Reklama

Każdy ma coś do ukrycia

O mrocznych stronach ludzkiej natury, głęboko skrywanych lękach współczesnego człowieka i ukrytych przyczynach zbrodni opowiada w rozmowie z INTERIA.PL królowa niemieckiego kryminału, Charlotte Link.

Izabela Grelowska: Czy według pani każdy człowiek ma swoją mroczną stronę?

Charlotte Link: - Sądzę, że w każdym człowieku drzemie ciemna strona jego osobowości. To, czy ona kiedykolwiek da o sobie znać, zależy od okoliczności, w jakich człowiek się znajdzie. Może być też tak, że nie ujawni się nigdy.

W pani książkach zawsze jest morderca, którego należy wykryć, ale pozostali bohaterowie też mają swoje mroczne tajemnice. Borykają się z błędami przeszłości, z poczuciem winy. Co jest dla pani ważniejsze: intryga kryminalna czy strona psychologiczna?

Reklama

- Zdecydowanie ważniejsza jest psychologia. Morderstwo jest sprawą bardzo ważną, ale tkwiącą jak gdyby na marginesie. To ekstremalna sytuacja, która sprawia, że bohaterowie się rozwijają, poznają się.

- Człowiek może odkrywać w sobie jakieś cechy, co do których nigdy nie przypuszczał, że istnieją. Te cechy mogą ujawniać zarówno tę mroczną stronę, o której mówiliśmy, jak również słoneczną, piękną stronę osobowości.

W książce "Przerwane milczenie" przynajmniej część odpowiedzialności za zbrodnię ponosi otoczenie, środowisko. Czy według pani to społeczeństwo tworzy mordercę?

- W tym wypadku rzeczywiście było tak, że winne, czy też współwinne, było otoczenie. Ale nie jestem za tym, żeby winę za zbrodniczy czyn przypisywać społeczeństwu. Każdy sprawca jest odpowiedzialny za swoje czyny i przerzucanie winy na kogoś jest chowaniem głowy w piasek.

- Natomiast w tej książce pokazałam kobietę, która była tak zapędzona w kozi róg, która została tak bardzo przyciśnięta do ściany, że nie miała możliwości, by się cofnąć. Cały szereg wypadków doprowadził ją do zbrodni. Ja chciałam pokazać matnię, w której ta kobieta tkwiła, jej bezradność, a także jasne strony jej osobowości, bo takie też były.

Podobny problem pojawia się w książce, która właśnie się ukazała, "Grzech aniołów". Tutaj to postępowanie rodziny uruchamia łańcuch wydarzeń, który doprowadza do tragedii. Czy odpowiedzialność spoczywa tylko na sprawcy, czy można mówić o jakiejś odpowiedzialności zbiorowej?

- Również w tym przypadku zdecydowanie winni są pozostali członkowie rodziny, ale, tak jak powiedziałam, nie można całkowicie przenieść na nich odpowiedzialności. Tutaj również pewien ciąg wydarzeń doprowadził do tego, że sprawca został zapędzony w ślepą uliczkę, z której nie było wyjścia, jednak przesunięcie odpowiedzialności na członków rodziny byłoby daleko idącym uproszczeniem, a nawet niesprawiedliwością. W końcu każdy sam odpowiada za swoje postępowanie.

W książkach "Echo winy" i "Ostatni ślad" pojawiają się bohaterowie, którzy za piękną fasadą skrywają niezbyt ładne wnętrze. Czy uważa pani za ciekawe odkrywanie tego, co kryje się za taką fasadą? Czy może jest to sugestia, że ludzie nie są godni zaufania?

- Nie chciałabym dawać jednej, ryczałtowej odpowiedzi, czy też głosić przesłania, że człowiekowi nie można ufać. Natomiast chętnie zaglądam za tę fasadę, którą ludzie tworzą, i zastanawiam się nad tym, co mają do ukrycia. Staram się wydobyć i przeanalizować te cechy, których ludzie nie chcą pokazać innym.

- Każdy ma coś do ukrycia, a ja staram się w swoich książkach - z różnych punktów widzenia - pokazać te skrzętnie skrywane sprawy i to, w jakich okolicznościach mogą one wyjść na jaw.

Czy skrywamy również pewne sprawy sami przed sobą?

- Tak, wszyscy próbujemy to robić. Każdy ma coś takiego, od czego sam ucieka, co by chciał ukryć. Ja również należę do ludzi, którzy nie są gotowi otworzyć się przed wieloma osobami. Niechętnie pokazujemy to, co nas zraniło. Często ukrywamy swój ból. Skrywamy nasze cierpienia, dramatyczne wydarzenia z przeszłości. Najczęściej skrywamy to wszystko za fasadą cynizmu, oschłości i czarnego humoru.

Pani bohaterowie często cierpią na napady paniki. Czy uważa pani, że otaczający nas świat jest zły?

- Uważam, że w szerokim tego słowa znaczeniu w wielu obszarach, i to nie jest tylko moja opinia, świat jest zły. Jest pełen gwałtu i agresji.

- Przy okazji pisania kolejnych książek całymi godzinami rozmawiałam z psychologami i psychoterapeutami. Wszyscy oni powtarzali mi, że zjawiają się u nich pacjenci, którzy mają paniczne napady strachu. Na zewnątrz są to ludzie dynamiczni, odnoszący sukcesy, zachowujący się z dużą pewnością siebie. Ale kiedy zostają sami, kiedy zamykają się za nimi drzwi, leżą zwinięci w kłębek wyjąc ze strachu. Później, również za zamkniętymi drzwiami, na kozetce psychologa ci ludzie ujawniają takie ilości lęków, że nikt by w to nie uwierzył, spotykając ich w towarzystwie.

- Takich przypadków jest coraz więcej, a strach jest coraz większy i coraz mocniejszy.

Bohaterki pani książek to bardzo często kobiety, które nie mogą sobie poradzić z rolą żony czy matki. Tak widzi pani współczesną kobietę?

- Tak, tak to właśnie widzę. I sądzę, że wynika to ze zmian, jakie zaszły w społeczeństwie w ciągu ostatnich stu lat. Wcześniej rola kobiety była wyłącznie rolą żony i matki. Później kobiety zaczęły być czynne zawodowo, odnosić sukcesy. Zaczęły poświęcać coraz więcej czasu sprawom życia zawodowego, nadal będąc żonami i matkami.

- To nie mogło pozostać bez wpływu, musiało rzucić cień na ich sytuację. Przyjęły na siebie nowe zadania, ale ich zadania jako żon i matek mają równie duży zakres jak wcześniej. To zapędziło kobiety w sytuację, w której nie mogą się do końca odnaleźć. Stąd takie cechy moich bohaterek.

Czy ma pani nadzieję, że pokazując to, jak jej bohaterki przeżywają swoje problemy, pomaga pani swoim czytelniczkom?

- Nie wiem, czy jest to jakaś pomoc. Ale dostaję pewnego rodzaju informacje zwrotne od moich czytelniczek. One widzą, że staram się przedstawić ich rzeczywistość, ich normalne, codzienne życie, i identyfikują się z tym. Stwierdzają, że to jest ich życie, że tkwią w takim samym tyglu, że z nimi jest tak samo. Więc może uświadomienie sobie tego, w czym się tkwi, jest też jakiegoś rodzaju terapią czy pomocą.

Dlaczego wybrała pani Anglię na miejsce akcji swoich powieści?

- Bardzo chętnie sama mieszkałabym w Anglii i dla mnie byłaby to wspaniała ojczyzna z wyboru. Przypadek sprawił, że urodziłam się w Niemczech, a powinnam była urodzić się Angielką. Czuję się tam bardziej w ojczyźnie niż kiedy jestem w Niemczech.

Czy zamierza się pani przeprowadzić do Anglii?

- Cały czas się nad tym zastanawiam. Choć cała moja rodzina mieszka w Niemczech, nie sądzę, żebym kiedyś się na to zdobyła.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy