec, któremu marzył się patriarchat, w końcu pogodził się z układem partnerskim, jaki stworzyła mama. Dyrektorem był tylko w szkole (śmiech). Ona była tą osobą, która dorzuca drwa do domowego ogniska.

Taka powinna być żona?

- Tak, kobieca, ciepła, trochę frywolna. Musi mieć piękno, które aż zapiera dech. Pamiętam, jak zaparło mi dech na widok Doroty. Umówiliśmy się na wywiad. Ona - dziennikarka znanego miesięcznika, ja - aktor. Fantastycznie rozmawiało się nam na wiele tematów, tylko nie na zadany w wywiadzie. Na koniec poprosiłem, żeby sama coś napisała, a ja umówiłem się z nią na autoryzację. Potem na następną, następną... Od tego czasu jesteśmy razem.

To kobieta idealna?

- Nie ma kobiet idealnych. Dorota, choć ma mnóstwo zalet, też nie jest ideałem. I bardzo dobrze. Bo nie wiem, czy z takim ideałem bym wytrzymał. Choć chyba niebezpiecznie się do niego zbliża.

Co cię w niej nieustannie zachwyca od 20 lat?

- Mądrość i spokój, który potrafi zachować w trudnych sytuacjach. Przywraca właściwy wymiar sprawom.

Nauczyłeś się od niej...

- Na pewno cierpliwości.

I nigdy jej nie tracisz?

- Jasne, że tracę. Choćby wtedy, gdy wychodzimy, a ona piąty raz zmienia sukienkę, bo nie może się zdecydować, w której lepiej wygląda.

A za co nas podziwiasz?

- Za to, że jesteście inne niż my, a przez to wspaniale się uzupełniamy. Kobieta i mężczyzna jest jak yin i yang z filozofii chińskiej - dwie przeciwne siły, które tworzą całość. Bo yin i yang są współzależne - jedno nie może istnieć bez drugiego, tak jak dzień nie może istnieć bez nocy. Czasami to, że tak bardzo różnimy się od siebie, jest bolesne. Ale przy odrobinie tolerancji, szczypcie cierpliwości i ogromie miłości może być fajne. Tak, myślę, że to miłość sprawia, że idziemy na kompromis i uginamy się przed wami.

A czego nam zazdrościsz?

- Tego, że błyskawicznie przystosowujecie się do nowych warunków. W nowym miejscu od razu potraficie zorganizować ciepłe miejsce, przytulny kąt, nowe gniazdo - namiastkę domu. Kobiety są też bardziej wylewne, z dużo większą łatwością mówią o tym, co je boli, wzrusza, wkurza, uwiera albo cieszy. Czasami robicie to zbyt gwałtownie i boleśnie dla nas. My mamy problem z okazywaniem emocji, a czasem i uczuć. Mężczyzna jest jak jaskiniowiec - kiedy ma problem, idzie do swojej jaskini i wychodzi dopiero wtedy, aż go rozwiąże. Na szczęście Dorota jest specjalistką od delikatnego wyciągania ze mnie tego, czego sam bym nigdy nie powiedział. To znacznie ułatwia życie.

A coś cię w niej wkurza?

- Czasami dokładnie te same cechy, które zachwycają. Lubię na przykład jej emocjonalność, ale czasem daje mi ona w kość. Lubię siłę, jaką mają kobiety, ale czasem się dziwię, że pewnego dnia jesteście takie słabe i bezradne.



Świat kobiety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy