Reklama

"Baby boom" po polsku

Dla tych, którzy z niechęcią patrzą na wózki w zatłoczonych autobusach, mamy złą wiadomość. Dla tych, którzy uwielbiają do nich zaglądać, mamy dobrą. Dzieci w Polsce przybywa i będzie przybywać.

Dla tych, którzy z niechęcią patrzą na wózki w zatłoczonych autobusach, mamy złą wiadomość. Dla tych, którzy uwielbiają do nich zaglądać, mamy dobrą. Dzieci w Polsce przybywa i będzie przybywać.

"Baby boom" to zjawisko gwałtownego wzrostu liczby ludności, na który wpływ może mieć wiele czynników, takich jak poprawa warunków życia, czy lepsza opieka zdrowotna. Terminu tego po raz pierwszy użyto w Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej, kiedy rok po roku padały tam rekordy liczby urodzeń (apogeum nastąpiło w 1957 r.).

W Polsce, w ciągu ostatnich kilku lat, nie zaobserwowano co prawda dramatycznego wzrostu liczby narodzin, jednak Polaków stale przybywa. Jak wynika z danych GUS, w 2008 r. urodziło się 414 tys. dzieci, czyli o 62 tys. więcej niż pięć lat wcześniej. W końcu 2008 r. liczba ludności Polski wynosiła 38,13 mln osób, a więc o 20 tys. więcej niż w 2007 r. Tym samym, po raz pierwszy od 1997 r., zanotowaliśmy dodatni przyrost naturalny (na poziomie 0,05 proc.).

Reklama

Ten rocznik 2006...

Stały wzrost liczby urodzeń notowany jest od 2002 r., jednak - jak wynika z naszych ustaleń - przełomowym był rok 2006. Potwierdza to dyrektor jednego z przedszkoli samorządowych w Krakowie:

- 2006 musiał być rekordowym rokiem pod względem liczby urodzeń, ponieważ to właśnie z trzylatkami mamy największy kłopot - mówi. - W naszym przedszkolu jest 25 miejsc dla dzieci urodzonych w 2006 r., tymczasem na liście rezerwowej znalazło się już 17 dzieci. Ktokolwiek przychodzi i pyta o miejsce dla dziecka, niemal zawsze chodzi o rocznik 2006. Nie mamy natomiast problemów ze znalezieniem miejsca dla dzieci starszych, cztero- i pięciolatków.

Dyrektor placówki zaznacza, że zjawisko jest szczególnie odczuwalne w przedszkolach państwowych, ponieważ ze względu na cenę (około 200 zł miesięcznie), są one oblegane o wiele bardziej niż przedszkola prywatne.

Żłobek nie dla każdego

Problem ze znalezieniem miejsca w przedszkolu to jedno - ale schody zaczynają się już na etapie żłobka. Opowiada o tym Wiktoria Gołyńska, mama trzyletniego Jasia i półtorarocznego Sebastiana:

- Na dziecko zdecydowałam się po roku pobytu w Polsce (Wiktoria pochodzi z Ukrainy - dop. KP.). Jednak nie wyobrażałam sobie, że umieszczenie dziecka w żłobku będzie aż takim problemem.

- Podczas pierwszej wizyty dyrektor najbliższej placówki powiedziała, że są rodzice, którzy zapisują do żłobka swoje... nienarodzone jeszcze dzieci - wspomina Gołyńska. - Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, więc zdecydowałam się pozostawić dzieci pod opieką mojej mamy. Ale co mają zrobić ludzie, którzy nie mają wsparcia rodziny? Nie umiem sobie tego wyobrazić...

Inne podejście do ciąży

Skąd taki ilościowy skok? Z raportu GUS wynika, że obecny wyż jest wynikiem "realizacji odłożonych urodzeń wyżowych roczników kobiet urodzonych na przełomie lat 70. i 80.". Dzisiejsze kobiety decydują się na pierwsze dziecko później niż kiedyś. Najwięcej dzieci w latach 2007-2009 urodziły kobiety z dwóch przedziałów wiekowych: 25-29 i 30-34.

Dlaczego młode kobiety zwlekają z urodzeniem pierwszego dziecka? O to zapytaliśmy Katarzynę Pawłowską, wydawcę portalu baby-shower.pl:

- Dziś kończące studia 24-latki nie myślą jeszcze o macierzyństwie. Chcą najpierw pójść do pracy, często decydują się na zaciągnięcie dużego kredytu na zakup mieszkania. Czekają więc na osiągnięcie bardziej stabilnej sytuacji życiowej. Póki są młode, marzą o podróżach, często nie myślą nawet o małżeństwie.

Nasza rozmówczyni nie widzi w tej sytuacji nic niepokojącego:

- Po pierwsze, dziś zmieniło się podejście do ciąży - wymienia Pawłowska. - Kobiety ciężarne bardziej o siebie dbają, kupują dopasowane ubrania, sięgają po specjalistyczne kosmetyki. Ciąża przestała być tematem tabu i czynić kobietę niewidzialną. Panie oczekujące dziecka spotykają się na specjalnych warsztatach dla przyszłych mam, chodzą na przeznaczone dla nich zajęcia, jak joga czy nawet taniec brzucha. Po drugie, 30-latki, które mają już stabilną sytuację w życiu prywatnym i w pracy, zupełnie inaczej podchodzą do ciąży, bardziej pewnie.

Boom dzięki becikowi?

W ramach polityki prorodzinnej, mającej zachęcać Polki do rodzenia dzieci, od 2006 r. funkcjonuje jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia się dziecka, potocznie zwana "becikowym".

Formy wypłaty świadczeń związanych z narodzinami dziecka są trzy, każda z nich wynosi tysiąc złotych - wyjaśniono nam w Wydziale Świadczeń Socjalnych Urzędu Miasta Krakowa. Pierwsza jest przyznawana rodzicom, których dochody na członka rodziny nie przekroczyły 504 zł miesięcznie. Na podobnej zasadzie przyznawany jest w Krakowie becik gminny, becikowe krajowe, czyli zapomoga z tytułu urodzenia dziecka, jest z kolei dla wszystkich - wystarczy wypełnić wniosek w miejscu zameldowania czasowego lub stałego.

W 2010 r. wprowadzono kilka zmian w przepisach dotyczących urlopu macierzyńskiego. Został on wydłużony o 2 tygodnie, przy czym przedłużenie jest dobrowolne i trzeba o nie wnioskować. Po raz pierwszy wprowadzono także urlopy dla ojców, zwane popularnie "tacierzyńskimi". W 2010 i 2011 r. będą one trwały tydzień, a począwszy od 2012 r. - 2 tygodnie.

Czy te, dodatkowe pieniądze i świadczenia, również zachęcają kobiety do rodzenia dzieci?

Kilka tysięcy to duży zastrzyk

Aleksandra Długołęcka z Warszawy, mama siedmiomiesięcznego Władka, twierdzi, że nie:

- Ani becikowe, ani dłuższy o dwa tygodnie urlop macierzyński, nie miały wpływu na decyzję o zajściu w ciążę. Pieniądze z becikowego pokryły pierwsze rozszerzone szczepienie (w sumie ich koszt to prawie 2,5 tys. zł). Kierowała mną wyłącznie chęć posiadania dziecka.

A co o tym sądzi pracownik Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Krakowie?

- Oczywiście, nie można generalizować - zastrzega nasz rozmówca, proszący o zachowanie anonimowości. - Ale zdarza się i tak, najczęściej w rodzinach patologicznych, że kolejne ciąże są traktowane jako szybki zastrzyk gotówki. Dla ludzie, którzy nigdzie nie pracują i żyją tylko z zasiłku, 3 tys. zł są kwotą ogromną. Nie muszę dodawać, że nie jest ona przeznaczana na dziecko, a przynajmniej nie w całości.

- Uważam, że lepszą zachętą jest budowa większej ilości żłobków i przedszkoli - mówi Krzysztof Tomiczek, ojciec czwórki dzieci (najmłodsze ma 10, najstarsze 19 lat). - Chodzi o to, by kobiety po porodzie mogły oddać dzieci pod opiekę i spokojnie wrócić do pracy.

Nie rodzą w trosce o etaty

No właśnie - mimo wprowadzenia becikowego, wydłużenia urlopu macierzyńskiego i wprowadzenia urlopu tacierzyńskiego, młode kobiety nadal najbardziej obawiają się tego, że po ciąży nie będą mogły pracować.

- Kiedy zaszłam w ciążę, moja pozycja w firmie wydawała się nie do ruszenia - opowiada Aleksandra Długołęcka. - Ale w połowie ciąży zdarzył się światowy kryzys...

- Fakt, że byłam chroniona przez kodeks pracy, napawał mnie optymizmem - wspomina Długołęcka. - Okazało się jednak, że pod koniec ciąży kończyła mi się ostatnia czasowa umowa o pracę. Po jej wygaśnięciu pracodawca powinien był ją ze mną przedłużyć na czas nieokreślony. Zdecydowano jednak, że jestem za drogim pracownikiem i zgodnie z kodeksem pracy wybrano rozwiązanie umowy z dniem porodu. Ponieważ mój zawód pozwala mi na pracowanie w domu, nie mogę narzekać na brak pieniędzy, ale już na świadczenia i ubezpieczenie jak najbardziej.

Obawy te potwierdza Katarzyna Pawłowska.

- Leki przed utratą pracy są nadal silne. Wiele moich koleżanek, mimo wielu lat pracy na rzecz jednej firmy, boi się jej utraty. To, że ktoś pracował dłuższy czas, nie oznacza, że jest nietykalny. Kobiety boją się, że po powrocie zostaną przeniesione na niższe stanowisko lub nawet zwolnione.

* * *

Krajowi specjaliści ds. polityki prorodzinnej od kilku lat starają się zachęcać młode kobiety do rodzenia dzieci. Stąd wspomniane becikowe, zmiany w ustawie dotyczącej urlopów itp. Jednak z wypowiedzi naszych rozmówców wynika, że nie są one decydującym argumentem w dyskusji "czy powinniśmy mieć dziecko?". Wygląda na to, że rację mają specjaliści z GUS, którzy źródeł "baby-boomu" - który ich zdaniem potrwa do 2012 r. - upatrują w tym, że matkami zostają kobiety z wyżu demograficznego lat 70. i 80.

Katarzyna Pruszkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy