Reklama
Żyj świadomie

​Polacy na czele listy najmniej śmiecących narodów Europy. Ale jest jeden problem

Według danych Eurostatu, czyli Europejskiego Urzędu Statystycznego, Polska znajduje się w czołówce krajów, których mieszkańcy produkują najmniej odpadów komunalnych na osobę. Powód do dumy? Niekoniecznie.

Średnia w całej UE za rok 2018 (bo tego roku dotyczy najnowsze badanie Eurostatu) wyniosła 492 kg śmieci na osobę. Najwięcej odpadów wytworzyli Skandynawowie. Na pierwszym miejscu znaleźli się Duńczycy (766 kg śmieci na głowę), za nimi znaleźli się Norwegowie, którzy są poza UE, ale też ich przebadano (739 kg), a na trzecim będący też poza UE Islandczycy (656 kg). Na drugim końcu skali znaleźli się Rumunia, którzy wygenerowali 272 kg odpadów komunalnych na osobę. Tuż przed nimi są Polacy (329 kg).

Reklama

Skąd tak dobry wynik naszego kraju? Może chodzi o to, że wiele, głównie starszych osób, wychowanych w kryzysowym PRL-u, gromadzi nawet jednorazowe opakowania, bo "ładne i po umyciu mogą się przydać". Albo, że nadal wywozimy śmieci do lasu... Okazuje się, że prawda jest bardziej banalna. Po prostu do tej pory na potęgę oszukiwaliśmy. Nie my, zwykli mieszkańcy, ale przedsiębiorstwa z tzw. szarej strefy, które zaniżały liczbę odebranych śmieci, bo to im się opłacało.

Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami wyjaśnia, że w kolejnym badaniu Polska może się znaleźć na drugim końcu skali, czyli wśród największych "producentów" śmieci w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wcześniejsze przepisy dotyczące odbioru odpadów komunalnych skłaniały bowiem właścicieli śmieciarek do... fałszowania danych.

- Dopiero od stycznia tego roku działa system BDO, czyli krajowa Baza Danych Odpadowych. Wcześniej firma odbierała odpady za zryczałtowaną, stałą cenę. Bez względu, czy przyjęła ich 100 czy dwieście ton w ciągu dnia - to otrzymywała od gminy tyle samo pieniędzy. Firmie nie zależało więc, by wykazać w sprawozdaniu wiele odpadów, bo to by oznaczało, że musi ich więcej zagospodarować: zawieźć na składowisko, przetworzyć. Za te same pieniądze - podkreślam. To nie była powszechna praktyka, ale dużo firm tak działało. I te niewykazane w sprawozdaniach śmieci gdzieś upychano. W szarej strefie, czyli w dołach. Dopiero zmiana ustawowa, która sprawiła, że że nie wolno już płacić za taką usługę ryczałtowo, a od wagi odebranych odpadów, pokaże nam jaki jest stan faktyczny - mówi Wójcik.

Przy okazji przypomina, z czego wynikają tegoroczne podwyżki opłat za wywóz śmieci. I nagłe skargi, że składowiska przeładowane, kolejki do spalarni. 

- Nie dlatego, że w ciągu ostatnich miesięcy Polaków zasypała lawina śmieci, a dlatego, że wreszcie zaczynamy te odpady ujawniać. 

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy