Reklama

Przyjaciółka męża

Wkradła się w wasze życie bocznymi drzwiami. On zapewnia, że nic go z nią nie łączy. Nic znaczy, że nie ma seksu, bo najwyraźniej coś jednak między nimi jest.

- Do zespołu, w którym pracuje mój mąż dołączyła jakiś czas temu Sabina. Niedługo po tym zamieszkała w naszym domu. Oczywiście nie w dosłownym znaczeniu - była obecna w każdej rozmowie mojej i męża. Zaczęło się od prostego komunikatu, że jest. Potem było jej coraz więcej: Sabina powiedziała to, Sabina zrobiła tamto, pytałem, co Sabina o tym sądzi, Sabina się na tym zna i uważa, że powinienem zmienić dietę... - wspomina 30-letnia Asia.

- Na początku przyjmowałam to spokojnie, jednak kiedy się okazało, że Sabina jest świetnym kumplem, bo zna się na piłce nożnej i mój mąż musi jej towarzyszyć w knajpie podczas oglądania rozgrywek, zrobiło mi się nieprzyjemnie. Takich sytuacji było coraz więcej.

Reklama

Przyjaźń czy kochanie?

Wielu mężczyzn może koleżance powiedzieć to, czego nie powiedziałoby żonie, poradzić się, zapytać o zdanie innej niż żona kobiety. Tego rodzaju relacja jednak bardzo łatwo może się wymknąć spod kontroli z jednej lub drugiej strony. Od słowa do słowa, od przysługi do przysługi. Fascynacja innością przyjaciółki, przede wszystkim innością niż znana najlepiej dotychczas kobieta - żona. Przyjaciółka zrozumie, wysłucha i co najważniejsze nie gdera nad uchem. Jak tu się nie zakochać w takim aniele?

Zdarza się, że mężczyźni przychodzą do agencji towarzyskich głównie po to, żeby... porozmawiać. Bliskość, której brakuje im w relacji z partnerką, starają się znaleźć gdzie indziej. Koleżanka z pracy, sąsiadka z osiedla czy koleżanka ze szkolnej ławy wysłucha i zrozumie, można się jej wyżalić.

Oczywiście nic złego w takiej relacji nie ma, dopóki przyjaźń pozostaje przyjaźnią.

Przyjaźń damsko-męska

Podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieje, bo prędzej czy później kobieta się zakocha albo mężczyznę poczuje pociąg fizyczny. W wielu przypadkach zresztą granica między przyjaźnią i miłością jest bardzo cienka.

- Mój mąż opowiadał swojej przyjaciółce o naszym życiu zbyt wiele, o tym, czego nie lubię w seksie (oczywiście Sabina, była zdziwiona, bo ona akurat bardzo to lubi i powinnam żałować), radził się jej w naszych sprawach. Poczułam zazdrość i złość. I wcale mi to nie wyglądało na przyjaźń. Coraz częściej miałam wrażenie, że mój mąż jest nią zauroczony, że się zakochał. - wyznaje Asia.

To bardzo częsty model, w którym przyjaźń jest tylko etapem prowadzącym do zupełnie innej relacji. Właściwie od samego początku takiej relacji widać wzajemne zauroczenie, które łatwiej nazywać przyjaźnią, bo przecież należy pamiętać o tym, że ma się żonę. Zamiast rano przestawiać budzik na kolejne dziesięć minut drzemki, radośnie biegnie się do pracy, by tam pójść na kolejną kawę z przyjaciółką albo całymi dniami rozmawiać na komunikatorze. Samemu się nawet nie zauważa, że energię daje właśnie wizja spotkania jej. Stąd już tylko mały krok, żeby fascynacja przerodziła się w romans.

- W pewnym momencie nie wytrzymałam, powiedziałam mężowi, że moim zdaniem najzwyczajniej zakochał się w tej Sabinie. Dałam mu wybór: albo ja albo ona. To była trudna rozmowa i on przyznał, że może rzeczywiście zbyt się zaangażowała w tę przyjaźń. Nie wiem, czy ich przyjaźń nadal trwa, w domu mój mąż nie mówi o Sabinie, więcej czasu też poświęca mnie, częściej razem wychodzimy. Mam nieodparte wrażenie, że ta przyjaźń nieuchronnie skończyłaby się romansem. - przyznaje Asia.

Oczywiście przyjaciółka męża nie musi oznaczać automatycznie wroga nr 1. Czasami taka fascynacja nową, inna niż żona kobietą jest chwilowa i nie musi prowadzić do łóżka. Najważniejsze pozostaje wyznaczenie granicy i świadomość tego, że nie jest się singlem, nawet, jeśli właśnie spotkał nas małżeński kryzys.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy