Reklama

Pieniądze - źródło szczęścia czy kłopotów?

Wychowałam się w biednej rodzinie, ale za to pełnej miłości. Dlatego też nigdy nie miałam za złe rodzicom, że nie mogą mi kupić na przykład jakiegoś modnego ciucha. Dla mnie najważniejsze było to, że rodzice mnie kochają. Swoją miłość okazywali mi na każdym kroku.

I tak jest do dziś, mimo że jestem już dorosła, mam męża i dzieci. Miałam też to szczęście, że wyszłam za mąż za dobrego człowieka. Piotr kocha mnie i dzieci, jest troskliwy, czuły, opiekuńczy. Nie jest co prawda zbyt zaradny, dlatego też nie zarabia kokosów. Finansowo nie wiedzie się nam najlepiej. Nie stać nas na wykwintne jedzienie, bywa, że nie starcza nam na opłaty. Ale mimo to jestem szczęśliwa, i to bardzo!

Rodzice wpoili mi, że najważniejsza jest miłość, nie pieniądze, a i dzięki mojemu mężowi przekonuję się o tym codziennie. Martwi mnie tylko moja koleżanka, która ciągle mi powtarza, że powinnam gdzieś szukać zapomogi finansowej - iść do kościoła albo do pomocy społecznej. Ale ja nie chcę - pieniądze nie są najważniejsze, nam jest dobrze tak, jak teraz. Ale ona nie daje mi spokoju. Czy powinnam jej posłuchać?

Reklama

Marta, 43 lata

Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 39 (w sprzedaży od czwartku 29 września br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy