Reklama

Mamuśka ponad wyszystko...

Z badań przeprowadzonych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej przez TNS AISA wynika, że w Polsce maminsynkowie stanowią 70 proc. mężczyzn między18-29 rokiem życia. Dużo? Inne badania przytaczane przez "Wprost" pokazują, że polscy mężczyźni trzymający się maminych sukienek są już prawie tak liczni, jak ich odpowiednicy we Włoszech (gdzie co siódmy mężczyzna na dziesięciu żyje z rodzicami), Francji czy Hiszpanii.

Pieniądze w kieszeni, obiad na stole

Dlaczego coraz więcej panów wybiera taki sposób na - jakby nie patrzeć - dorosłe już życie?

Reklama

- Nie widziałem powodów do bezsensownego wydawania pieniędzy na osobne mieszkanie - tłumaczy 34-letni Tomasz z Krakowa, dopiero od niespełna pół roku mieszkający ze swoją dziewczyną. - Wolałem dać mamie na opłaty 1tys. zł. i mieć pewność, że zawsze jest w domu, że mi posprząta. I że, jak wrócę z pracy, obiad będzie na stole. Gdybym wynajął mieszkanie i tak musiałbym pomagać finansowo matce, a wszystkie czynności związane z domem wykonywać sam - przekonuje nasz rozmówca. - Inna sprawa, że nie byłem z nikim na stałe związany, bo żyłem w luźnych układach. Czysty pragmatyzm i, zgadzam się, wygodnictwo...

Wszystko mu się należało?

A jak z uzależnionymi od mam mężczyznami radzą sobie kobiety, które wchodzą z nimi w związki?

- Bałagan pojawił się w moim mieszkaniu wraz z wprowadzeniem się do niego Mariusza - skarży się 27-letnia Żanna z Krakowa, która żyła w związku z, jak twierdzi, typowym maminsynkiem. - Brał po pięć szklanek z rożnymi napojami i stawiał puste obok siebie. Mimo, że ma 26 lat, nie umiał samodzielnie myśleć, nie szanował moich pieniędzy, uważał, że wszystko mu się należy.

- No tak, ale byłam jedyną kobietą, oczywiście poza jego matką, z którą mieszkał pod jednym dachem ponad rok... - dodaje po chwili Żanna. - Przez dłuższy czas facet nie wpadł nawet na pomysł, aby w jakikolwiek sposób się dokładać do opłat za mieszkanie. Wyobrażasz sobie? - pyta retorycznie. - Musiałam mu to zasugerować i dopiero wtedy zaczął dawać kasę. Od tej jednak chwili żądał, by lodówka była pełna i obiad na stole - kontynuuje oburzona.

Diabeł nie zawsze taki straszny, jak go malują?

Jednak, jak się okazuje, wiele zależy od kultury osobistej i przyzwyczajeń człowieka wyniesionych z domu. Tomek nie wyobraża sobie sytuacji, w której Ilona, jego obecna partnerka, robiłaby wszystko za niego.

- Jak mieszkałem z matką w domu, to wiedziałem, że mogę przed snem rzucić rzeczy na fotelu i iść spać, a dopiero rano je sprzątnąć - wspomina. - Albo i nie... - dodaje z kpiarskim uśmiechem na twarzy. - Teraz już tak nie robię, bo wiem, że Ilonę by to denerwowało... A pracą w domu się dzielimy. Ilona gotuje, ja sprzątam, bo gotować jeszcze się nie nauczyłem. Zwyczajnie głupio bym się czuł, gdyby ona latała wokół mnie i podawałaby mi wszystko na tacy, a ja siedziałbym na tyłku i nie kiwnął palcem. Może nie gotuję obiadów, ale staram się robić śniadania. Ponoć jajecznica wychodzi mi świetna...

Magda z Gdańska początkowo pozwalała się wykorzystywać. Gotowała, prała, sprzątała i tłumaczyła sobie, że sprawia jej to ogromną radość. Uważała, że to piękne, że może opiekować się swoim mężczyzną. Jednak po pewnym czasie entuzjazm minął. Pękła i ona...

Brudne skarpetki i seks na słuchawce z mamą

- Miarka się przebrała kiedy mąż, wtedy jeszcze chłopak, kolejny raz z rzędu poprosił mnie, bym wyprała mu bieliznę i skarpetki nagromadzone przez dwa tygodnie. Napuściłam wody do wanny, wrzuciłam dużo proszku i jego rzeczy. Zawołałam go i powiedziałam: "musisz mi pomóc, kochanie, dziś twoja kolej". Szybko postarał się o pralkę, której zakup odkładaliśmy ze względu na skromne życie studenckie.

- Aha... - dodaje Magda. - Ze studenta, który przywoził gotowe jedzenie od rodziców, Radek stał się fantastycznym kucharzem. Dziś to on gotuje, częściej i lepiej ode mnie...

Kasia z Łodzi nie wytrzymała, kiedy jej mąż zadzwonił do mamy, spytać, czy nie będzie jej potrzebny, bo chciałby wyjść z żoną do kina.

- Czekałam tylko, kiedy zadzwoni spytać się, jaką pozycję w łóżku radzi nam na dziś jego mama! - nie kryje złości Kasia. - Teraz Piotrek telefonuje regularnie do mamusi, radzić się w kwestiach wychowania dwójki naszych dzieci. Katorga!!!

Wiele zależy od kobiety

Zdaniem psycholożki, Elżbiety Wilkowskiej, mężczyźni, którzy mają silną więź z matką, mogą wypracować sobie co najmniej dwa style funkcjonowania. Mogą albo być ulegli, grzeczni, "chłopczykowaci" lub na zasadzie kompensacji, jawią się jako niezależni, trochę kapryśni, wymagający zainteresowania. Jak twierdzi Wilkowska, w każdym z tych przypadków mężczyzn przyciąga trochę inny typ kobiet.

- W pierwszym, mogą trafiać na kobiety kontrolujące, dominujące. W drugim zaś - na kobiety w nich zapatrzone, chcące się nimi opiekować. W pierwszym przypadku kobieta może mieć poczucie, że nie dostaje od mężczyzny wystarczającego wsparcia, że wszystko jest na jej głowie, że musi się nim opiekować. W drugim - kobieta z czasem ma wrażenie, że jej mężczyzna nie mierzy się z rzeczywistością i kiedy trzeba podjąć jakąś decyzję, ucieka pod skrzydła mamy, zostaje "wiecznym chłopcem", choć ubranym w postać macho.

Zdaniem psycholożki, istnieją jednak metody, które pozwolą mężczyźnie, o ile będzie świadomy sytuacji w jakiej tkwi, wyrwać się z pod pantofla mamusi.

Maminsynek może wyjść na ludzi!

- Idealną sytuacją byłoby zerwanie pępowiny jeszcze zanim mężczyzna zwiąże się na poważnie ze swoją partnerką. Tak jednak nie dzieje się zbyt często - przyznaje Wilkowska. - Ponieważ wieź z matką tworzyła się bardzo długo, trudno ją zerwać gwałtownie. Rana byłaby zbyt bolesna, zarówno dla syna, jak i matki, a przy okazji odbiłaby się też na partnerce. Przede wszystkim mężczyzna musi sobie (przy spokojnej pomocy swojej kobiety), uświadomić ogromny i w części destrukcyjny wpływ matki na swoje obecne życie - przekonuje Wilkowska. - Zadaniem partnerki jest zmniejszać odczuwane przez niego poczucie winy, tak, by nie przeżywał tego oddalenia od matki, jako symbolicznego jej uśmiercania. Warto dawać mężczyźnie do zrozumienia, że szanuje się jego relację z matką, a jedynie jej forma jest trudna do udźwignięcia. Choć to może nie być łatwe, warto dawać temu wyraz, dbając samej o więź z matką partnera - by ją uspokoić, ale jednocześnie w rozmowie poprosić o większą przestrzeń dla siebie i mężczyzny.

Jak przekonuje psycholog, "istotne jest jednak, by para była świadoma wpływu matki partnera i by oboje umieli o tym spokojne, bez obwiniania się, rozmawiać, dając sobie wzajemnie oparcie.

A jak z "maminsynkowością" poradzili sobie nasi rozmówcy?

Mężczyzna też człowiek i można go wychować?

Żanna, na pytanie, czy udało się jej znaleźć sposób na odcięcie pępowiny od matki zapatrzonego w nią Mariusza, odpowiada: - Tak znalazłam. Spakowałam jego rzeczy w duże czarne worki i dałam 30 minut na odbiór. Inaczej miały wylądować na zewnątrz. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu nawet próbować. Był od niej za bardzo uzależniony.

Magda spróbowała. Praktycznie zaraz po ślubie przeprowadzili się z mężem do miejscowości położonej 400 kilometrów od rodziców jej męża. A jego wygodnickie przyzwyczajenia wyniesione z domu zwalczała stopniowo. Dawała mu zadania do wykonania i choćby wykonał je beznadziejnie, a widziała, że się postarał, nigdy nie krytykowała jego pracy.

Tomek uważa, że nie miał żadnego problemu z przecięciem pępowiny.

- Po pierwsze, moja matka nigdy nie była dla mnie wzorem kobiecości, wiec nie porównuje do niej mojej obecnej partnerki, a wiem, że to główny zarzut kobiet wobec "za bardzo" kochających swoje matki mężczyzn. Po drugie, odkąd mieszkam z Iloną, mama dzwoni do mnie w tylko wtedy, kiedy czegoś naprawdę potrzebuje, np., żebym powiesił jej firanki. Odwiedzamy mamę średnio co dwa tygodnie.

Niestety, Kasia nie udźwignęła ciężaru sytuacji i obecnie jest w separacjii i z mężem, i z teściową...

Magdalena Tyrała

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy