Reklama

Fifteen - ucieleśnienie altruizmu

Co powstanie z połączenia trudnej młodzieży, najlepszych szefów kuchni, zapału i kamer telewizyjnych? Według większości – katastrofa, według Jamiego Olivera – restauracja, jakiej świat nie widział.

To był impuls, który w kombinacji z wrodzonym altruizmem Jamiego, doprowadził do powstania jedynego w swoim rodzaju projektu. Jedna rozmowa z Kirsty, koleżanką, która pracowała z trudnymi - agresywnymi, niedopasowanymi do społeczeństwa nastolatkami, stała się początkiem pomysłu na "Fifteen".

- Kirsty tłumaczyła mi, że głównym zadaniem w tej pracy jest czymś zainspirować, zarazić te dzieciaki, powierzyć im jakąś konkretną odpowiedzialność. Wspominała, że lekcje gotowania bardzo dobrze im robią, bo dzieci mogą dotknąć, poczuć i stworzyć coś samodzielnie, a przede wszystkim, to fajna zabawa. Poza tym na koniec mogą zjeść to, co zrobiły! - opowiadał Jamie w książce Gilly Smith "Jamie Oliver. Człowiek, jedzenie, rewolucja".

Reklama

Sam nauczony przez swojego ojca podejścia do życia "robić, nie gadać", wiedział, że działanie ma znacznie lepszy wpływ na młodzież niż żmudna nauka, której fanem nie był nigdy. Dlatego wymyślił, że znajdzie grupę bezrobotnych, młodych osób z Londynu, wykształci ich na kucharzy i stworzy z nimi restaurację.

Restauracyjna utopia?

Bardzo szybko podniosły się głosy krytyków, które uznały ten pomysł nie tylko za ryzykowny, ale i nieetyczny. Jamie został zaatakowany za chęć zdobycia darmowej siły roboczej, co mocno mijało się z prawdą - młody kucharz chciał stworzyć nowy system edukacji kulinarnej, dostępny dla każdego. W dodatku każdy, kto ukończyłby kurs, otrzymałby płatną pracę.

Cały proces miał być filmowany przez telewizyjne kamery - jednak BBC odrzuciło ten pomysł. Ostatecznie program "Jamie’s Kitchen" został zrealizowany i wyemitowany z pomocą Channel 4. Jego widownia liczyła średnio ponad 5 milionów widzów, w roku 2002 został jednym z najpopularniejszych programów stacji, a w efekcie pokazywano w aż 34 krajach.

Mimo że koncepcja Fifteen jako pierwszorzędnej restauracji, która nie tylko zarabia na siebie, ale i na stypendia dla uzdolnionych uczniów, którzy mogliby odbywać staże u najbardziej uznanych kucharzy na świecie, brzmiała utopijnie, Jamie nie chciał się dać odwieść od tego pomysłu. Jego upór i entuzjazm przekonywały kolejnych sceptyków.

Po pomoc zwrócił się do swoich współpracowników i mentorów - mieli pomóc w odpowiednim doborze kandydatów, a także znaleźć w swoich restauracjach miejsce na staż dla wychowanków programu Fifteen. Wśród wspierających szalony pomysł Jamiego znalazł się oczywiście Gennaro Contaldo, ale i Rose Gray czy Ruth Rogers.

Żeby znaleźć uczniów wysłano ponad 10 tysięcy listów do ośrodków pośrednictwa pracy, a w londyńskim radio XFM wyemitowano reklamę. Na wstępne rozmowy zgłosiło się prawie 1500 osób, lecz większość ze względów prawnych i logistycznych szybko odrzucono. Kiedy zostało 60 kandydatów do akcji wkroczył Jamie. Błyskawicznie nawiązał kontakt z młodymi ludźmi, a jego entuzjazm zjednywał mu tych bardziej zbuntowanych.

Casting na kucharza

Rozmowy z londyńczykami w wieku 16-24 ujawniły przerażające fakty - dramatyczny brak wiedzy i świadomości dotyczącej jedzenia. Większość z nich nie tylko nigdy nic nie ugotowała, ale też odżywiała się głównie gotowymi daniami i fastfoodem. Ich ulubionym daniem była pizza i puree ziemniaczane z proszku. Jeśli ktokolwiek wykazywał się choćby znikomą wiedzą i wśród swoich ulubionych dań wymieniał na przykład spaghetti bolognese, automatycznie przechodził dalej.

Gdy wyłoniono 30 potencjalnych kucharzy, Jamie zorganizował dla nich test smaku oraz polecił wykonanie jednej potrawy z łososia. I choć nikogo nie zdziwiły poważne problemy z odpowiednim przyrządzeniem ryby, to już test smaku po prostu powalił wszystkich obserwatorów na kolana... Młodzież nie tylko nie umiała określić, co je, ale nawet nie potrafiła nazwać smaku próbowanych potraw. A kiedy 17-letni Michael Pizzey najzwyczajniej w świecie wypluł podaną mu przez Jamiego ostrygę, produkcja zamarła. Chyba dopiero w tamtym momencie zorientowano się przed jakim wyzwaniem stoi Jamie.

Jak się później okazało, tabloidy tak bardzo nie wierzyły w czyste intencje (oraz szanse powodzenia) Olivera, że "Daily Mirror" potajemnie wysłał swoją kandydatkę na casting, która zresztą dostała się do finałowej piętnastki. Stephanie Young, reporterka, przyznała później, że "jedyne, czego doświadczyła, to autentyczna sympatia i szacunek dla zaangażowania Jamiego."

Proces szkolenia nie szedł gładko. Mimo że Oliver zagwarantował młodym adeptom sztuki kulinarnej najlepszych nauczycieli, część z nich nie wykazywała się odpowiednim zaangażowaniem. Część z nich miała problemy z regularnym docieraniem na zajęcia, co było odbierane jako brak szacunku. Jamie, w ramach dawania ostatniej szansy, zatrudniał wagarowiczów na nocne zmiany w piekarni. Jeśli się stawiali - zostawali na kursie, jeśli nie - wylatywali z kursu.

Długi, nagrody, sieć

Jamie otworzył restaurację Fifteen w Londynie w 2002 roku. Na kilka miesięcy przed jej otwarciem koszty projektu wzrosły z 450 tys. do 1,3 mln funtów. Piętrzące się problemy z biurokracją, krnąbrnymi uczniami, w połączeniu z problemami osobistymi Jamiego (jego żona, Jools, coraz bardziej stanowczo wyrażała swoje niezadowolenie z faktu, że siedzi sama w domu z małymi dziećmi), dawały się wszystkim we znaki, ale Oliver nie zamierzał odpuścić. Zastawił nawet własny dom i biuro, w dodatku bez wiedzy żony.

"Gordon Ramsay zawsze tu wraca, a pani premierowa Cherie Blair prosiła kiedyś o zapakowanie budyniu czekoladowego do domu" - opowiadała studentka programu Elisa Roche. "Byliśmy tak popularni, że musieliśmy odmówić rezerwacji Jennifer Lopez i Justinowi Timberlake’owi. Tymczasem zwykłe rodziny siedziały przy swoich stolikach i gratulowały świetnej kuchni. Nigdy nie ściskałam tylu rąk. Wszyscy się cieszyliśmy, że tu pracujemy - od zmywaka po recepcję".

Recenzenci kulinarni do dzisiejszego dnia (restauracja Fifteen w Londynie wciąż funkcjonuje) nie są zgodni - jedni chwalą jedzenie, inni wytykają błędy. Z pewnością nie jest to miejsce, które walczy o gwiazdki Michelin, ale utrzymanie się tyle lat na tak wymagającym rynku jak Londyn, mówi samo za siebie.

Jamie Oliver za pomysł stworzenia "Fifteen" otrzymał wiele nagród, a na świecie zaczęły się otwierać kolejne takie restauracje w Amsterdamie (2004), Melbourne i Kornwalii (2006). Fifteen to obecnie również fundacja, wspierająca rozwój młodzieży z problemami.

Z pierwotnej piętnastki, pięciu studentów robi karierę w kulinarnym świecie - Elisa Roche (jedyna dziewczyna), Ralph Johnson, Tim Siadatan, Ben Arthur i Warren Fleet pracują w dobrych, londyńskich restauracjach.

Główny autor pomysłu tak podsumował całą akcję: "Zakochałem się w biznesie społecznym zamiast komercyjnym. Jak dla mnie, to właśnie wprawia w ruch ten świat. A ja pracuję, by nakarmić tego potwora!".


 

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy