Reklama

On spotyka się z uroczą blondynką...

Pierwszy kwietnia w tradycji europejskiej to wyjątkowy dzień. Możemy się okłamywać, oszukiwać, zwodzić, a wszystko w ramach pradawnego święta istniejącego od lat pod łacińską nazwą prima aprilis.

Początków tego zabawnego święta należy szukać w rozbawionym starożytnym Rzymie. Rzymianie uwielbiający wszelkie święta wymyślili dzień, w którym nie trzeba było zważać na słowa, bo mówić można było wszystko. Nikt nie miał prawa się obrazić, a w momencie wykrycia kłamstwa można było się jedynie śmiać.

Prima aprilis nie było więc świętem poważnym, któremu towarzyszyły imponujące obchody. Było to święto z przymrużeniem oka, traktowane pół żartem, pół serio. Stąd też nazwa święta przybrała w różnych krajach często zabawne i mało poważne nazwy. Anglicy na przykład nazywają dzień pierwszego kwietnia "Dniem wszystkich błaznów".

Reklama

W Polsce prima aprilis zadomowił się w szesnastym wieku. Święto rozpowszechnione we Francji i w Niemczech przybyło w końcu nad Wisłę. Na początku przyswoiło się na dworze królewskim i licznych dworach magnackich. Dworzanie zaczęli pisywać do siebie listy, w których donosili o niezwykłych wydarzeniach, o porwaniach lub zaginięciach bliskich osób, ciężkiej chorobie, wybuchu epidemii. Z czasem przyswoił się także zwyczaj dawania oryginalnych prezentów. Działający na kresach Rzeczypospolitej poeta Adam Korczyński w jednej ze swych fraszek upamiętnił obyczaje prima aprilisu w siedemnastym wieku. Stąd też wiemy, że damy mogły przesyłać swoim kawalerom niewielkie prezenty na przykład pchłę w małym pudełeczku. Kawaler rewanżował się równie oryginalnie. Przesyłał swej damie żywe ptaszki ukryte w skorupkach z kurzych jaj.

We Francji i Włoszech bardzo popularne były wówczas specjalne kartki primaaprilisowe, na których wypisywano zabawne wierszyki lub sentencje.

Ogólnie przyjęło się, że dzień pierwszego kwietnia nie jest dniem, w którym zawiera się śluby, podpisuje ważne umowy, składa deklaracje lub wyznaje miłość. Wielki romantyczny poeta rosyjski - Aleksander Puszkin, który posiadał wiele wielbicielek, proszony był wielokrotnie o wpisanie się do pamiętników. Pewnego razu wpisał jednej z natrętnych dam do pamiętnika wiersz miłosny. Piękna pani, która myślała, że to wyznanie ze strony poety, została niemile zaskoczona gdy zobaczyła pod wierszem datę pierwszego kwietnia.

Dziś prima aprilis nie ma już takiego znaczenia jak dawniej. Jedne święta lubimy bardziej inne mniej. Przychodzą nowe, by zająć miejsce starych. Dziś bardziej zajęci jesteśmy Walentynkami, Świętym Mikołajem i Gwiazdką niż pierwszym kwietnia. Mimo to nie dajmy się zwieść tym, którzy pamiętają o prima aprilisie i powiadomią nas pierwszego kwietnia, że bank, w którym mamy konto ogłosił upadłość, a naszego męża już od tygodnia widzą z uroczą blondynką.

Magdalena Jastrzębska

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: święta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy